poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Rozdział 8

      Dziewczyny siedziały przy stole czekając na Antha. Miał coś powiedzieć Hope. Bębniła zniecierpliwiona w blat stołu. Nie przychodził.
-Długo jeszcze...? - jęknęła, spoglądając w kierunku drzwi, czy aby się nie pojawił.
-Cierpliwości. - uśmiechnęła się Sophie ukazując swój stały aparat ortodontyczny, a na nim zielone gumki, była wyraźnie podekscytowana. Hope przewróciła teatralnie oczami i wróciła do poprzedniej czynności - bębnienia w blat.
-Jestem! - oznajmił niemalże wbiegając do pomieszczenia, w którym siedziały dziewczyny.
-Dłużej się nie dało?
-Cicho siedź. Słuchaj uważnie, to w dużej mierze chodzi o Ciebie... - poinformował, zajmując miejsce naprzeciwko nich.
-O mnie?
-Miałaś być cicho! - zauważyła Sophie, nie przestając się uśmiechać.
-Jak wszyscy wiemy masz ładny głos... - zwrócił się do Hope, a ta prychnęła. Rodzeństwo cisnęło w nią błyskawicę.
-Może, no i ... ?
-Mam przyjaciela który chce nagrać cover z dziewczyną, pomyśleliśmy o Tobie. - wyszczerzył się.
-Nie. - słysząc to, ich twarze momentalnie przybrały inny wyraz.
-Ale dlaczego?! - wykrzyczała na cały dom Blondynka.
-Nie, bo nie. - odpowiedziała krótko.
-To nie jest odpowiedź. Zgódź się, to tylko jedna piosenka. Conor* jest fantastyczny. No weź. - nie dawali za wygraną.Zależało im na tym by się zgodziła. W końcu nie codziennie zdarza się okazja do sprawdzenia się. Hope jednak podchodziła do tego inaczej. Nie interesowało ją to.
-Ale po co? Powiedz mi, po co? Nie znam go... - wzruszyła obojętnie ramionami.
-Poznasz! On jest bardzo fajny, miły i zabawny. Bardzo dobrze się z nim rozmawia. Często tu bywa, Anth z nim nagrywa i... no weź, zgódź się.
-To nie jest dobry pomysł, On nawet nie wie jak ja śpiewam...
-Aha. Zamierzasz całe swoje życie nie robić nic w tym kierunku, ''bo ludzie nie wiedzą jak śpiewasz''? - Sophie nakreśliła w powietrzu cudzysłów, wpatrując się w Hope.
-Dokładnie! Skończmy temat.
-Obiecaj, że się zastanowisz... - spojrzał na nią błagalnie Anth.
-Ta, jasne co mi tam... - uśmiechnęła się, chociaż dla niej temat był zakończony.
       Sophie wyciągnęła Hope na zakupy, choć tak na prawdę chodziło o zrealizowanie jej planu. Ciągała ją po najróżniejszych galeriach w celu zaoszczędzenia czasu, którego i tak razem z Anthem mieli mało. Byli przekonani, że zgodzi się współpracować z Conorem. Mylili się, ale to nie znaczyło, że się poddadzą bez walki.
      Całe popołudnie minęło na bieganiu po galeriach. Blondynka postawiła sobie za cel znalezienie idealnej bluzki z Justinem Bieberem. Wydaje się, że to proste do zrobienia, a jednak. Nie było łatwo. Specjalnie marudziła, że brzydki kolor, nie ten fason i zły materiał. Po zwiedzeniu kilkunastu sklepów dostała to czego chciała. Hope nie miała tego problemu, kupowała co jej się podobało nie planując niczego.
      Po skończonych zakupach poszły na kawę do Starbucks Coffe. Dawniej często tu przychodziły, kiedy spędzały wakacje w Londynie, teraz jakoś nie było okazji.
-Wracamy. - Sophie zerwała się na równe nogi, odkładając telefon do torby.
-Co? Ja nawet się nie napiłam...
-Dopijesz po drodze, choć już. - pociągnęła ją za rękę.
-Ty coś kombinujesz, tylko jeszcze nie wiem co. - zaśmiała się Hope, podążając za nią.
     Wróciły do domu nie unikając korków na drogach, w godzinach popołudniowych to całkiem normalne, a i tak każdy kierowca denerwuje się i narzeka. Nic dziwnego.
-Jesteśmy! - oznajmiła Sophie, rozglądając  się po pokoju. -Nie ma ich... - powiedziała pod nosem.
-Kogo? - szepnęła Hope. Po chwili w domu rozległ się dźwięk otwieranych drzwi, a zza nich wychylił się Anth z uśmiechem gestem ręki zawołał dziewczyny do pokoju.
-Cześć! - przywitał się na wejściu niebieskooki chłopak.  Hope zmierzyła go wzrokiem. Był wysoki i przystojny, w oczy rzucały się jego jaskrawe buty oraz miły, przyjazny uśmiech. Spojrzała  zdezorientowana na Sophie, później na Antha. Oni jedynie uśmiechnęli się szerzej.
-Hope, poznaj Conora. Conor, poznaj Hope. - podali sobie ręce. - To jest właśnie mój przyjaciel, ten o którym Ci opowiadaliśmy z rana. - tłumaczył kiwając przy tym twierdząco głową, jakgdyby chciał jej dać coś do zrozumienia.
-Miło mi. - uśmiechnęła się.
-Mi również. Cieszy mnie to, że się zgodziłaś, Anth opowiadał mi o tym jak śpiewasz. Wierzę mu, ale jednak wolę to sprawdzić. - puścił jej oczko. - Myślę, że będzie Nam się dobrze pracowało razem... - Hope posłała dwójce rodzeństwa spojrzenie, które gdyby mogło, zabiłoby ich obojga od razu. Anth zachował kamienną twarz, a Sophie przybrała minę psiaka.
-Conor, przykro mi... To jedno wielkie nieporozumienie. Przepraszam. - posłała mu blady uśmiech i wyszła.
-Hope! - zawołała za nią Blondynka. Nie przyszła, więc sama się pofatygowała. Znalazła ją skuloną w łazience. -Chodzi o ten występ z podstawówki? - spytała wprost, dobrze ją znała. Pokiwała twierdząco głową. -Daj spokój, to było dawno... Spójrz jak wiele rzeczy się zmieniło od tamtego czasu, nic nie jest takie same. Ty też nie jesteś i następna wpadka Ci nie grozi.
-Nie gadajmy o tym. Przepraszam, ale chciałabym wziąć prysznic... -Sophie kiwnęła głową na znak, że rozumie i wyszła.
      Oparła się o futrynę drzwi, słuchając jak śpiewają chłopcy. Byli fantastyczni.
-Też będą nagrywać. - szepnęła jej Sophie. -Hope...
-Ja tak nie umiem śpiewać. To by nie wypaliło... - przewała jej.
-Sprawdźmy! - krzyknął ni stąd ni zowąd Conor. -Zaśpiewaj coś. - uśmiechnął się, ale Hope zaprzeczyła.
-No dalej! Nie wstydź się, to tylko my. Tylko jedną zwrotkę...- wpatrywał się w nią oczekująco Anth.

