niedziela, 30 września 2012

Rozdział 12

      Mulat przechadzał się po pokoju Harrego, już od dobrej godziny, opowiadając mu jego własną przygodę z narkotykami. Chłopak słuchał go zafascynowany, z grymasem na twarzy i przerażeniem w oczach. Wiedział, że bez powodu mu tego nie opowiada, nie wiedział jednak, że on wie więcej niż myśli.
-Po co mi to mówisz? - spytał, starając się być jak najbardziej naturalnym, ale jego głos drżał.
-Powiem bez owijania w bawełnę. Wiem, że bierzesz. - powiedział Mulat na wdechu, przyglądając się mu. Uderzyła go fala gorąca i w mgnieniu oka stał się cały czerwony.
-Coś Ci się chyba pomyliło... - przełknął ślinę, podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Harry, nie kłam. Doskonale wiesz o co mi chodzi. Po co to robisz? - spojrzał na niego z troską, kładąc mu rękę na ramieniu.
-Zostaw mnie! - Zayn nie krył zdziwienia. - Nie będę o tym gadał, nie ma o czym. Nie wiem kto Ci takich bzdur nawtykał. Odpuść sobie. Mało masz swoich problemów? - ruszył w kierunku drzwi.
-Po co kłamiesz? Przyjaźnimy się. Chcemy Ci pomóc, pozwól Nam. - starał się go zatrzymać.
-Nie potrzebuje Waszej pomocy! Zrozumcie to w końcu! Czy to takie trudne?! Nie będę z nikim, o niczym rozmawiał. - wyszedł trzaskając drzwiami, zostawiając sfrustrowanego Mulata samego. Nie tego się spodziewał. Może to właśnie przez to, że zaplanował sobie tą rozmowę tak go rozczarowała... Sądził, że powie mu dlaczego kupował narkotyki, jaki ma problem i razem spróbują go rozwiązać. Przeliczył się.
      Hope ciągnęła Conora za rękę z zawiązaną, czarną chustką na oczach. Śmiali się z samych siebie. Na jego miejscu powinna być ona. Niosąc w ręce wielki koszyk, potykała się  pomiędzy salwami śmiechu, o różnego rodzaju patyki i kamienie, lezące na drodze, po której stąpali.
-Daleko jeszcze? Zabijesz Nas. - zaśmiał się.
-Już niedaleko... - rozglądała się dookoła w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca. -Jeszcze kawałek.
-Czy to koń? - spytał, gdy rozległo się rżenie.
-Może. - zachichotała, patrząc na zdezorientowaną minę chłopaka. -Dobra, koniec. - zatrzymała się, po czym odwiązała mu chustkę. Przymrużył oczy, chroniąc je przed oślepiającym go światłem.
-Niespodzianka! - krzyknęła obracając się w okół własnej osi.
-Co My tu robimy? - zdziwił się, widząc stadninę koni.
-Piknik. - wskazała na koszyk, który jeszcze chwile temu miała w ręku, teraz stał obok kocyka. Wyszczerzyła się i usiadła, po czym chłopak zrobił to samo. Rozmawiali co chwilę wybuchając śmiechem, który niósł się echem po pobliskim lesie.
-Idziemy się ścigać? - uniosła brwi.
-Ścigać? Nie za dobrze biegam... - położył się, spoglądając na nią.
-Nikt ci nie każe tego robić... - wstała i podała mu rękę. Kiedy ten nie zareagował, zaczęła biec.
-Poczekaj! - zerwał się z miejsca i zaczął ją gonić. Długo to nie potrwało. Zatrzymała się pod swoim celem. Po chwili pojawił się za nią Conor. Przerzucał wzrok z Hope, na stadninę koni. Nie zeszło długo, a znów był ciągnięty.
-Zwariowałaś? Nie wsiądę na konia. - oznajmił, gdy ta zakładała siodła.
-Wsiądziesz, wsiądziesz. Ja musiałam śpiewać, Ty musisz się przejechać. Spokojnie, pojadę z Tobą. - poklepała go po ramieniu. Pomogła mu wsiąść w miedzy czasie zapewniając, że nic im się nie stanie. Cieszyła się, że znów jeździ konno. Odkąd przyjechała do Londynu nie miała okazji tego robić. Tęskniła jednak za swoim koniem. Był dla niej wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju. Pozwalał jej wyżywać się jeżdżąc całymi dniami, gdy tego potrzebowała. Kochała go do takiego stopnia, że niektórzy uważali ją za nienormalną. Nie przejmowała się tym.
-Hope, telefon! - krzyknął Conor.
-Odbierz. - odpowiedziała bez namysłu, bawiąc się z koniem. Chwilę później przyszedł do niej ze skwaszoną miną. - Kto to? - wypowiedziała bezgłośnie. Nie odpowiedział, oddał jej telefon, obserwując jak oczy dziewczyny robią się coraz większe.
-Muszę jechać do chłopców. - wypowiedziała niemal szeptem.
-Wiedziałem. - westchnął.
-Zayn dzwonił. Musze im pomóc, obiecałam im. Nie moge ich teraz olać, jestem im potrzebna...
-Idź. - odpowiedział szybko, patrząc w dal.
-Przepraszam... Idziesz ze mną?
-Nie, posiedzę tutaj jeszcze. - chwyciła torebkę i zaczęła biec w kierunku samochodu. Nie zastawiała się na tym, że zostawia go samego, na środku polany. Jedyne nad czym się zastanawiała to to, dlaczego Zayn sobie nie poradził. Była przekonana, że da rade.
