czwartek, 23 maja 2013

Koniec

      Wrzuciła niedbale do walizki rzeczy leżące na łóżku, uśmiechając się do siebie. Czy była szczęśliwa? Z pewnością. Czy tego chciała? Jak najbardziej.
Nie mogła się już doczekać. Za niespełna dzień miała zobaczyć wszystkich po tylu tygodniach przerwy. Rozmowy przez telefon, czy kamerkę internetową nie były tym samym i z pewnością nie wystarczały żadnej stronie.
Przebiegła przez pokój, nawołując Willa, by pomógł jej zapiąć walizkę. Wolała nie wołać babci, bo jej bagaż był w totalnym nieładzie, a nie miała ochoty tego układać. Miała ważniejsze rzeczy na głowie, takie jak na przykład umieranie z ekscytacji. Sądząc po ciągle przychodzących wiadomościach, Zayn też nie mógł się doczekać. Nawet Paul, który nie był tym wszystkim zachwycony, teraz nie wydawał się być tak bardzo wrogo nastawiony.
Chciała go mocno przytulić, wyszeptać, że tęskniła i zostać z nim tak już na zawsze.
Jeszcze tylko niespełna dzień. Kilkanaście godzin. Tik-tak, tik-tak.

                                               ~*~
Potarłam skronie, po raz kolejny zamykając gruby, ciemny brulion. Nic z tego nie rozumiałam. Czytałam to już tak wiele razy, wiem wszytko, ale to bardzo idiotyczne.
- Kochanie... - usłyszałam cichy szept.
Kochanie, kochanie, kochanie, kochanie... STOP.

- Przepraszam.
- Skarbie...
I znów. Nie, koniec.
Dlaczego? Co takiego zrobiłam, czemu Bóg mnie tak bardzo nie lubi? ZA CO?

- Nie, Niall. - wyszeptałam ledwo słyszalnie, a mój głos przyjął błagalny ton.
 Położył się zrezygnowany na łóżku, a ja podciągnęłam rękawy o kilka rozmiarów za dużej bluzy.
To było chore, może nawet więcej. Moje życie urwało się jak głupi film.
Wyłączono mnie z wszystkiego na tak długi czas. Ludzkie życie na sumieniu i chodź każdy dookoła wmawia mi, że to nie moja wina, że to niczyja wina, ja wiem swoje. 
Każdym swoim słowem krzywdzę Blondyna, przepraszam niezliczoną liczbę razy. Płaczę całymi nocami, czytam całymi dniami. Nie rozumiem nic. Wyprano mi mózg. Psycholodzy to idioci, szpitale to gówno, ja jestem beznadziejna, a dodatkowo zrażam każdego samym sposobem bycia. 
Nie ma Hope Higgins, została w czarnym Range Roverze, przygnieciona przez cały koszmarny świat. Wyrwana z życia na 9 lat. Dziewięć-pieprzonych-lat. Jak? Nie wiem i to jest w tym wszystkim najgorsze.
Nawet nie wiedziałam, że płaczę. Jego silne ramiona owinęły się wokół mojego ciała. Odgarnął krótkie, ledwo sięgające ramion włosy. Przymknęłam powieki, kiedy jego usta dotknęły rozgrzanego skóry mego czoła.
- Kocham Cię.

Wiedziałam to, wierzyłam mu i żałowałam.
Wiedziałam i wierzyłam, bo czekał na mnie dziewięć długich lat.
Żałowałam tego, że nie mogę powiedzieć mu tego samego. Byłam wyprana z uczuć. Nie czułam nic do nikogo. Ironio, ja nawet nie czuję nic, prócz poczucia winy, do Zayna, a z tego co czytałam był moją miłością życia. 

"To nie Twoja wina" - mówi każdy, ale tak na prawdę patrzą na mnie jak na zbrodniarkę. Możecie mi wierzyć, też chciałabym umrzeć, jak Zayn lub nie wybudzić się w ogóle. Wolałabym tego nie słyszeć, nie widzieć. Nie pamiętam nic. Oh, czekajcie... Pamiętam! Kate jako moja najlepsza przyjaciółka, nazywająca mnie suką, wylewająca na mnie wodę, całująca Seana w piątej klasie...
Nie pamiętam Willa, Sophie, Harryego, Nialla, Zayna, Louisa, Liama, Cindy, Kimberly. Są dla mnie jak nieznajomi mijani na ulicy. Znam ich imiona, a i tak się mylę. Ale, hej, kogo to obchodzi?  

Nialla...
Przychodzi do mnie, właściwie to prawie ze mną mieszka, bo często zostaje i śpi na kanapie, a wcześniej zostawał całe noce w szpitalu. Nie wiem jak to wyglądało, kiedy żyłam w swoim małym świecie, nie wiem czy ktoś prócz niego się mną interesował.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam... - szeptałam, łkając. - Ja nie chciałam, nie wiedziałam, ja...
Przytulił mnie tak mocno, jak jeszcze nikt. Miałam wrażenie, że chce mnie udusić.
- To nie twoja wina. Przestań tak myśleć, to niczyja wina.
Chwyciłam brulion, ale on go zabrał. Kręcił przecząco głową. Wiedziałam co myśli.
- Mam lepszy pomysł. - uśmiechnął się, kiwając głową w stronę sterty zdjęć. 

Razem zdołaliśmy ustalić ostatni moment, który pamiętam - moją babcię, wołającą mnie do ogrodu. Nie pamiętam co mi powiedziała, ani czy w ogóle do niej zeszłam.
Wymyślaliśmy luźne teorie do każdego zdjęcia, ale moje myśli krążyły wokół brulionu. To nie był pamiętnik. Sophie mi powiedziała, że uznałam je za kiczowate i dlatego pisałam to w taki sposób, a nie inny. Możliwe, jestem dziwaczką. Wypraną ze wspomnień, uczuć do osób, które kiedyś były dla mnie ważne. Nowa, starsza, może gorsza, może lepsza. Nowy start, czysta karta. Czy to dobre? Nie.

 A co jeśli pewnego dnia obudzę się przepełniona wszystkimi wspomnieniami, one powrócą, a ja zwariuję? Wyląduję w zakładzie psychiatrycznym. Znowu.Ale wiecie co w tym wszystkim jest najzabawniejsze? NIC nie potoczyło się tak, jak brulion pisze. Wszytko jest inne. Życie to niespodzianka. Tyle, że ja nienawidzę niespodzianek...

                                                   ~*~
"To już jest koniec nie ma już nic, jesteśmy wolni możemy iść..."
Tym oto kiczowatym akcentem kończymy naszą przygodę z bohaterami tego opowiadania. Przyszedł czas na pożegnanie... Żartowałam, to czas na podziękowania!
Z caaaaaaaaaałego serca dziękuję Wam wszystkim. Każdemu z osobna. Jesteście wielkie, zostawiłyście tu 308 komentarzy, nabiłyście ponad 20 tysięcy wyświetleń, byłyście ze mną... PRAWIE ROK! :) Dziękuję, to na prawdę dla mnie bardzo wiele znaczy i ten kto ma bloga mnie rozumie.
Chciałam podziękować Andżelice, bez której tego opowiadania by nie było. To właśnie mniej więcej o tej porze, zeszłego roku, siedząc przed drzwiami naszej szkoły wpadłyśmy na szalony pomysł - pisanie opowiadania. I BUM! Jesteśmy. :D
Dziękuję Natalce i Oliwii, które nawet nie wiedzą jak wiele dla mnie zrobiły. Przede wszystkim dziękuję, że byłyście, że jesteście i choć się (jeszcze!) nie spotkałyśmy to okazują mi wiele wsparcia. Znosicie moje gadanie i to jak wkurzająca jestem ( nawet przez internet!) to wiele dla mnie znaczy, że mimo wszytko, chce Wam się ze mną popisać, nazwać mnie ciotą, wyśmiać mnie kiedy to potrzebne, rozmawiać ze mną o zupie ogórkowej i najmniejszych bzdurach jakie tylko można wymyślić. Kocham Was dziewczyny, bez was to nie byłoby to samo. Wiecie to.
Dziękuję każdemu anonimkowi, który tu był.
Dziękuję każdemu kto to czytał, ale nie chciało mu się komentować, hahaha. ;)
Dziękuję za to, że czekaliście i byliście ze mną.
Dziękuję za to, że mnie znosiliście.
Dziękuję za wszystko i będę tęsknić, ale hej! Nie rozstajemy się i tych, którzy chcieliby jeszcze poczytać moje brednie proszę o odrobinkę cierpliwości i znów będę Wam przeszkadzać! :)
Przepraszam za długą nieobecność u siebie, jak i u Was. Postaram się wszystko nadrobić.
Kocham Was wszystkich tak bardzo mocno! xxxxxx
A! Bym zapomniała! DZIĘKUJĘ! :)