Yesterday...
All my troubles seemed so far away;
Now it looks as though they’re here to stay.

Oh, I believe in yesterday.**

Tak jak powiedział, zaśpiewała jedną zwrotkę. Teraz to ona wpatrywała się wyczekująco w zadowolone twarze rodzeństwa i zaskoczoną twarz chłopaka.
-Było aż tak źle? Mówiłam to się uparliście... - skrzyżowała ręce na piersiach.
-Nie. To było świetne. Czemu kłamałaś? - Conor uniósł jedną brew do góry.
-To i tak niczego nie zmienia.- westchnęła i usiadła na kanapie, bawiąc się mokrymi włosami.
-Posłuchaj. - dosiadł się do niej. -Nagramy cover, ale jeżeli Ci się nie spodoba to go nie wrzucimy, zgoda? - uśmiechnął się przyjaźnie.
-Wy mi nie dacie spokoju, prawda? - obrzuciła spojrzeniem przyjaciółkę, która zamaszyście zaprzeczała ruchem  głowy. -Zgoda. - westchnęła.
-Jest! - rodzeństwo przybiło sobie piątkę, po czym wszyscy wybuchnęli śmiechem.

                                                            ~*~
Rozdziału miało nie być ale.. co tam. Napisałam, to nie będę go trzymać. Świetne podejście, nieprawdaż? xD
 * Conor - zdjęcie dodałam do postu ''Bohaterowie''. (Może kojarzycie Conora, jest to postać prawdziwa. Właśnie niedawno wydał debiutancki album 'CONTRAST' polecam wszystkim! ;* )

** The Beatles - Yesterday

Hmm.. Trochę, a nawet bardzo jest mi przykro kiedy patrzę na dużą liczbę odwiedzin i małą liczbę komentarzy. ;c Nie podoba Wam się już? Możecie pisać w komentarzach swoje sugestię, to co się Wam nie podoba, postaram się poprawić. Ja nie gryzę... xD

Dziękuję dziewczynom, które skomentowały. ;* Nawet sobie nie wyobrażacie jaką radość sprawia mi czytanie komentarzy. To jest po prostu nie do opisania. Poprawiacie mi humor w te nieudane wakacje. ;*

Nie wiem jak to będzie po wakacjach... Ten rok szkolny będzie chyba najgorszym w historii. Muszę się skupić, poważnie zastanowić by później nie żałować... Nie zamierzam zawiesić bloga czy coś. Co to to nie! :) Tak szybko mnie się nie pozbędziecie. Hahaha. Skończę co zaczęłam. ;) Może gdy będzie ustalony plan lekcji, wybiorę dzień, w którym będę mieć najmniej zajęć i rozdziały będą się pojawiać np. co tydzień. ;) Zobaczymy.