      Jak burza wpadła na podwórko chłopców, naciskając wiele razy dzwonek. Po chwili usłyszała kroki, po czym zza drzwi wyłonił głowę Liam.
-Cześć. - posłała mu delikatny uśmiech. Od razu ją wpuścił i pokierował na górę, gdzie w pokoju z otwartymi drzwiami siedział, a właściwie to leżał na łóżku, Zayn. Zapukała we framugę, a on raptownie się podniósł.
-Jestem. - powiedziała zestresowana. - Gdzie On jest?
-Zaprowadzę Cię. - przepuścił ją w drzwiach i jak obiecał, zaprowadził do Harrego.
      Siedział obok łóżka, z nogami podciągniętymi pod brodę i słuchawkami w uszach. Dostrzec można było jedynie jego bujne, kasztanowe loki. Podeszła i ukucnęła przed nim. Przestraszył się.
-Co ty tu robisz? - spytał zdziwiony.
-Przyszłam pogadać.
-Coś się stało?
-Tak. Jak się pewnie domyślasz, chodzi mi o Ciebie. - usiadła obok niego. -Obiecaj, że będziesz ze mną szczery. Obiecujesz? - przytaknął,  a ona kontynuowała. -Wiem, że kupowałeś narkotyki. widziałam Cię. Harry, martwię się o Ciebie.
 -Skąd to wiesz? Kto Ci takich bzdur naopowiadał? Rozmawiałaś z Zaynem, on też to samo mi dziś powiedział. Nie masz powodu do zmartwień, naprawdę. - spuścił głowę. Nerwowo przeczesał swoje bujne włosy, podnosząc wzrok.
-Jak to nie? Kupowałeś narkotyki... Widziałam Cię. Nie pytaj jak to się stało... - spojrzała mu w oczy. Były smutne, inne niż zwykle. Na twarzy nie było tego uśmiechu, za którym szalały nastolatki. Nikt się nie uśmiechał.
-To ty uciekałaś.. To twój telefon dzwonił... - powiedział do siebie. - Nie chcę o tym rozmawiać. - dodał po chwili.
-Harry, zrozum chcę Ci pomóc. Wszyscy tego chcemy. Nie rozumiesz, że to może niszczyć zespół? -  Harry natychmiastowo zrzucił rękę Hope z ramienia, którą próbowała tam położyć, jak gdyby go parzyła. Wstał z ziemi i oparł się o biurko, patrząc w jakże fascynującą podłogę.
-Nagle Cię tak obchodzi nasz zespół? - parsknął. -Powiedz po prostu, że to Oni Cię tu ściągnęli..
-Posłuchaj. Prawdopodobnie zepsułam mój związek, tylko dlatego, że tu przyjechałam. Nie wyjdę stąd dopóki nie dowiem się prawdy. Nie zamieniaj się w rozpieszczoną gwiazdkę, która myśli jedynie o swojej dupie. Mogłabym siedzieć z założonymi rękoma i olać to co widziałam tamtej nocy lub powiedzieć o tym Paulowi. - wylewała z siebie potok słów, bacznie obserwując Harrego, który ani drgnął.
-To był tylko raz. Jeden, jedyny. - wyszeptał.
-Wyglądaliście jakbyście się znali nie od dziś. Proszę Cię, nie kłam. - powiedziała błagalnym tonem.
-Te narkotyki nie były dla mnie. Moja stara znajoma ich potrzebowała, musiałem jej pomóc, nie moglem jej zostawić z problemem. Nie powiedziałem tego, bo chłopcy by mi nie pozwolili. - wyznał.
-Nie pomyślałeś o tym, że razem byśmy wymyślili jakiś logiczny sposób by jej pomóc? - odezwał się dotychczas milczący Zayn.
-Nie. Ostatnio cały czas się kłóciliście. Po co miałem jeszcze Wam o tym mówić. Kazalibyście mi ją olać i jeszcze byście się na mnie darli. - wzruszył ramionami. Miał trochę racji, którą Zayn w głębi duszy mu przyznał.
-To nie zmienia faktu, że kupowanie narkotyków dla Niej jest nie w porządku. Kupienie jej tego świństwa tylko pogorszy sprawę. Myślałeś o odwyku? - zmieniła temat, nie chcąc drążyć poprzedniego.
-Była na odwyku przez bardzo długi czas, była już prawie zdrowa. Przestała chodzić na terapie w momencie, gdy Jej ojciec zaczął ją bić i próbował zgwałcić. Jej mama tego nie wytrzymała i popełniła samobójstwo. Uciekła z domu, odnalazła mnie i resztę historii już znacie. - ukrył twarz w dłoniach. Zayn i Hope zaniemówili. Nie wiedzieli co powiedzieć.
-M-może niech z Nami zamieszka? - przerwał chwilę ciszy Zayn. - Będziesz mógł ją pilnować, odprowadzać na terapie, czy coś. - dodał po chwili.
-Dlaczego ja wcześniej o tym nie pomyślałem? - jego oczy rozbłysły, pojawiły się w nich małe, skaczące iskierki, ale po chwili mina mu zrzedła. -Są jedynie dwa problemy. Pierwszy - czy chłopcy się na to zgodzą? Drugi - Ona się nie zgodzi. Znam ją. Będzie się broniła rękami i nogami, albo ucieknie i zaszyje się nie wiadomo gdzie.
-Chłopców postawicie przed faktem dokonanym, nie będą mieli nic do gadania. Twoja w tym rola, aby Ją tu sprowadzić. Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Użyj swojego uroku osobistego. - puściła mu oczko, a jego kąciki ust delikatnie się uniosły.