środa, 27 marca 2013

Rozdział 22

      Zatrzasnęła drzwi samochodu, uśmiechając się do siebie. Tęskniła za ciszą jaka tu panowała, za dziadkami, za Willem, sąsiadami. Tęskniła za domem.
Zostawiła walizkę w przedpokoju, po czym weszła w głąb korytarza.
- Jestem! - krzyknęła i zaśmiała się. Raczej nie spodziewali się, że to właśnie ona. Najwidoczniej chcieli się przekonać kto ''jest'', bo po chwili rozniosło się donośne tupanie na schodach. Wyciągnęła ręce do uścisku i z zamkniętymi oczyma czekała, aż ktoś wpadnie jej w ramiona. Długo tak nie stała.
- Tęskniliśmy za Tobą. - szepnęła babcia, ściskając ją.
- Ja też, nawet nie wiesz jak bardzo. Gdzie dziadek? - spytała, wypuszczając babcię z uścisku.
- Zgadnij. Gdzie On może być? - przekręciła głowę i spojrzała pytająco na wnuczkę. Nie musiała mówić nic więcej. Zerwała się i jak burza wbiegła do pokoju. Przebrała się i znów momentalnie znalazła się na dole.
- Może najpierw coś zjesz? - spytała staruszka, wychylając głowę zza futryny. Hope pokręciła przecząco głową, wsuwając na nogi szare trampki. - Boże, dla kogo ja mam gotować? Myślałam, że jak wrócisz, to chociaż Ty coś zjesz. Zamierzasz żyć o samym powietrzu? Co za rodzina... - mówiła sama do siebie.
- Pies też musi coś jeść. - zażartowała, a kobieta uderzyła ją ścierką. - Za co to?! - zaśmiała się. Rzuciła krótkie "pa", po czym wybiegła.
Przeskoczyła przez biały płotek oddzielający podwórko od stadniny. Uśmiechnęła się, zauważąjc Willa i dziadka, rozmawiających po drugiej stronie. Ostrożnie, tak by nie zdradzić swojej obecności przemieszczała się w ich kierunku.
- Cześć! - powiedziała obojętnym tonem, opierając się o płot. Starała się zachować powagę, ale ich miny były zbyt komiczne. - Przybywam w pokoju. - odepchnęła się i stanęła na równe nogi. Przytuliła dziadka, a on zaczął nimi kołysać w sposób, który przywodził jej na myśl dzieciństwo.
- Cieszę się, że wróciłaś, martwiliśmy się o Ciebie. Nie dzwoniłaś, zapomniałaś o Nas?- nie wypuszczał jej z uścisku, kiedy ona chichotała. - Nie siedźcie za długo. - poprosił, choć doskonale wiedział, że wnuczka prędko nie wróci do domu.
- Matko, Hope! Tęskniłem! - krzyknął Will, kiedy jej dziadek oddalił się. Poczochrała jego czarne włosy. Zagryzając wargę, powstrzymała się od porównania ich do włosów Zayna. Przytuliła go, po czym pociągnęła w kierunku stajni. Otworzyła boks oznaczony siódemką i z uśmiechem pocałowała swojego konia w pysk.
- Tęskniłam. - wyszeptała. Odsunęła się, podążając w kierunku skrzynki.
- Za 30 minut na padoku. - oznajmił Will, wychodząc. Pokiwała twierdząco głową, wyciągnęła szczotkę ryżową i podśpiewując zaczęła czyścić konia. Cieszyła się, że może przejść się do siodlarni, zabrać uprząż i wykonać wszystkie czynności pielęgnacyjne. Choć tak wiele zmieniło się w jej życiu przez ostatnie tygodnie, to w Alfold było zawsze tak samo. Cicho i spokojnie. Nikt się nie spieszył, nie biegł do przodu. Zupełne przeciwieństwo Londynu.
Rozradowana opuściła ogrzewaną halę.
- Zobaczymy, jak się trzymasz po takiej przerwie. Jestem pewien, że teraz Cię przegonię. - uśmiechną się łobuzersko, przytrzymując Hope za łydkę, która trzymała się lęku przedniego siodła. Na trzy podniósł ją do góry, tym samym wsadzając na konia. Uśmiechnęła się szeroko, skracając strzemiona.
- Zobaczymy! - ściągnęła wodze, po czym ruszyła kłusem przed siebie.
- To nie fair! Zaczekaj! - krzyknął, ale jedyne, co usłyszał to jej głośny śmiech, za którym tak bardzo tęsknił. Nie czekając, wskoczył na klacz i ruszył za nią. Chciał ją dogonić, co udało mu się dopiero po kilkunastu minutach, kiedy dziewczyna zatrzymała konia i przywiązała go do drzewa. Ze zwycięskim uśmiechem chwyciła się pod boki i przyglądała, jak Will powtarza to, co zrobiła przed chwilą z Herkulesem.
- Oszukiwałaś.
- Nie potrafisz przegrywać. - wytknęła mu język. Przerzucił ją sobie przez ramie i ruszył w kierunku stawu.
- Wypowiedz swoje ostatnie życzenie, zanim zostaniesz wrzucona w otchłań wody wielkiej i czystej. - powiedział poważnie, podniesionym głosem, a ona jedynie jeszcze głośniej się zaśmiała.
- Widziałem artykuł w gazecie. Chyba coś przegapiłem, nie? - postawił ją i przysiadł na niewielkim mostku. Odwróciła się, zaciskając mocno powieki. Jeżeli Will widział artykuł to dziadkowie też, podobnie jak większość mieszkańców. Zaczynało do niej docierać, co to oznacza. Chłopak patrzył na nią wyczekująco, kiedy ona biła się z myślami. - To bzdury wyssane z palca. Ktoś zebrał garstkę nijakich informacji i złączył je w wymyśloną historię popartą kilkoma zdjęciami. Nie ma żadnej ustawki... Ja i Zayn... - potarła czoło ręką, zastanawiając się, jak dobrać słowa. - ... jesteśmy razem.
- Jesteście? Razem? To znaczy... Czekaj, co? - spojrzał na nią z góry. - Jak to? Po tym wszystkim? - spytał, nie dowierzając. Milczała, wpatrywała się w niego, licząc, że rozwinie swoja wypowiedź. Tak naprawdę nie wiedziała, co mu powiedzieć i wiedziała, że co by nie powiedziała i tak będzie źle. - Boże, Hope...- poderwał się z miejsca i po chwili stał już na nogach. - On owinął sobie Ciebie wokół palca. - chwycił płaski kamyk, po czym puścił tak zwaną kaczkę.
- Nieprawda...
- Zastanów się, czy chcesz powtórki z rozrywki.
- Nie byłam z Zaynem przedtem, nie mogę mieć "powtórki z rozrywki". - zrobiła w powietrzu cudzysłów z palców, po czym wstała, by być na równi z nim.
- Nie lubię Go. Przypuszczam, że nie polubię. Nie chcę nawet próbować. - wzruszył ramionami. - Wolałbym, jakby wszystko było po staremu. Może i jestem pieprzonym egoistą, ale mam to gdzieś. Zawsze powtarzałaś, że...
- Will, ja się w Nim zakochałam. - wyszeptała, przytulając się do niego. - Proszę Cię, nie staraj się wmówić mi, że to źle. - schowała głowę w zagłębieniu jego szyi. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale nie wiedział, co właściwie powinien powiedzieć. Pierwszy raz usłyszał od Hope, że jest zakochana. Prawdę mówiąc to, ze się zakochała było ostatnim, czego się spodziewał i ostatnim, co chciał usłyszeć. Przycisnął ją mocniej do siebie. To w jego oczach i tak niczego nie zmieniało. A wręcz tylko pogarszało sprawę...