Do następnego! xx


piątek, 17 sierpnia 2012

Rozdział 7

      Deszczowy Londyn. Powrót do domu.Wakacje chłopców nie minęły wcale tak, jak sobie je zaplanowali. Mieli odpocząć, a pojawiły się nowe problemy. Chłopcy nie odzywali się do Zayna odkąd wrócili z Alfold, między sobą też nie wiele rozmawiali.
      W ciszy jedli kolację przygotowaną przez Danielle. Ze zdziwieniem przyglądała się im, było zupełnie inaczej niż wcześniej. Zwykle gadali jak najęci, nie można było im przerwać, a dzisiaj? Dzisiaj siedzieli wpatrzeni w talerze, nie odzywając się słowem.
-Dobra, co tu się dzieję? Dlaczego milczycie? - przeleciała wzrokiem po wszystkich, zatrzymując się na Liamie, który nawet na nią nie spojrzał. -To do Was nie podobne...
-Wcześniej On nic nie mówił, teraz nasza kolej... - odpowiedział po chwili.
-Nie będziecie się odzywać do końca życia?! - zbulwersował się Zayn. -Ty mi o wszystkim też nie mówiłeś! - zwrócił się do Liama. -Wolałeś JEJ powiedzieć, że masz problemy z Danielle, a my to co?! Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi...
-Ja też tak myślałem... - odpowiedział spokojnym i opanowanym głosem Liam.
-O co tu chodzi? - spytała Brunetka, nic nie rozumiejąc.
-Co miałem Wam powiedzieć?! Cześć, to jest Hope. Przespałem się z nią zanim Was poznałem, mam nadzieję, że ją polubicie? To chciałeś usłyszeć?! Byłbyś wtedy szczęśliwy?
-Lepiej tak, niż przez osoby trzecie. - wysyczał przez zęby Niall.
-Powiedz po prostu, że Hope Ci się podoba! - wrzasnął na niego Mulat.
-Nawet jeśli, Tobie nic do tego! Co może jesteś zazdrosny?! - odszedł od stołu rzucając sztućcami.
-Niczego nie rozumiecie... - szepnął pod nosem powtarzając czynność Blondyna. Po chwili przy stole siedziała jedynie zdezorientowana Danielle. Nie rozumiała niczego z rozmowy chłopców, a raczej kłótni.
      Ostrożnie weszła do pokoju swojego chłopaka. Nie było go w nim. Siedział na balkonie.
-Liam... To twój przyjaciel. Nie bronię go, ale z tego co słyszałam... Myślę, że było mu trudno powiedzieć, bał się. Pomyśl. Czy tobie byłoby łatwo powiedzieć, o czymś takim? Nie sądzę.
-Próbujesz dać mi do zrozumienia, że powinienem z nim porozmawiać? - uśmiechnął się delikatnie.
-Tak. Myślę, że rozmowa będzie najlepszym rozwiązaniem. - przytuliła go. -Niech ochłonie i wtedy pogadacie.
      Stanął przed białymi drzwiami, por raz pierwszy bał się tam wchodzić. Nie wiedział co ma powiedzieć. W głowie układał sobie scenariusze ich rozmów. Zapukał kilka razy. Cisza. Westchnął i otworzył drzwi. Nie przyszła góra do Mahometa, przyszedł Mahomet do góry.
-Zayn, chciałem pogadać...  -zaczął niepewnie.
-To zaczęło się przed X Factorem. - przerwał mu, siadając na łóżku. -Mój najlepszy przyjaciel, Mike wkręcił mnie do tego biznesu. Byłem młody, potrzebowałem pieniędzy. Rozprowadzaliśmy towar. Narkotyki. Po jakimś czasie zauważyłem, że Nas wykorzystują. Odwalaliśmy brudną robotę, a oni tylko liczyli kasę. Powiedziałem mu to. Chciałem przestać, chciałem żyć jak wcześniej. On nie chciał. Nie mogłem go zostawić w tym bagnie. Trwaliśmy w nim jeszcze jakiś czas. Pewnego dnia, poszedł sam. Wykonał zlecenie samemu i to był błąd. Zabili go. Zabili go za to, że spóźnił się. Nie słuchali tłumaczeń. Zamordowali go z zimną krwią. On jeden, przeciwko całemu gangowi, nie dał rady. Nie wyobrażasz sobie co ja wtedy czułem. Uciekłem stamtąd. Zapijałem smutki po stracie przyjaciela. Wtedy spotkałem Hope. Oboje za dużo wypiliśmy, o wiele za dużo. Stało się. Widziałem ją tylko ten jedyny raz do czasu wakacji na wsi. Nie rozpoznałem jej. Wiedziałem, że ją skądś kojarzę ale nie wiedziałem skąd. Przefarbowała włosy, wyrosła. Tego dnia, gdy poszliście na zakupy, poszedłem do jej pokoju. Zobaczyłem pełno zdjęć na ścianie. Przypomniało mi się wszystko. Później pojawiła się Kate, a resztę już znasz...
-Czyli to stało się zanim nas poznałeś, przed X Factor?
-Tak. Przepraszam, że Wam nie powiedziałem. - spuścił głowę.
-Ja też przepraszam. Przyjaciele? - uśmiechnął się Liam, podając mu dłoń.
-Nigdy nimi nie przestaliśmy być. - przytulił go, klepiąc po plecach. -Muszę przeprosić resztę, a szczególnie Nialla. Nie wiem co we mnie wstąpiło... - wyszedł z pokoju.
-Ja wiem. Po prostu jesteś o nią zazdrosny. - zaśmiał się Liam.
     