                                                            ~*~
Za nami 12, jak wrażenia? :)

Co będzie dalej? Coś będzie miało swój koniec, a coś początek? Jak myślicie? :)

Znów ktoś nowy. ;) Tym razem dziewczyna. Myślicie, że namiesza, czy raczej pomoże?

Nie lubicie Conora. Haha. Zobaczymy jak ich losy się potoczą.. ;)

Czekam na Wasze sugestie w komentarzach. ;) Są na prawdę mile widziane.

Dziękuję za komentarze. ;* Zmobilizowały mnie, znalazłam czas by napisać rozdział. ;)

Zapraszam do komentowania. Może zaskoczycie mnie i pod tą notką pojawi się więcej komentarzy, niż poprzednio? Byłoby naprawdę miło. :D

Znów zmienił się wygląd bloga. Kolejnych zmian nie przewiduję, ale kto wie. xD

To by było na tyle. ;)

Do następnego! ;*


poniedziałek, 24 września 2012

Rozdział 11

       Twoje zaproszenie jest nadal aktualne? Moglibyśmy dziś do ciebie wpaść... Udało mi się ich przekonać. Liam xx

Jak najbardziej. Kiedy tylko chcecie. Hope
  
      Wystukała na klawiaturze wiadomość, po czym wysłała. Czekała ją dość trudna rozmowa. Układała sobie w głowie jej przebieg, to co im powie, ich reakcje, zachowanie. Całe przedpołudnie o tym myślała. Musiała to dobrze rozegrać, tak by nie powiedzieć za dużo i o czymś nie zapomnieć. Przerażał ją sam fakt, że będzie musiała z nimi wszystkimi rozmawiać, a oni będą jej słuchać. Znała swoje słabości, bardzo się w taki sytuacjach denerwowała, zwłaszcza jeżeli jej na czymś zależało. W tym  wypadku na kimś, na Harrym. Na jego szczęściu i dobru. Obiecała sobie, że mu pomoże. Nawet jeśli będzie mieć przeciwko sobie cały świat. Zrobi to. Wiedziała jednak, że może liczyć na pomoc ze strony chłopców. Przyjaźnili się, byli jak bracia i nie wyobrażała sobie, by teraz, od tak go olali i zostawili ze swoim problemem. Nie byli aż tak puści i popsuci sławą. Nie do tego stopnia... 
-To niedorzeczne. - szepnęła do siebie. Sophie podniosła głowę z nad magazynu i rzuciła jej pytające spojrzenie.
-Co masz na myśli? 
-Wszystko. Całą tą sytuację. Dlaczego nie jestem jak Ty i nie siedzę na tyłku tylko pcham się w kłopoty? - przykryła sobie twarz poduszką.
-Hope, nic nie dzieje się bez powodu. Wszystko do czegoś prowadzi. Bo wszystko zaczyna się od czegoś...
-Justin Bieber. - uśmiechnęła się, gdy Sophie przytakiwała. Rozmowę przerwał im dzwonek do drzwi. -To chłopcy... Otworzę. - ruszyła w ich kierunku. Głośno wypuściła powietrze z płuc, ciągnąc za klamkę. 
-Cześć. - uśmiechnęła się, na co oni o dziwo odpowiedzieli tym samym. -Wchodźcie. - otworzyła szerzej drzwi, pozwalając im wejśc.
-Spokojnie. To tylko my. - Niall złapał ją za trzęsącą się rękę, ale równie szybko ją puścił. Zayn cisną w niego błyskawicę. Hope przeleciała po nich wzrokiem.
-Harrego nie ma. Miał coś do załatwienia. - wzruszył bezradnie ramionami Liam.
-Może to nawet lepiej. Chłopcy to Sophie. Sophie to Louis, Niall, Zayn i Liam. - przedstawiła im stojącą przy blacie dziewczynę.
-Cześć. - wyszczerzyli się do niej.