                                                                  ~*~
Bonjour! :D
Podobało się? Mam taką cichą nadzieję.
Przepraszam, że tak długo czekaliście. ( O ile ktokolwiek czekał... XD ) Najpierw miałam tygodnie sprawdzianów,  dodać w tamtym tygodniu, ale pojawiło się mnóstwo spraw związanych z koncertem mojego idola i dojazdem, więc nie mogłam. Jeszcze raz przepraszam, ale same rozumiecie. :)
Zaprawszam Was na bloga mojego Buraczka! :D KLIK
Do następnego! ;*

piątek, 8 marca 2013

Rozdział 21

      Para czekoladowych oczu, skierowała się w stronę Nialla, kiedy kolorowa gazeta z szelestem wylądowała na stole. Patrzył na niego pytająco. Nie obchodził go fakt, że ktoś jedzie do Lizbony, a ktoś inny zdradził swojego partnera życiowego.
- Odwróć. - rozkazał, obrazując mu tą czynność gestem rąk. Malik zaśmiał się cicho, widząc jak bardzo jego przyjaciel niecierpliwi się, ale chwilę później uśmiech znikł z jego twarzy. Zastapiła go równa kreska.
Na pierwszej stronie gazety było kilka zdjęć. Na jednym był Zayn i Hope wychodzący z klubu, trzymając się za ręce, na drugim on, obejmujący Kate, a na kolejnym znów Hope, wsiadająca do jego samochodu. Kilka innych przedstawiało jego dziewczynę z Paulem w różnych ujęciach. To nie one przykuwały jego uwagę najbardziej, a to co było napisane. Artykuł mówił o tajemniczej, blond dziewczynie, skrzywdzonej przez los, która szaleńczo zakochana w Zaynie nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest oszukiwana. Za jej plecami Malik spotyka się z inną, dziewczyną, którą była Hope. Paul jest managerem One Direction, a Hope była z nim widywana, idealna sytuacja do tak zwanej ustawki, którą ogłosiła gazeta.
Zacisnął pięści, marszcząc czoło. Jedyne na co miał teraz ochotę to podrzeć gazetę na setki kawałków i wyrzucić do śmieci, tak by nikt jej nigdy nie znalazł.
- To nie pierwszy i nie ostatni raz, dobrze o tym wiesz. - westchnął ciężko Niall, miał rację, to nie był pierwszy raz, gdy czytał coś takiego w gazecie, ale nigdy wcześniej nie dotknęło go to, aż tak bardzo. Tak na prawdę nikt nie znał Hope, tylko oni. Nikt nie wiedział kim ona jest, ani dlaczego pojawiła się w jego życiu. Zdawał sobie sprawę z tego, że komuś, kto przygląda się z boku może wydawać się to logiczne, co więcej - może w to uwierzyć. Tego nie chciał.
- A Ty dokąd?! - krzyknął Blondyn, obserwując jak Zayn zakłada kurtkę.
- Nic nie rozumiesz? Muszę pogadać z Hope.
- To nie będzie konieczne. Nigdzie nie idziesz. - oznajmił Paul, który pojawił się zupełnie znikąd. Nie wyglądał na zadowolonego, co zauważyli zarówno Liam i Niall siedzący w kuchni, jak i Zayn przy drzwiach. - Zamierzaliście mi powiedzieć w Waszych schadzkach? - spytał z zarzutem, nie trudno było domyśleć się, że chodzi o Hope i Mulata.
- Nie będziemy przeszkadzać... - oznajmił Blondyn, wyciągając Liama z kuchni.
Zayn milczał, nie wiedział, co mu powiedzieć. Wszystko stało się nagle i wcale nie myśleli o tym, jak inni zareagują na informację o tym, ze są razem. Otworzył usta by coś powiedzieć, ale nie wypłynęło z nich ani jedno słowo, jedynie ciche westchnięcie.
- Nie wysilaj się. Jeszcze dziś wraca do Alfold.
- Co? Dlaczego? - jego oczy momentalnie zrobiły się jeszcze większe.
- To nie ma znaczenia. Nie pozwolę by coś takiego się powtórzyło. Wszystkie rozgłośnie radiowe o tym trąbią. Zrobi się z tego niezły skandal, a Ona zostanie w tym sama. Tak będzie lepiej.
- Dla Ciebie, tak? Nie będziesz musiał się przejmować? O to chodzi?
- Nie. - zaprotestował, kręcąc głową.
- To o co Ci do cholery chodzi, Paul?! - wyrzucił ręce w górę, a jego oczy pociemniały ze zdenerwowania, którego wcale nie ukrywał i nie zamierzał. Wpatrywał się w managera pytająco, niecierpliwiąc się, gdy ten nawet na niego nie patrzył.
- Nie pozwolę Ci jej skrzywdzić. Lepiej będzie dla Was obojga jeżeli skończycie to tu i teraz. Na początku. Nie brnijcie w to, bo to nie ma sensu. - westchnął, a widząc, że Zayn próbuje protestować, kontynuował. - Przykro mi, Zayn. Co byś zrobił na moim miejscu?
- Nie chcę jej skrzywdzić. Uwierz mi, zależy mi na Hope bardziej niż na kimkolwiek. Nie pozwolę, by płakała.
- Powiedziała mi to samo, co Ty. - potrząsnął głową, a on mimowolnie się uśmiechnął. - Ale i tak wraca. Ty natomiast siedzisz w domu, wywiadu udzieli Louis i Harry, a podpisywanie płyt jest dopiero za tydzień. - obrócił się i wyszedł bez pożegnania. Czasami wkurzał chłopców tym, że potrafił zmienić zdanie trzy razy w ciągu minuty i był nadopiekuńczy, ale i tak go bardzo lubili i traktowali jak rodzinę. Teraz jednak było inaczej, nawet jeżeli bardzo by chciał, nie mógł go posłuchać.
- Jesteście tacy uroczy... - stwierdziła Kim, odwieszając płaszcz w przedpokoju. - Ty i Hope... - doprecyzowała swoją wypowiedź.
- Też jestem uroczy! - wrzasnął Harry, zbiegając po schodach. W jednej ręce trzymał czarną skarpetkę, usilnie próbując ją założyć.
- Akurat Ty jesteś głupi i pośpiesz się, bo będą korki. - pośpieszał go Louis. - Zabieram Ci chłopaka.-  szepnął, wymijają Kim w drzwiach.
- Mhm. - przymknęła powieki znad szklanki wody, dając mu znak, że słyszała. - Czekaj, Harry to nie... - próbowała zaprotestować, ale zauważyła coś bardziej interesującego, niż słowa najstarszego. - Gdzie Zayn? - przeleciała wzrokiem po wszystkich.
- Harry, skarbie. Twoja dziewczyna zadała pytanie. - zaśmiał się Lou, szturchając go.
- Po pierwsze: stul mordę. - rozkazał, uderzając go z całej siły w ramie. - Po drugie: nie ma go, a co gorsza auta też nie...
- Musicie odciągnąć od Niego uwagę, teraz paparazzi tylko czekają na jego ruch... - popędzała ich i niemalże wypchnęła za drzwi.
Miała stuprocentową rację i jak powiedziała, tak zrobili. Zdawali sobie sprawę z tego, że gdzie Harry i Louis tam sensacja, więc postarali się, by tym razem nie przemknęli niezauważeni. Wiedziała, że Larry nie zawiedzie.
      Otworzyła z impetem drzwi, a to co w nich ujrzała było ostatnim, czego się spodziewała. Nie zdążyła się nawet przywitać, bo znalazła się w objęciach Zayna. Podobało jej się to, w jaki sposób się zachowywał. Potrafił być niesamowicie czuły i delikatny, a innym razem bezczelny. Jednak zawsze miał w sobie coś, co go nie opuszczało - pewność siebie.
- Nie wyjeżdżaj, to idiotyczny pomysł. - wyszeptał we włosy dziewczyny, nie rozluźniając uścisku ani na sekundę. Wciągnęła szybko powietrze, starając się zyskać sekundy, które teraz były dla niej niezwykle cenne. Po chwili odsunęła się od niego, na odległość ramion i uśmiechnęła delikatnie.
- Musze wrócić. Wakacje się kończą, a ja i tak przesadziłam z moją wizytą.
- Wiem, że to przez artykuł. Na prawdę nie chciałem...
- Daj spokój. - machnęła ręką. - Nie możesz kontrolować całego świata. Mogliśmy się tego spodziewać. Byłam przygotowana na coś gorszego. - zaśmiała się cicho.
- Skarbie... - zaczął, ale uciszyła go, przykładając palec do jego ust. Pocałował go, uśmiechając się, a Hope zachichotała.
- Obiecaj, że będziesz na siebie uważać.
- Obiecuję. - stanęła na palcach, tak by była na jego wysokości, po czym pocałowała go delikatnie w nosek. Przyciągnął ją do siebie za biodra. Czuł ciepło bijące od jej ciała i słodki zapach perfum. Jej oddech był spokojny. Pochylił się, całując kącik jej ust. Rozchyliła delikatnie wargi, na co odpowiedział jej głębszym pocałunkiem. Rozkoszował się miękkością i ciepłem jej warg. Przesunęła dłoń na jego kark, przyciągając go ku sobie.
- Skończcie się miziać i chodźcie mi pomóc. - jęknęła Sophie, przechodząc z jednego pokoju do drugiego. Zayn spojrzał pytająco na dziewczynę, a ta tylko przewróciła oczami, po czym pociągła go do pokoju, szurając kapciami. Doskonale wiedziała, co będą robić. Plany Blondynki wcale nie wypaliły, bo za każdym razem, gdy Hope grała poprawnie, Zayn dołączał do niej i kończyło się to totalną plątaniną dźwięków fortepianu i śmiechu obojga. Sophie się nie śmiała, chciała jak najlepiej wypaść na próbach, a przez ostatnie tygodnie opuściła się i musiała sporo nadrobić. Wygoniła ich z pokoju, choć patrząc na nich mimowolnie zaczynała się śmiać.