      Hope uśmiechem na ustach, patrzyła na uliczki, które znała, pamiętała. Nie przeszkadzał jej deszcz, ani spojrzenia przechodnich. Ciągnąc za sobą walizkę, szła rozchlapując kałuże na chodnikach. Przeskakiwała je, śmiejąc się. Zaczynała się część wakacji, o których Hope marzyła od dłuższego czasu.
      Biały, uroczy domek jednorodzinny, pomimo kropel deszczu, w których był skąpany i ciemnych chmur nad nim, wydawał się być przytulnym. Nie pierwszy raz tu była, ale z każdym razem cieszyła się coraz bardziej.
      Zatrzasnęła za sobą bramkę i po chwili stała tuż przy drzwiach. Zadzwoniła dzwonkiem, by po chwili ujrzeć w nich panią Wood, którą nazywała po prostu ciocią. Starsza, aczkolwiek dobrze wyglądająca kobieta przywitała ją uśmiechem.
-Hope, nareszcie. Nie mogliśmy się ciebie doczekać. Sophie się za Tobą bardzo stęskniła, odliczała dni do twojego przyjazdu. - powiedziała entuzjastycznie kobieta, przytulając ją.
-Ja również się stęskniłam, za ciocią również. - uśmiechnęła się, a ona przytuliła ją ponownie.
-Chodź do domu, nie będziemy marzły na zewnątrz.- otworzyła szerzej drzwi, pozwalając jej wejść.
      Od progu przywitał ją zapach sernika. Uśmiechnęła się do siebie. Po chwili ktoś zbiegł po schodach, miała nadzieję, że to Sophie, jednak się zawiodła. W korytarzu ukazała się postać chłopaka. Dobrze go znała, był bratem jej przyjaciółki. Nie byli do siebie podobni wyglądem, mieli podobne charaktery, dobrze się dogadywali. Był od nich starszy o rok.
-Anth*! - uśmiechnęła się do niego przyjaźnie.
-Hope, ale wyrosłaś. Gdybym nie wiedział, że przyjedziesz, nie poznał bym Cię. Gdzie twoje rude włosy i wiecznie czerwone policzki? - śmiał się.
-Otóż, mój drogi istnieje coś takiego jak farba do włosów.
-Bardzo śmieszne. Cieszę się, że przyjechałaś, mam do Ciebie sprawę.  -wyszczerzył się.
-Mam się bać? A tak na marginesie, gdzie Sophie? - rozejrzała się po domu.
-Ma ostatni występ, jest na próbach. Możemy na niego pójść. Chcesz?
-Oczywiście, że chcę. Głupie pytanie.
     Z radością przyglądała się Sophie, która z lekkością i niezwykłą gracją poruszała się po scenie. Podziwiała ją za to, że daje sobie radę ze wszystkim. Musiała pamiętać wszystkie terminy francuskie, którymi określano pozycje. Idealnie obciągnięte paluszki, wygimnastykowane ciało, o które musiała dbać. Każdy ruch musiał być przemyślany i doskonały. Tańczyła z pasją, robiła to co kochała. Była bardzo dziewczęca. Zupełnie inna niż Hope. Różniły się, miały inne zdanie, styl i charaktery. Mimo tego dogadywały się świetnie. Podobno przeciwieństwa się przyciągają...
      Nie mogła się doczekać, kiedy ją zobaczy. Cieszyła się jak małe dziecko. Nerwowo tupała nogą, rozglądając się. Nie mogła jej znaleźć.
-Hope? Hope! - obróciła się.
-Sophie! - podbiegła do dziewczyny, mocno ją przytulając.
-Tęskniłam za Tobą! - uśmiechnęła się -Zmieniłaś się. - odciągnęła Hope na długość swoich ramion.
-Dobra... Sophie, idź się przebierz. - przerwa im Anth.
-Zepsułeś taką chwile. - Hope uderzyła go w ramie, po chwili Sophie znikła.
      Dziewczyny miały sporo do nadrobienia. Zamknęły się w teraz ich wspólnym pokoju, opowiadając sobie o wszystkim. Sophie z zapartym tchem słuchała historii z Zaynem. Nie mogła w nią uwierzyć. Czuła się okropnie, wiedząc, że to ona ją wyciągnęła tamtej nocy do klubu. Obwiniała się za to. Postanowiła, że w te wakacje, Hope zapomni o problemach.
                     
                                                          ~*~
Mamy 7 rozdział. ; ) Podoba Wam się?

* Anth - postać dodana do wcześniejszego postu ''Bohaterowie'' ; )

Hope jest w Londynie. Myślicie, że coś się tu wydarzy? Jeśli tak to co? Czy Sophie uda się sprawić, że te wakacje będą dla Hope wspaniałe? A może znów coś się wydarzy... Pojawiła się nowa postać. Ona coś namiesza? A może wręcz przeciwnie? Sprawi, że Hope nareszcie będzie szczęśliwa? Jak myślicie, co będzie dalej? : )

Dziękuję za komentarze po poprzednim rozdziałem. Jesteście wspaniałe i motywujecie mnie do dalszej pracy. Dziękuję. ;* Bez Was to opowiadanie nie miałoby najmniejszego sensu. ; )

Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem też będzie tak wspaniała liczba komentarzy. : ) Zasada się nie zmienia. ^^

Zbliżona liczba komentarzy do tych pod rozdziałem 6 = nowy rozdział. ; )

Przepraszam, że tak późno. ;c

Do następnego! ;*

piątek, 10 sierpnia 2012

Bohaterowie

PRZECZYTAJ TEKST POD SPODEM!
 