-Hej. - odpowiedziała im tym samym, pokrywając się rumieńcem. -Nie będę Wam przeszkadzać. Jakby coś, krzycz. - zwróciła się do Hope i znikła za ścianą salonu.
-Kawy, herbaty?
-Ja chcę herbatę. - rozsiadł się wygodnie w fotelu Niall.
-To cztery razy herbata. - uśmiechną się Liam.
-Szczerze mówiąc trochę się zdziwiliśmy gdy Liam powiedział, że chciałaś się z Nami spotkać. - oznajmił Louis po chwile milczenia, oglądając zdjęcia ustawione na kominku.
-Ja... muszę Wam coś powiedzieć. - postawiła szkanki na stole, które chwilę później trzymali w rękach chłopcy. -Właściwie to mam dwie sprawy. Nie jestem głupia, widzę, że coś między wami nie gra. Nie tak zachowywaliście się w Alfold. O co Wam poszło, hmm? - spojrzała na nich, oczekując odpowiedzi.
-Raczej o kogo... - powiedział Liam i upił łyk ciepłej cieczy. 
-Chyba mi nie powiecie, że o dziewczynę... - zachichotała.
-Bingo! - krzyknął Lou nie zważając na złowrogie spojrzenia Mulata i Blondyna.
-Okey, posłuchajcie mnie obaj. Nie bądźcie dziecinni. Przestańcie. Nie jest tego warta...
-I kto to mówi... - prychnął Niall. To Ty chcesz urwać kontakt tylko i wyłącznie przez Zayna. - oczy wszystkich zwrócone były nie na Nialla, a na Hope, która nie patrzyła na nich. Spuściła głowę jak dziecko, które coś przeskrobało. Z nich wszystkich najbardziej zdziwiony był Zayn. Głupio się poczuł. Nie wiedział, że to właśnie o tym rozmawiali gdy ich zobaczył.
-Tłumaczyłam Ci to już, Niall... 
-Ale ja dalej tego nie rozumiem. I wiesz co? To o Ciebie się pokłóciliśmy! - powiedział zdenerwowany. -O Ciebie, o Was, o tą całą szopkę z Wami związaną...
-Co? Dlacze...
-Nie możecie po prostu pogadać jak dorośli? Zawsze będziecie tak się do siebie zwracać. Myślałaś, że urwiemy z Tobą kontakt i będziesz miała spokój? Zapomnij. - jego słowa bardzo ją dotknęły. Powiedział na  głos coś, czego ona nigdy nie chciała usłyszeć, broniła się przed tym. Odpędzała od siebie myśli z tym związane.
-Nie chcę się kłócić. Nie po to Was tu zaprosiłam. Obiecajcie, że się pogodzicie. - przełknęła ślinę. -Nie powinniście się kłócić, zwłaszcza o kogoś takiego jak ja..
-Ale pogadacie kiedyś? - upewnił się Niall.
-Pogadamy... - odezwał się pierwszy raz Zayn.
-Trzymam Was za słowo, nie odpuszczę. Hope, możesz zapomnieć o tym, że się nas pozbędziesz. Znamy Twój adres. Będziemy teraz Cię częściej nachodzić... - zaśmiał się delikatnie.
-Chyba nie będę miała wyboru. To raczej Wy będziecie mnie częściej znosić... - przyglądała się im przez chwilę, siadając na przeciwko kanapy zajętej przez chłopców. Teraz czekała ją trudniejsza cześć rozmowy. Ręce zaczęły się jej pocić, a serce waliło jak szalone. Momentalnie zabrakło jej języka w buzi. Nie pojmowała tego, miała jedynie powiedzieć im o Harrym. Nic więcej. Czy to było aż tak trudne?
-Hope, masz gościa. - w pokoju pojawiła się Sophie. Nie sama. Obok niej stał Conor, który przyglądał się chłopcom ze zdziwioną i zawiedzioną miną. Hope stała osłupiała. Nie wiedziała co zrobić. Dopiero gdy chłopak złożył na jej ustach delikatny pocałunek, ocknęła się.