                                                          ~*~
Obiecałam wczoraj i jest rozdział. :)
Jak Wam się podoba i czy w ogóle się podoba? Coś zmienić? Macie sugestie? Piszcie śmiało, nie gryzę. :D
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem, jesteście cudowne! Liczę na więcej. :)
Przepraszam, jeżeli są jakieś błędy.
Kolejny rozdział pojawi się pewnie z opóźnieniem, ponieważ mam zaplanowane następne dni i na razie nie widzę możliwości, ale kto wie? Może mnie zmobilizujecie? xx
Jeżeli chcecie, żebym wpadła na Waszego bloga to podajcie linki w komentarzu. :) x

Zapraszam na bloga Natalii, która jest tak wspaniała i kochana ( nawet gdy temu zaprzecza ), że to wszystko przeniosło się na jej opowiadanie, które jest nie do opisania! Po prostu magia! *-*
                                    http://lying-naked-on-the-floor.blogspot.com/
     

piątek, 1 marca 2013

Rozdział 20

      Sterta porozrzucanych po całym pokoju ciuchów nie przeszkadzała Zaynowi ani trochę. Wręcz przeciwnie, co chwilę dorzucał do niej kolejną bluzkę, bądź koszulkę. Nic nie szło po jego myśli. Wywiad, który przeprowadzał w towarzystwie Louisa przeciągnął się, niszcząc tym samym część jego planów.
- Stary, kto to potem posprząta? - zakpił Niall, rozsiadając się w fotelu. Ułożył głowę na jednym z podłokietników, przez drugi zaś przewiesił nogi i obserwował poczynania przyjaciela.
- Pomógłbyś mi, a nie. Nie wiem co założyć... - rzucił w niego fioletowym t-shirtem, otwierając kolejną szafę, po czym usiadł przed nią i wpatrywał się jak poprzednio.
- Mam! Ciuchy ubierz! - zaśmiał się ze swojego dowcipu Niall, przywołując tym samym do pokoju Harryego. Ten jedynie rozejrzał się dookoła po czym z niedowierzaniem na twarzy wyszedł, krzycząc coś na temat tego, co kobiety potrafią zrobić z człowiekiem. - Podobasz się Hope, nawet jakbyś w pidżamie poszedł to będzie zachwycona.
- Ty nic nie rozumiesz. Ona będzie wyglądać jak zawsze - idealnie...
- Ugh. - westchnął Blondyn, zeskakując z fotela. - Idę po Danielle. - skierował się do wyjścia.
Oczy dziewczyny rozszerzyły sie do granic możliwości, gdy tylko otworzyła drzwi i przekroczyła próg pokoju. Spojrzała z politowaniem na Mulata, który tylko rozłożył bezradnie ręce, wzdychając przy tym ciężko. To nie była jego wina, że stresował się, jak nigdy. Sam nie wiedział czemu, ich pierwszy pocałunek mieli już dawno za sobą. Jednak zawsze ktoś był obok nich. Nigdy nie zostawali sami na dłużej.
- Będzie dobrze. - poklepała go po ramieniu, uśmiechając się przyjaźnie. - Nie masz czym się denerwować, Zayn. Wszytko będzie dobrze, a nawet jeśli, to nie wygląda mi na taką, co by uciekła od razu. - stwierdziła, rozbawiając go swoimi słowami. - Właśnie tak. Tak się uśmiechaj, a będzie Twoja, o ile już nie jest. - puściła mu oczko, zamykając za sobą drzwi.
- Dzięki!
      Zamknęła oczy, pocierając lewą dłoń o ramię. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Siadała na kanapie, chwilę później gwałtownie z niej wstawała, robiąc kilka kroków i z powrotem wracała na miejsce. Przeżywała najbardziej stresujące chwile jak dotychczas, a wiadomość, o tym, że chłopak przyjechał wcale nie pomagała, a jedynie pogarszała sytuację.
-No idź otwórz! - syknęła Sophie, którą męczył nie mały kac po wcześniejszym balu z Kim w klubie. Poderwała się, poprawiając bluzkę. Wypuściła powietrze, ciągnąc za klamkę. Kąciki jej ust powoli uniosły się, a po chwili uśmiech obejmował też jej oczy.
- Ślicznie wyglądasz. - oznajmił, a Hope ukryła twarz w kwiatach od Zayna, czując jak jej policzki płoną. - Gotowa? - uśmiechnął się, podając jej rękę. Chwyciła ją, splatając ich palce.
      Mała, porośnięta bluszczem kawiarnia z mnóstwem rabatek, idealnie zapełnionymi różnokolorowymi kwiatami, zapraszała swoim uroczym wyglądem. Wydawała się być przytulna, jak się okazało właśnie taka była. Ich przybycie oznajmił mały dzwoneczek, znajdujący się nad drzwiami, co tylko dodawało temu miejscu uroku.
- Dzień dobry, pani Noran! - przywitał się Zayn, a Hope nie do końca wiedziała do kogo się zwraca. Po chwili zza lady wyłoniła się niska kobieta o siwych włosach, niesamowicie zielonych oczach i przemiłym wyrazie twarzy. Na ich widok uśmiechnęła się szeroko, po czym przytuliła Mulata i, co odrobinę zdziwiło dziewczynę, ją również. Była silniejsza niż sądziła, a jej zapach przypominał zapach babci Brunetki.
- Miło Cię widzieć chłopcze i Ciebie również... - przerwała, uśmiechając się ciepło do dziewczyny.
- Hope. - podała staruszce rękę.
- Co Was do mnie sprowadza?
- Najlepsze ciasto i gorąca czekolada w Anglii. - Zayn oblizał usta, na potwierdzenie swoich słów, a ona zaśmiała się melodyjnie, po czym zniknęła za ladą. Ponownie złączył ich dłonie, prowadząc ją do stolika. - Kilka lat temu... - zaczął, widząc pytający wyraz twarzy dziewczyny. - ... byliśmy na Wakacjach w Londynie. Moja młodsza siostra - Waliyha - znalazła to miejsce. Uciekała z domku, gdy chłopak z Nią zerwał przez telefon. Wiesz, taka zemsta na Nas za własne błędy. - przewrócił oczami, a Hope zachichotała. - Oczywiście, jak na brata przystało musiałem ją znaleźć i dodatkowo kryć przed rodzicami. Nie było łatwo, ale w końcu znalazłem. Siedziała tutaj, z panią Noran, która opowiadała jej o swojej pierwszej miłości i leczyła złamane serce gorącą czekoladą. Pomogło. Od tamtej pory przyjeżdżaliśmy tu zawsze gdy była taka możliwość. Nikt nie wiedział czemu to robiliśmy, rodzice się dziwili, a my mieliśmy słodką tajemnicę. Słodką jak gorąca czekolada. - uśmiechnął się pod nosem. - Ale wiesz co w tym miejscu jest najwspanialsze? - zaprzeczyła, a on kontynuował. - Zawsze jest tak samo. Cicho, spokojnie, z radia lecą ulubione piosenki pani Noran i nikogo nie obchodzisz. Możesz tu siedzieć ile chcesz, a i tak się nie nudzi.
Rozglądnęła się, było tak jak powiedział. Przy stolikach obok siedziało zaledwie kilka osób, które wcale nie zwracały na nich uwagi.
- Idealne. - wyszeptała. - Tęsknisz za siostrą?
- Bardzo. Za wszystkimi trzema. Wiesz, może i są czasem nieznośne, ale bez nich to nie to samo. - uśmiechnęła się i spuściła wzrok. Nigdy nie miała okazji zatęsknić za nieznośną siostrą, czy bratem. Mogła jedynie domyślać się, że to, co czuje jest podobne do tego, gdy tęskni za Sophie bądź Willem.
- Hope? - przerwał milczenie. - Jak długo będziesz jeszcze w Londynie? - spytał.
- Ja... Właściwie to nie wiem. Moja wizyta tutaj przeciągnęła się. Miałam już chwilę temu wrócić do dziadków... - wzruszyła ramionami.
- A kiedy wracasz do domu? - drążył temat. Chciał wiedzieć ile mają czasu zanim rozstaną się na dłużej. Oboje wiedzieli, że to kiedyś nastąpi. One Direction musi zająć się promocją płyty, później trasa koncertowa, a Hope wróci do domu, do szkoły.
Spojrzała na niego pytająco, nie do końca rozumiejąc.
-To znaczy, kiedy wracasz do swojego domu, do rodziców... - wytłumaczył, a klatka piersiowa dziewczyny zaczęła coraz szybciej unosić się i opadać. Nie chciała o tym mówić, ale nie wybaczyłaby sobie, gdyby go teraz okłamała. Nie tak chciała budować ich relację. Zagryzła wargę. Odważyła się spojrzeć na Zayna. Wpatrywał się w nią oczekująco.
- Nie mam rodziców. - wyszeptała ledwie słyszalnie, bawiąc się palcami. On jednak usłyszał.
Teraz, albo nigdy.
- Moja mama zmarła przy porodzie. Tato był policjantem, został postrzelony gdy miałam kilka lat. Było za późno. Nawet ich nie pamiętam...
- Przepraszam. - wstał, a sekundę później kucał obok jej krzesła. Złapał delikatnie jej podbródek i skierował w swoją stronę. - Nie chciałem...
- W porządku, nie wiedziałeś. - posłała mu wymuszony uśmiech, co nie umknęło jego uwadze. Przytulił ją mocno, składając pocałunek na jej czole. 
- Zależy mi na Tobie, najbardziej na świecie. Chcę, żebyś wiedziała, że to, co się dzieje teraz w mojej głowie i duszy jest czymś nowym i wspaniałym. Od pewnego czasu jesteś bardzo ważną częścią mojego życia i chcę żeby tak zostało na zawsze. Nie chcę Cię tracić, nigdy. - wyszeptał, opierając swoje czoło o jej. Nie wiedziała jak dobrać słowa, by nie zepsuć tej chwili. Postanowiła nic nie mówić. Złączyła ich usta, oplatając kark Zayna swoimi dłońmi. Przyciągną ją bliżej, gładząc ręką jej plecy. Oboje lubili łaskoczące uczucie w brzuchu, które towarzyszyło im z każdym ich dotykiem czy pocałunkiem. Tak było idealnie. Oboje byli idealni, dla siebie.