                                                   Hope Higgins

                                                     Sophie Wood

                                                          Will Foster

                                                       One Direction

                                                          Kate Lear

                                                 Anth Wood

                                                       Conor Maynard                                                    
                                                    
                                                              ~*~

Znalazłam bohaterów. ;) To tylko moje wyobrażenie...

Podobają Wam się? Myślę, że nie są najgorsi.

Nowi bohaterowie, będą dodawani właśnie tu. Będę informowała o tym pod rozdziałem, w którym tak owi wystąpią. ;)

Sprawa organizacyjna.

Przepraszam. Bardzo, bardzo Was przepraszam.

Jadę na niespodziewane wakacje. ;o Dowiedziałam się o tym niedawno i raczej nie uda mi się dokończyć następnego rozdziału. ;c Raczej nie będę miała tam internetu, więc nowy rozdział pojawi się mniej więcej pod koniec następnego tygodnia. ;c Jeszcze raz przepraszam. Mam nadzieję, że mnie nie opuścicie i dalej będziecie czytać, komentować. A właśnie....
MASSIVE THANK YOU! ♥
Nie spodziewałam się, że będzie tak wielka liczba komentarzy. Jesteście kochane! Sprawiacie, że się uśmiecham do monitora. ;)) Dziękuję. ♥

+ NA PRZEPROSINY MÓJ IMAGIN Z HARRYM. ;))
http://www.twitlonger.com/show/iop8es
Mam nadzieję, że mi wybaczycie...
Kocham Was!