-C-cześć. - powiedziała zakłopotana. Spoglądając na chłopców z dość dziwnymi minami. Nie wiedzieli, że kogoś ma. Skąd niby mieli wiedzieć? Odchrząknęła, po czym przedstawiła ich sobie nawzajem. Conor był wyraźnie rozczarowany, zdziwiony i zazdrosny. W końcu nie codziennie spotyka się 4/5 członków sławnego boysbandu u swojej dziewczyny, w dodatku spokojnie sączących to, co Brytyjczycy kochają - herbatę. Miał żal do Hope, a ona nie do końca wiedziała dlaczego.
-Pójdę do Antha, nie będę Wam przeszkadzał. - powiedział po czym wyszedł. Spojrzała na Sophie. Patrzyła na nią dziwnym wzrokiem, z którego nie dało się nic wyczytać.
-Dziś środa. - przygryzła wargę, jak to miała w zwyczaju gdy się denerwowała. Obróciła się na pięcie i wyszła. Jej słowa były jak kubeł zimnej wody wylany na głowę. Ten dzień Hope miała spędzić z Conorem. Obiecała mu, nie dotrzymała obietnicy. Zapomniała. Najnormalniej w świecie zapomniała, że była umówiona z własnym chłopakiem. Wystawiła go. Wiedziała jak się czuł. Ona też tego doświadczyła kilka razy. Na dodatek zrezygnowała ze spotkania z nim, dla... No właśnie, dla kogo? Dla niej to byli znajomi, nawet nie przyjaciele. A dla niego? Co on mógł sobie pomyśleć widząc ich z nią...
-Cholera! - rzuciła nie zastanawiając się. -Jaka ja jestem głupia... - Niall nie zastanawiał się długo. Jego sile ramiona oplotły kruchą dziewczynę, która teraz wydawała się być zupełnie bezbronna, podatna wszystko. Inna niż zawsze.
-Wszystko będzie dobrze. - nie rozluźniał uścisku.
-Kiedy? Gdy wszystko stracę? - odciągną ją na długość swoich ramion i spojrzał w oczy. Chciał z nich wyczytać odpowiedź na swoje wszystkie pytania. Miał ich wiele. Wszyscy mieli. Tak na prawdę wiedzieli o niej tylko to, że jest siostrzenicą Paula, i spała z Zaynem. Gdy ten otwierał usta by zadać jej pytanie, momentalnie otrząsnęła się i wyrwała z uścisku. Jak gdyby wstąpiły w nią nowe siły. Była silna, a może tylko udawała? Może nie dawała rady z tym wszystkim i w rzeczywistości było o wiele gorzej niż inni myśleli?
-Harry. - odwróciła się do reszty, nabierając powietrza. -Czy on często Wam tak ucieka? Znika bez słowa? - zapadła cisza. Wpatrywali się w nią z niedowierzaniem. Jeszcze chwile temu mało brakowało, a wypłakałaby się Niallowi w ramię, a teraz stała przed nimi zdeterminowana, czekając na odpowiedź. Była silna, a może po prostu dobrze udawała...
-Nie. To znaczy ostatnio częściej mu się to zdarza. Nie mówi gdzie idzie, po prostu wychodzi. - westchnął Louis.
-A przedwczoraj? W ten dzień, w którym u Was byłam. Gdzie był wieczorem?
-Nie wiem... - oznajmił znów Lou ze zdenerwowaniem w głosie. Zastanawiało go to, skąd ona wiedziała, że go nie było. Nie brał pod uwagę tego, że jest sławny. Wiedział, że na nią to nie działa. Nie była jedną z tych. które śledzą każdy ich krok.
-Widziałam Go. - powiedziała szybko. -Ja... Poszłam na spacer. Było późno. Zgubiłam się i szukałam kogoś kto mógłby mi pomóc wrócić.
-W nocy? Sama? Jeszcze powiedz, że w jakiejś starej, zapomnianej dzielnicy.. - odezwał się Zayn.