                                                               ~*~
Witam :D
Obiecałam rozdział za tydzień, a jest wcześniej.
Podoba Wam się? Bo ja sądzę, że jest... spoko :)
Co będzie dalej? Sielanka? Macie jakieś spekulacje, wizje co do dalszych losów? Może ktoś zgadnie. :D
Wahałam się, czy dodać, bo było mało odsłon rozdziału, ale postanowiłam dodać, bo może ktoś już zapomniał o mnie i ma w nosie tą historię, więc to nie miałoby sensu.. :)
Dziękuję, bardzo dziękuję tym, którzy o mnie nie zapomnieli i czytają, komentują. To bardzo wiele dla mnie znaczy i jest dla mnie bardzo ważne. 
Zapomniałam kogo informować i niektórzy zmienili nicki, więc jeżeli chcesz być informowana o rozdziałach, zostaw nick twittera w komentarzu. :)

Jeżeli chcecie umierać z zniecierpliwienia i zachwycać się każdym czytanym słowem, to mówię Wam > http://lying-naked-on-the-floor.blogspot.com < mojej kochanej Natalii, jest IDEALNY. Bohaterowie są cudowni, cholernie oryginalni i historia jest niecodzienna :)

Do następnego, kociaki! Ładnie proszę o komentarze. xx
                                           
                                               czytasz = komentujesz :)

sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 19

                                                        WRÓCIŁAM
                                                              ~*~
- Dlaczego nie chcesz iść? Nawet ja mam ochotę. - spytała Sophie, podnosząc głos, przy okazji zmieniając pozycję. Hope przygrywała jej na fortepianie. Nie była wirtuozką tego instrumentu, ale potrafiła grać melodie, do których tańczyła. Słyszała je wiele razy. Zawsze ta sama melodia do tego samego ćwiczenia, czy układu.
Opuściła ręce, tym samym przerywając grę i rozgrzewkę Blondynki. Ta spojrzała na nią z ukosa, łapiąc się pod boki - nie lubiła kiedy jej się przerywa.
- Nie mam ochoty, po prostu. - wzruszyła ramionami. - Jeszcze raz? - wskazała podbródkiem na fortepian, ale dziewczyna zaprzeczyła. Poprawiła pudrowe baletki, po czym oparła się łokciami o instrument, głowę układając na dłoniach.
- Czyżbyś się już z kimś umówiła? - wyszczerzyła się, ruszając brwiami.
Przewróciła oczami.
Jednym ruchem przejechała po klawiszach, po czym zamknęła fortepian. Potrząsnęła głową, widząc jak przyjaciółka dalej ją obserwuję. - No co?
- Udało się! - wrzasnęła Kim, która wparowała do pokoju z uniesionymi rękoma, zabawnie nimi ruszając we wszystkie strony świata.
- Masz na myśli włamanie się tutaj, czy o czymś nie wiem? - spytała Hope, mijając ją w drzwiach z delikatnym uśmiechem. 
- Anth mnie wpuścił! - krzyknęła za nią. - Harry się zgodził, to znaczy słuchałam jego kazania przez dobre 15 minut, ale w końcu się zgodził. - uśmiechnęła się delikatnie, opadając na fotel. Sophie uniosła oba kciuki do góry, odwzajemniając uśmiech. - Mam odbierać każdy jego telefon. Fajnie... - zaczęła się śmiać.
- Po prostu się martwi... - wcisnęła się obok niej, za co została skarcona głośnym protestem Kimberly.
- Gdybym chciała brać prochy, to bym to zrobiła. Ale nie chce, On tego nie rozumie. Nie po to spędzam kilka godzin tygodniowo z Narkotykowa Nazistką, żeby teraz się poddać i do tego wrócić. Ugh... - westchnęła - Kazał mi obiecać, że nie dotknie mnie żaden facet. - rozłożyła ręce. Nie do końca rozumiała to, jak bardzo troszczył się o nią Loczek. Trochę ją to irytowało. On ją irytował. I choć była mu wdzięczna za wszystko - za to, że mogła wyjść z tego, co nazywała ''gównem'', to że poznała Hope i Sophie, które o nic nie pytały
- Zależy mu na Tobie, chce żebyś była bezpieczna. -oznajmiła Hope, która pojawiła się z kubkiem gorącej czekolady. Podała go Kim. - Nawet jeżeli jest nadopiekuńczy, musisz na to pozwolić, a będzie już tylko lepiej. - uśmiechnęła się. - Zdajecie sobie sprawę z tego, że nie mam co założyć... - jęknęła otwierając szafę Sophie. Blondynka uśmiechnęła się promiennie, stając obok niej, a po chwili dołączyła do nich Kim. To oznaczało, że tego wieczoru będą w komplecie.
      Zacisnęła powieki, marszcząc nos. Czekała na moment, w którym jej węch przyzwyczai się do charakterystycznego zapachu. Choć tak na prawdę można by to nazwać smrodem. To było o wiele lepsze określenie.
Obłoki dymu unoszące się nad salą, spocone twarze i odurzająca woń alkoholu - normalność w każdym klubie, bez wyjątku. Ocierające się o siebie pary, tworzyły normalny widok w miejscach takie jak te. Można by powiedzieć - codzienny. Właśnie po to ludzie chodzili do klubów, żeby zaszaleć i być może niczego później nie pamiętać. Hope jednak od jakiegoś czasu spędzała takie wypady inaczej niż większość imprezowiczów. Już raz przejechała się na zbyt dużej ilości alkoholu we krwi i nie chciała przeżywać tego wszystkiego od początku.
Oblizała kolorową słomkę, odstawiając szklankę na bar. Obserwowała chichrające się przyjaciółki. Definitywnie przesadziły, ale nie zamierzała odbierać im zabawy, nie robiły nic złego. Skoro ona nie piła, pozwoliła im.
- Powiem Ci coś, Kim.. - oznajmiła Sophie. Wyglądała na skupioną, Tak jakby chciała powierzyć jej sekret. Zbliżyła się do ucha dziewczyny, po czym odsunęła się i chwyciła ponownie szklankę, dopijając trunek. - Hope spała z Zaynem. - powiedziała, po czym obie zaczęły głośno chichotać. Sophie oderwała wzrok od dziewczyny i przeniosła go na Hope. Sądziła, że Kim to wie, choćby nawet od Harryego, który nie umie trzymać języka za zębami i czasem jest zbyt wylewny, mimo to zarumieniła się delikatnie. Nie miała czym się przejmować, nawet jeśli nie wiedziała, to raczej nie będzie wiele pamiętać.
- Jak było? - spytała Kim, nie przestając chichrać się jak idiotka. Brunetka ukryła twarz we włosach, czując jak jej policzki płoną. Zeskoczyła z wysokiego, obitego czarną skórą krzesła i zrobiła kilka kroków, po czym zginęła w tłumie klubowiczów.
Spocone, wijące się ciała młodych ludzi nie przeszkadzały jej. Miała swój kawałek parkietu, po którym pewnie stąpała, a reszta była jej obojętna.
Obróciła się gwałtownie, gdy poczuła jak ktoś chwyta ją za ramiona. Chwilę później stała twarzą w twarz z lekko wstawionym blondynem, który lustrował ją wzrokiem z szerokim uśmiechem. Uniosła brwi, spoglądając na jego ręce, znajdujące się na jej ramionach, po czym spojrzała na niego wymownie. Ani drgnął, szarpnęła, ale on tylko ścisnął mocniej. Po chwili przeniósł prawą rękę na jej talie.
- Zapomnij. Znajdź sobie kogoś innego. - warknęła, doskonale wiedząc o co mu chodzi.
- Już znalazłem odpowiednią osobę. - powiedział zalotnie, próbując chwycić ją za policzek. Zrobiła krok w tył, co nie było dobrym pomysłem. Niska, niebieskooka Blondynka skrzywiła się, gdy Hope pchnęła ją delikatnie, ale po chwili wzruszyła ramionami i wróciła do tańca.
Uznała, że nie musi nic więcej mówić, więc ruszyszyła przed siebie. Zamierzała znaleźć Sophie i Kim zanim zrobią coś głupiego.
- Tooo? Jak będzie? - usłyszała za sobą, a po chwili poczuła dłoń na nadgarstku. Zacisnęła pięści, odwracając się. Pokręciła głową z niedowierzaniem. Coraz bardziej żałowała, że tu przyszła.
- Niedostępna, lubię takie. Nie musisz grać, znam takie jak Ty. Podroczysz się i pójdziesz gdzie będę chciał. Oszczędźmy sobie tego. - położył swoją spoconą dłoń na jej karku. Wyrwała się gwałtownie, co mu się ani trochę nie podobało. - Jesteś szmatą, jak inne. Nie rób z siebie księżniczki. - zaśmiał się.
- Zostaw mnie. - zacisnęła powieki. - Marnujesz czas, nic z tego nie będzie.
- Ty tak twierdzisz, ja ...
- Powiedziała, żebyś ją zostawił. - przerwał mu spokojny i opanowany głos. Oboje odwrócili się, oczy dziewczyny momentalnie nabrały blasku.
- Nie Twoja sprawa, Romeo. - warknął, wracając do tego co bardziej go interesowało, a mianowicie Hope.
-Właśnie, że moja. - odparł, nonszalancko odbijając się od ściany. Zrobił jeden, długi krok  i znalazł się przy nich. Złapał delikatnie Hope za ramiona i odsunął, po czym zasłonił ją długością swojego ciała.
- Jeszcze tu jesteś? Znajdź sobie inną dziwkę, ta jest moja...
Te kilka słów wystarczyło, by w Zaynie się zagotowała złość. Nazwał Hope ''dziwką'', a on nie zamierzał tego tak zostawić. Nikt nie miał prawa wyzywać osób na których mu zależało. Przyciągnął go za koszulkę, po czym pchnął z całej siły na ścianę. Chłopak podniósł głowę, zrobił kilka chwiejnych kroków, a jego pięść spotkała się z twarzą Mulata. Malik w odwecie zrobił to samo, a zszokowany jego szybkością chłopak upadł na ziemię.
- Zayn! - wrzasnęła z przerażeniem, kiedy ten podnosił go za koszulkę. - Zayn! Zostaw! - podbiegła, łapiąc go za pięść wycelowaną w Blondyna, który unosił obie ręce w geście kapitulacji. - Proszę. - spojrzała na niego błagalnie. Puścił chłopaka, a Hope wykorzystała jego wolną rękę i chwyciła za nią.
Bez słowa ciągnęła go za sobą, od czasu do czasu zerkając na niego ukradkiem. Miał zakrwawioną wargę, na której powoli robił się mały strupek, a z nosa sączyła się delikatnie krew. Zagryzła wargę, uświadamiając sobie, że to przez nią stało się to, co miało miejsce chwilę temu.Zrobiło się jej gorąco na samą myśl o tym, co go czeka kiedy ktokolwiek się o tym dowie. Był
- Usiądź. - poprosiła, wskazując wolne miejsce obok umywalki. -Zgrabnie podskoczył i po chwili siedział już na miejscu.
- Co tu robisz? - urwała kilka papierowych ręczników, zwinęła je w coś na kształt kulki i delikatnie zmoczyła.
- Przywiozłem Harryego, Kim nie odbierała telefonu i omal nie wpadł w szał. - przewrócił teatralnie oczami. - Chciałem też zobaczyć się z Tobą... - dodał ciszej, uśmiechając się łobuzersko. Udała, że tego nie słyszała, choć jej serce zrobiło koziołka gdy tylko wypowiedział te słowa. Pochyliła się, by lepiej wszystko widzieć, po czym delikatnie przejechała ręcznikiem, starając się nie pogorszyć sprawy. Syknął, zaciskając powieki. Potrząsnęła głową, kontynuując.
- Dziękuję. - wyszeptał, a jego gorący oddech uderzył o jej usta.
- To raczej ja powinnam dziękować. Mój Ty bohaterze. - zaśmiała się uroczo, składając na jego policzku mokrego całusa.
- Za co to? - uniósł brwi. Wzruszyła ramionami, rumieniąc się. - Uwielbiam jak się rumienisz. - przyciągną ją do siebie, owijając rękę wokół jej talii. Złożył na jej ustach subtelny pocałunek, przez co jego naruszona warga dała się we znaki. Nie przerywając, chwycił ją delikatnie za biodra, unosząc i sadzając na miejscu, które wcześniej zajmował on. - Co powiesz na kolację? - spytał, odrywając się od jej miękkich ust, a ona uśmiechnęła się szeroko.
- Idziemy? - podał jej rękę. Chwyciła ją, uśmiechając się delikatnie. Zdecydowanie chciała opuścić klub, musiała jeszcze tylko znaleźć Sophie.
                                                           