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Rozdział 6

      Choć na dworze słońce przebijało się przez chmury w domu atmosfera była ponura. Chłopcy siedzieli ledwo żywi na kanapie. Patrzyli na wyłączony telewizor. Każdy myślał o czymś innym. Wyglądali jakby ktoś ich zahipnotyzował.
      Hope nie wychodziła z pokoju. Myśleli, że odsypia po 'nocy filmowej', a tak naprawdę płakała w poduszkę. Dotarło do niej to, że wielu ludzi może postrzegać jej przyjaźń z Willem jako związek bez zobowiązań. W dzisiejszych czasach mała liczba ludzi wierzy w przyjaźń damsko-męską. Jednak bolało ją to, że Kate wykorzystuje to przeciwko niej. Dlaczego to robiła? Dlaczego mściła się za coś, co miało miejsce kilka lat temu?
      Płakała dając upust emocjom, które gromadziły się w niej przez ostatni czas. Poczynając od przyjazdu One Direction, kończąc na plotkach Kate. Miała mieć idealne wakacje, najlepsze w jej życiu, a dostała Zayna, Kate i same problemy. Nie traciła nadziei. Wakacje jeszcze się nie skończyły. Wszystko się może zdarzyć...
      Mijały godziny, a Hope dalej siedziała w pokoju. Chłpcy zaczęli zastanawiać się, czy w ogóle jest w domu. Nie otwierała drzwi do pokoju, nie odpowiadała.
-Może sobie gdzieś poszła. - rzucił Niall, brzdąkając na gitarze.
-Zostawiłaby kartk...
-Cześć! Gdzie Hope? - przerwał Liamowi Will.
-No właśnie. Nie wiemy. Nie wychodzi z pokoju... - poinformował go Harry, chłopak nie zwracając uwagi na ich spojrzenia pobiegł do niej.
      Nie otwierała. Domyślał się, że tak będzie. Czekał cierpliwie aż mu otworzy. O ile walenie pięścią w drzwi, krzycząc można nazwać cierpliwym czekaniem. Po chwili drzwi się otworzyły, stanęła w nich zapłakana Hope.
-Will... - przytuliła go.
-Co się stało? - uwolnił się z uścisku i wszedł do pokoju. Na podłodze leżało pełno zużytych chusteczek higienicznych, które Will próbował omijać.
-Chodzi  o Zayna? - spytał, unosząc jedną brew.
-Tak, częściowo. Kate powiedziała mu, że się nie przyjaźnimy, tylko ze sobą sypiamy. - wyznała zanosząc się płaczem.
-Ty i Zayn?
-Nie. Ty i ja.
-Co?! Czekaj. Co?! - krzyknął, ale to nie pomogło dziewczynie, wręcz przeciwnie. Wybuchła ponownie płaczem. Przytulił ją. - Ciii... Już nie płacz. - starał się ją uspokoić, ale nie udawało mu się to. Sam był zdenerwowany całą tą sytuacją, która nie powinna mieć miejsca.
-Wiesz, że to nie prawda. To najważniejsze.
-Tak, ale to nie ty słuchasz głupich docinków przez cały czas! Nienawidzę ich obojga!
-Już dobrze. Nie płacz, nie daj im satysfakcji... - gładził jej plecy ręką. Powoli uspokajała się, w końcu zasnęła.
      Krew coraz szybciej płynęła w jego żyłach. Szedł szukając wzrokiem tylko jednej osoby - Zayna. Znalazł, ale nie samego. Siedział z resztą chłopców.
-Zayn! - krzyknął, a chłopak aż podskoczył. Gwałtownie wstał, ale już po chwili, nie wiedząc kiedy  'przytulił' ścianę. Niall, podobnie jak reszta, gwałtownie podniósł się z fotela, odkładając gitarę
-Will! Co ty wyprawiasz?! - wrzasnął Liam, podnosząc przyjaciela z podłogi. Zayn był w szoku. Nie wiedział do końca co się stało. Kiedy dotarło do niego, że został uderzony, otarł usta ręką, na której została krew. Chciał oddać Brunetowi, ale ten skutecznie się bronił. Przyparł ponownie Mulata do ściany, tym razem łagodniej.
-O co ci do chole...
-Zamknij się! Co ty sobie wyobrażasz?! Myślisz, że jak jesteś sławny to wszystko ci wolno?! Myślisz, że mnie lub Hope rusza to wszystko?! - wszyscy patrzyli na niego ze zdziwieniem. Zawsze był miły i przyjazny. Nie widzieli go takiego. -Fajnie to tak wyżywać się na niej?! Masz jakieś niespełnione ambicje, czy to tylko twój pieprzony kaprys?!