-Tak. W nocy. Sama. A w ogóle co cię to obchodzi? - spojrzała na niego pytająco. Miała racje, nie powinno go to obchodzić, a jednak...
-A gdyby Cię ktoś zgwałcił? Nie oglądasz telewizji? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Hope prychnęła.
-Ha! Przejąłbyś się tym? - skrzyżowała ręce na piersiach.
-Nie zaczynajcie! Będę obecny przy tej waszej ''rozmowie''. - przerwał im wymianę zdań Blondyn. -Harry, wróćmy do Harrego.
-Więc jak szłam w nocy w starej i zapomnianej dzielnicy... - wypowiadała te słowa z naciskiem na przymiotniki, patrząc na Mulata, który tylko przewrócił teatralnie oczami. - Natknęłam się na kamienicę, w której się świeciło światło. Poszłam tam, ale nie poprosiłam o pomoc. Przestraszyłam się dwóch mężczyzn będących tam. Mieli broń. Poczekałam chwile i doszedł do nich trzeci. To był Harry. On... kupował.... Kupował narkotyki.
-Co robił?! - wrzasnął Liam, wytrzeszczając oczy.
-Jesteś pewna? - spytał ze spokojem Zayn. Wyglądało to dziwnie, on jeden zachował spokój, reszta panikowała.
-Nie do końca. Musiałam uciekać, bo Paul zadzwonił i jeden z nich zaczął mnie gonić. Jestem prawie pewna, że to był Loczek. Zapłacił im i dostał to co chciał. Tyle widziałam.
-Przecież On rozwali nasz zespół! Zniszczy to nad czym pracowaliśmy przez te dwa lata! - zbulwersował się Louis.
-Nie ma co z kasą robić, czy co?! - dołączył do Louisa Niall.
-Może ma problemy. - powiedzieli w tym samym momencie Zayn i Hope, co dostrzegł Mulat i delikatnie się uśmiechną. Miał szczęście. Nikt nie zauważył.
-Rozmawialiście z nim? Tak szczerze...
-Nie. Zachowywał się normalnie, jak zawsze. - zamyślił się Liam. -Musimy z Nim pogadać zanim zrobi coś na prawdę głupiego. - poderwał się z miejsca.
-Nie. Stój. Nie róbcie niczego pochopnie, bo nic nie powie. - zatrzymała go.
-Ja z Nim porozmawiam. Wiem jak to zrobić. Nie dzisiaj. - zaoferował się Zayn. -Mam Mu do opowiedzenia pewną historię... - jedynie Liam wiedział o co chodzi, znał tą historię. Nikt nie zamierzał zagłębiać się w szczegóły.
-Hope, dzięki. Dzięki, że nie powiedziałaś nic przy Paulu, On by Nas zabił...
-Może nie wyglądam, ale nie jestem taka głupia. Zanim zaczą pracować z wami miałam Go w domu cały czas. Wiem co przeżywacie.
-Na prawdę, jestem Ci cholernie wdzięczny. - przytulił ją Louis. - Co ten Harry wyprawia... - szepnął do siebie.
-Dzwońcie do mnie o każdej porze dnia i nocy. Zawsze przyjadę i pomogę, jeżeli będzie trzeba. - odprowadziła ich do drzwi, nikt nie miał ochoty na sztuczny uśmiech, na pożegnanie. Darowali go sobie.
       Weszła do pokoju Antha, i od razu poczuła wzrok wszystkich na sobie. Poprosiła Conora by z nią po rozmawiał. Zgodził się bez wahania.
-Przepraszam. Wiem, zawaliłam, ale za to jutrzejszy dzień jest zarezerwowany dla mnie. Spędzamy go razem. To ja Cie zabieram. Niespodzianka. - puściła mu oczko. - Zgadzasz się? - nie odpowiedział, uśmiechnął się szeroko, ukazując szereg białych zębów, po  czym ją przytulił.