                                                               ~*~
Tęskniliście? Bo ja tak. :D
Wracam. Na stałe. Ktoś się cieszy? Ja się cieszę. Brakowało mi Was. ;*
Rozdział jest jaki jest, ale taki ma być i nie pojawił się bez powodu.
Przerwa mi się przydała, napisałam rozdziały do przodu, więc mogą one pojawiać się częściej, jeżeli będziecie chciały. Myślałam, żeby to było co tydzień, czy coś takiego... :) Oczywiście mam nadzieję, że tak wiele osób o mnie nie zapomniało i będziecie ze mną. Chciałabym żebyście uszanowały moja pracę i skomentowały. Nie musi być to pochlebstwo, bo mogło Wam się coś nie spodobać. :))
Dziękuję dziewczynom, które pisały do mnie na ask.fm bądź twitterze. :)
Dziękuję Natalii, która mi cholernie pomogła i jest kochana. ;*  http://lying-naked-on-the-floor.blogspot.com/ Odwiedźcie to cudo, a się przekonacie, że nie kłamię. :) x
Jeżeli macie pytania o rozdziały, opowiadanie, coś was trapi, bądź potrzebujecie pogadać to śmiało. Zapraszam:
Twitter: > klik <
Ask.fm: > klik <
Zostaw po sobie ślad, zmotywuj mnie. xx
Zmieniałam nazwę, wiec teraz będę shawty natalie nie zdziwcie się, gdy odwiedzę Wasze blogi. To wciąż ja. :D

niedziela, 27 stycznia 2013

OGŁOSZENIE!

Witam wszystkich, chciałam Wam coś powiedzieć...
No więc postanowiłam, że zrobię sobie przerwę. Czemu? Cóż, jest mi okropnie ciężko i smutno. Zostałam dziś w domu, chciałam poprawić rozdział i być może opublikować, ale wylądował w koszu, który z resztą opróżniłam. Nie wiem co robię źle, na prawdę. Mam 27 obserwatorów, którzy chyba mnie zlewają. Staram się być na Waszych blogach jak najczęściej. Liczba komentarzy w stosunku do wejść to drastyczna różnica i to mi nie pomaga.

Rozdziały pojawiają się rzadko, ale nie dlatego, że mi się nie chce dodać. Tak nie jest, lubię dodawać rozdziały. Po prostu wcześniej gdy to robiłam udzielaliście się, komentowaliście i tym samym pokazywaliście, że jesteście ze mną i determinowaliście mnie.
Postaram się to wszystko przemyśleć, być może napiszę kilka rozdziałów do przodu i jeżeli wrócę będą się one pojawiać częściej.
To by było dobre, czy wolicie jak są rzadziej? Liczę sie z waszym zdaniem, wiec możecie mi napisać co mam zmienić by było lepiej, będzie mi łatwiej.
To by było spełnienie marzeń gdyby było tu coś takiego jak czytasz=komentujesz ale chcę żeby czytanie tego bloga było dla was przyjemne. :)
Wrócę tu za około miesiąc, po feriach (11.02 - 23.02), może wcześniej. Nie wiem nawet czy chcecie żebym wróciła. Chcecie? Może gdy odpoczniecie trochę ode mnie będzie lepiej? Może gdy wrócę będzie lepiej? Chciałabym. Bardzo, bardzo bym chciała. :)

Polecam Wam bloga niesamowitej Natalii, którą uwielbiam. Na prawdę zajrzyjcie bo warto! Historia Chels i jej przyjaciela dopiero się zaczyna, a ja jestem w niej zakochana. Ma wielki talent!
 >> LINK <<


Wszelkie pytania na ask.fm LINK bądź Twitter: @HotStuffNiall
Do napisania, jeżeli oczywiście chcecie... To jakiś miesiąc, pewnie będę tęsknić. :< Wszystko jest możliwe, nie powiedziałam ostatniego słowa.

sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział 18

Cześć i czołem!
Wiem, że prawie nikt nie czyta tego co pod spodem, więc pisze to tu... Przepraszam za opóźnienie, ale miałam brak weny, problemy i sprawdziany w każdy dzień. Dodatkowo blogger ze mną nie współpracował. -.-
Chciałam podziękować Liv. za wyciągnięcie mnie z doła i bardzo miły internetowy monolog na temat bloga. Wiesz, że Cię kocham i wierzę, że kiedyś się spotkamy.
Dziękuję, za komentarze kociaki i za to, że pisałyście do mnie na ask.fm i twittera tym samym dając znak o tym, że ktoś na prawdę to czyta. Dziękuję. ;*
Miłego czytania! ♥                          
                                                           ~*~
      Zmęczona, przekręciła się na drugi bok, usiłując wrócić do poprzedniej czynności - spania. Nie przychodziło jej to łatwo, więc zrezygnowała. Podniosła się na łokciach i przeleciała wzrokiem po całym pokoju. On nie był jej, to nie był ten, w którym zostawiła swoje rzeczy. Spojrzała na miejsce obok - pusto. Przejechała dłonią po pościeli, była zimna, co oznaczało że spała sama. Zayn wyszedł, ale ona tego nie pamiętała. Sięgnęła pamięcią i była wręcz pewna, że zasypiała przy nim. Nie roztrząsała tego zbyt długo.
Powoli przejechała opuszkami palców po wargach, przypominając sobie smak jego ust na swoich. Zdała sobie sprawę, że z największą przyjemnością pocałowałaby go ponownie i ponownie i jeszcze raz. Skarciła się w duchu i opadła na poduszki, wydając przy tym ciche jęknięcie. Nie wiedziała na czym stoi i nic nie stało się łatwiejsze, a może wręcz przeciwnie...
Uśmiechnęła się pod nosem, wpatrując się w kolorowy t-shirt, który z pewnością nie należał do niej. Pachniał nim. Tak samo jak on w nocy. Walnęła się z otwartej pięści, zdając sobie sprawę z tego, jak musi wyglądać przyciskając do siebie koszulkę, dodatkowo ją wąchając. Miała szczęście, że była sama w pokoju.
- Co się z Tobą dzieje, Hope? - spytała samą siebie, wzdychając. Miała mętlik w głowie odkąd zobaczyła Zayna u siebie w domu, a z każdym ich spotkaniem było coraz gorzej. Nie ukrywała, że ich ostatnia rozmowa, zakończyła się przyjemnie. Bynajmniej dla niej. - Świetnie, jeszcze gadam sama ze sobą. Po prostu genialnie. - fuknęła na siebie. - Stop! - pociągnęła za koniec bluzki i ściągnęła ją z siebie. Nie mogła siedzieć w tym pokoju cały dzień, musiała wrócić do Sophie, która i tak będzie prawić jej kazanie.
      Pchnęła drzwi, stając przed lustrzanym odbiciem pokoju, z którego przyszła. Może jedyną różnicą była Kimberly siedząca przed telewizorem i Sophie nieustannie przeglądająca magazyn ogrodniczy.
-Dzień dobry. - powiedziała nie odrywając wzroku od gazetki, przekręciła kartkę i upiła łyk kawy.
-Cześć... - powiedziała niepewnie, odkładając łańcuszek na szafkę. Wiedziała, że Blondynka jest zła. Nie była dobrą aktorką. - Sophie...
- Wykąp się, przebierz i co tam chcesz, później tu przyjdź po tabletkę i coś na kaca. - rzuciła, choć może bardziej rozkazała. Hope pokiwała głową na znak, że zrozumiała i posłała pytające spojrzenie Kim, która tylko wzruszyła bezradnie ramionami i powróciła do oglądania telenoweli. Zrezygnowana, wyciągnęła potrzebne jej rzeczy i zamknęła się w łazience.
Dziewczyny spojrzały na siebie w tym samym momencie, szeroko się uśmiechając.
- Faza pierwsza zakończona pomyślnie. Czas na fazę drugą. - uniosła brwi Kim, chwytając swój telefon z wielkim uśmiechem.
      Brunetka wybiegła z łazienki krzycząc tylko trzy słowa:
-Cholera, jak zimno! - jej celem było łóżko, ale niestety to miejsce było już zajęte. Momentalnie oblała się rumieńcem.
-Cześć! - krzyknął Niall, rozpychając się łokciami, uderzając przy tym Harryego, który był w pełnej gotowości by mu oddać, nawet jeżeli robi to nieświadomie.
-Cholera. - wypaliła ponownie i momentalnie zakryła usta ręką. Patrzyła na nich przez chwile, zastanawiając się co oni tu robią i czy słyszeli jak śpiewa pod prysznicem.. - Hej frajerzy. - poprawiła się i wzięła rozpęd, padając jak długa na łóżko, a raczej na Harryego, Nialla i Zayna, którzy na nim urzędowali. Niall i Harry rzucili w nią wiązanką wyzwisk, a Malik śmiał się jak opętany, podobnie jak Liam i Louis siedzący na kanapie z Kim i Sophie.
-Ugh! - wydął usta Harry. - Jesteś Taka mądra, bo nie musiałaś spać w jednoosobowym łóżku z Zaynem. - skrzyżował ręce na piersiach. Hope prychnęła, dla niej wizja nocy z Malikiem nie wyglądała tak tragicznie jak przedstawiał to swoją miną Loczek. Nie teraz, może kiedyś, gdy oszukiwała samą siebie... - Nie bój się, wszystko wyśpiewał jak na spowiedzi. - strzepał niewidzialny pył z bluzki, a ona zamarła. Oczy rozszerzyły jej się do granic możliwości, a usta miała lekko otwarte. Dotarło do niej co powiedział Hazz.
-Czyli? - spytała, a w jej gardle pojawiła się ogromna gula.
-Jak tak można? To po prostu niewyobrażalne. Do głowy by mi nie przyszło... - pokręcił głową z niedowierzaniem. Miała ochotę kopnąć go w twarz. Zwlekał, a ona umierała z niepewności. Co jeśli był w takim stanie, że faktycznie wszystko mu wyśpiewał?
- Upić się do nieprzytomności... To przekracza wszelkie granice. - spojrzała na niego, przyswajając informacje. Zaczęła się śmiać, po chwili dołączył do niej Niall, później Harry i tak śmiali się z nie wiadomo czego. Przekręciła się, tak by było jej wygodnie i bez nadwyrężania mięśni mogła oglądać telewizje. Czuła na sobie wzrok Zayna i bała się odwrócić. Gdyby to zrobiła, zalałaby ją jeszcze większa fala gorąca niż dotychczas.
- Co robimy? - spytała Kim. Wszyscy wzruszyli ramionami. Co mogli robić w hotelu? Nie mieli zbyt wielu możliwości.
- Na dole jest basen... - poinformowała ich Sophie. - Idziemy? - uniosła brwi, spotkała się z szerokimi uśmiechami, co uznała za "tak"
- Ja nie idę. - oznajmiła Hope.
- Czemu? - spytała Kim z zaskoczeniem. Spojrzała na Sophie, była równie zdziwiona i odrobinę przestraszona. Spojrzała na nich znacząco, tak by dać im do zrozumienia, że nie ma zamiaru mówić tego na głos przy chłopcach. Po chwili do nich dotarło, co chce im niemo powiedzieć i odpuściły.
      Zamierzała wylegiwać się przez resztę dnia, do momentu kiedy będzie musiała się wymeldować z hotelu, ale jej plan się nie powiódł. Spacer do pobliskiego sklepu po słodycze, skończył się rozmową z kuzynami. Nie miała na to ochoty, postanowiła się wymigać, co nie było trudne. Zadowolona z siebie wróciła do pokoju, przed którym czekała na nią niespodzianka. Obok drzwi siedział chłopak, wpatrujący się w podciągnięte pod brodę kolana. Zrobiło się jej gorąco i czuła Chrząknęła, dając znak o sobie.
- Ty nie na basenie? - spytała, otwierając drzwi.
- Harry zabrał mi klucz, nie mam się gdzie podziać. - powiedział patrząc na nią. Udała, że się zastanawia nad tym co powiedział, a Zayn się zaśmiał, podnosząc się. -Tooo... mogę? - wskazał podbródkiem pokój. Zawahała się, nie wiedząc co zrobić. Chciała go wpuścić, a jednocześnie się tego bała.
- Masz u mnie dług, Malik. - odezwała się po chwili i wpuściła go do środka.
- Gdzie byłaś?
- Czemu pytasz, aż tak się stęskniłeś? - spytała sarkastycznie.
Owinął rękę wokół jej talii i obrócił tak, żeby mógł widzieć jej twarz.
-Może... - szepnął jej prosto w usta, które znajdowały się kilka centymetrów od jego. Błądziła, zdezorientowanym wzrokiem po jego twarzy, kiedy naparł swoimi wargami na jej. Zszokowana, początkowo nie oddała pocałunku, minęła chwila zanim zrozumiała co się dzieje. Zarzucając rękę na jego szyję, przyciągnęła go bliżej, o ile to było możliwe, drugą ręka zmierzwiła jego kruczoczarne włosy.  
Zapomnij, kocie - pomyślała, kiedy Zayn przejechał językiem po jej wardze. Nie zamierzała tak łatwo ułatwiać mu dostępu do środka jej buzi. Odsunął się i oparł swoje czoło o czoło Hope.
- Zdecydowanie tak, tęskniłem.
- Jesteś bezczelny. - stwierdziła całkiem poważnie. Uśmiechnął się i otarł swoim czubkiem nosa o jej, podarowując jej eskimoski pocałunek. Zachichotała, gwałtownie odsuwając się od niego. Zachwiał się delikatnie na nogach, po czym powiódł za nią wzrokiem.
Czuła się co najmniej dziwnie, czuła się tak po raz pierwszy. Był na wyciągnięcie ręki, a mimo tego tak daleko. Bała się myśleć, że on, Zayn Malik, człowiek który do niedawna był na jej czarnej liście, teraz tak po prostu owinął ją sobie wokół palca. Jeszcze nikt nie doprowadził jej do takiego stanu jak Czarnowłosy. Samą obecnością sprawiał, że czuła jak jej serce wykonuje fikołka i wcale nie wraca do normalnego stanu. Kiedy ją całował, wokół nich wybuchały fajerwerki i mogliby tak trwać wietrznie.
- Coś się stało?
- Tak, Zayn. Nie wydaje Ci się, że to co stało się wczoraj i dzisiaj... - zagryzła dolną wargę, próbując dobrać odpowiednie słowa. -... to powtórka z czasów kiedy mieliśmy po naście lat?
- Nie. Do niczego nie doszło. Poza tym nie żałuję. Żadnego słowa, żadnego gestu. Niczego. Mógłbym powtórzyć wszystko, co powiedziałem. - uśmiechnął się delikatnie. Przejechał dłonią po włosach, zatrzymując ją na swoim karku. Odwzajemniła uśmiech, przetwarzając to co powiedział Mulat.
Kolejne dwie godziny Hope spędziła na obserwowaniu Zayna, który postanowił zrobić twitcama. Skoro miał już siedzieć w pokoju, a dziewczyna nie miała nic przeciwko, postanowił to wykorzystać i spędzić trochę czasu z fanami.

                                                                ~*~
To znów ja. xd Wyobraźcie sobie takiego dwugodzinnego twitcama Zayna. Asjhajjdjd. ♥