-Will, spokojnie. Porozmawiajmy. - zainterweniował Liam.
-Nie wtrącaj się! - rzucił przez ramie. - Myślisz, że Hope jest szczęśliwa, bo spała z Zaynem Malikiem?!
-Skąd ty to wiesz?! - odezwał się w końcu. Harry, Louis, Liam i Niall patrzyli zszokowani, słuchając ich kłótni.
-Jeszcze jedno. Nie sypiam z Hope, więc przestań pieprzyć. Zastanów się czasem co mówisz, bo przez ciebie cierpią inni ludzie... - ciągną dalej nie słuchając go. -Do tanga trzeba dwojga. - wyszedł  trzaskając drzwiami. Zayn jeszcze chwile stal wpatrzony w przestrzeń.
-Może byś nam łaskawie powiedział o co mu chodziło. - odezwał się Harry. - Co to wszystko miało znaczyć? - wiedział, że się nie wywinie, że musi im powiedzieć. Usiadł na kanapie, układając w myślach co im powie.
     Will miał rację. Nie mogła siedzieć zamknięta w pokoju przez resztę dnia. Musiała chociaż stwarzać pozory, co nie było łatwe. Miała podpuchnięte, czerwone od płaczu oczy.
      Ze spokojem i sztucznym uśmiechem na ustach zeszła na dół. Chłopcy siedzieli w salonie. Każdy obrzucił ją spojrzeniem. Uderzyła ją fala gorąca. Ich wzrok przenosił się z Hope na Zayna. Coś jej nie pasowało. Nigdy wcześniej tak nie robili. W dodatku patrzyli na nich rozczarowani, smutnymi oczami. Po chwili bez słowa wyszli. Zayn odwrócił głowę.
-Powiedziałeś im? - powiedziała cicho. Nie spojrzał na nią, nie chciał jej patrzeć w oczy. -Dlaczego?! To nie jest powód do chwalenia się!
-Co miałem zrobić?! Ty Willowi też powiedziałaś! - zbulwersował się. Dziewczyna nic się nie odezwała. Usiadła w fotelu i schowała twarz w rękach.
-Przepraszam. - powiedział cicho. -Will ma rację, to nie tylko twoja wina. To wina nas obojga.
-Mam gdzieś twoje przeprosiny! Jednego dnia mnie obrażasz a drugiego przepraszasz. Zdecyduj się. - wyszła z pokoju, a Zayn głośno westchnął.
      Hope nie miała ochoty na spotkanie z Kate, więc odwołała lekcje. Nie poskutkowało. Przyszła do Zayna, który totalnie ja olewał i nie zwracał na nią uwagi. Nie wiedząc dlaczego myślał o rozmowie z Willem. Dał mu do myślenia. Dodatkowo chłopcy nie odzywali się, byli obrażeni. Nie dziwił im się, sam był zły na Liama za to, że nie powiedział o swoich problemach z Danielle.
-''A co jeśli naprawdę skrzywdziłem Hope? O to mi chodziło.. Na początku. A teraz?'' - bił się z myślami.Nie zauważył nawet kłócących się Kate i Hope.
-Zayn, zrób coś! - krzyknęła Kate, trzymając się za policzek.
-Teraz wiesz, że mojej rodziny się nie obraża. - wycedziła przez zęby Hope i wyszła.
-Lepiej będzie jak już pójdziesz. - powiedział Mulat, a Kate prychnęła i wyszła trzaskając drzwiami. Podziękował w duchu, że nie zaczęła kłótni, kolejnej w dzisiejszym dniu.
-Idziesz gdzieś? - spytał przyglądając się Hope, która ubierała buty.
-Nie twój interes. Co Cie to obchodzi? Nie bój się, nie rozjadę twojej dziewczyny. - wyszła. Zayn przewrócił oczami i wyjrzał przez okno.
      Paul i dziadkowie wrócili. Chłopcy musieli spakować swoje rzeczy i się pożegnać. Pożegnanie okazało się najtrudniejsze.
-Do zobaczenia za pół roku? - zaśmiała się Hope, przytulając wujka.
-Będę za Tobą tęsknić. Odwiedź mnie kiedyś. - uśmiechnął się.
-Odwiedzę. Obiecuję. A teraz już jedź, nienawidzę pożegnań.
-Wiem. - wsiadł do samochodu.
-To... Do zobaczenia? - uśmiechnął się delikatnie Louis.
-Do zobaczenia. - pomachała im.

                                                          ~*~
Mamy 6 rozdział. :)) Jak wam się podoba?

Wyjechali. Koniec problemów Hope? Co myślicie o Zaynie? Chłopcy przestaną się gniewać? Co będzie dalej?


Jak chcecie to potraficie! ;) Dziękuję za liczne komentarze! ;* Jesteście wspaniałe. Jeszcze raz DZIĘKUJĘ. ;))

Zasada się nie zmienia. Nowy rozdział będzie gdy liczba komentarzy będzie zadowalająca. Czyli zbliżona do tej pod poprzednim rozdziałem. Wierzę w Was! ;* Mam nadzieje, że mnie nie zawiedziecie. Wszystko zależy od was. ;)

A teraz sprawy organizacyjne. ;)

1. Czytając komentarze natknęłam się na wątek bohaterów. Mam do was pytanie. Chcecie żebym dodała zdjęcia? Mogę poszukać i wstawić, jeżeli chcecie. ;)) Napiszcie w komentarzu co o tym sądzicie. ;)


2. Jeżeli lubicie opowiadania bromance typu : Larry, Niam. Zapraszam na bloga pisanego przez chłopaka ( :D ) http://ordinary-not-ordinary.blogspot.com/

 Mogę prosić anonimowych o podpisywanie się? ;)

Do następnego! :*