                                                              ~*~
Mamy 11. :) Kiedyś myślałam, że ta historia zakończy się szybciej, w mojej głowie wszystko działo się szybko. xd  Dzisiejszy rozdział jest dłuższy. :) Ale nie o tym chciałam....

Jak myślicie będzie w ogóle jakaś rozmowa? Może Niall zapomni lub to los spłata figla i stanie się coś nieoczekiwanego? A może wręcz przeciwnie, wszystko się poukłada i sielanka? :) Mogę Wam jedynie powiedzieć, że nic nie mogę powiedzieć. ;x To było epickie. xd

Za to wy możecie snuć sugestie, co do przebiegu akcji, historii z Harrym i całej reszty. :) Bardzo miło czyta mi się te dłuższe komentarze, za które na prawdę BARDZO dziękuję.  Motywują mnie, a teraz, w roku szkolnym motywacja jest potrzebna bardziej niż kiedykolwiek. Dziękuję również, za te krótkie. ;* Dziękuję, że ktoś w ogóle czyta moje wypociny. :)

A właśnie, usunęłam, a raczej wyłączyłam weryfikacje obrazkową przy dodawaniu komentarzy, (mój zapłon. -.- ) także moje kochane Anonimki mogą komentować bez obaw, na co bardzo liczę. ;)

Pytania do mnie, odnośnie opowiadania, lub czego chcecie >>TU << bądź na mój TWITTER ;) Zapraszam, nie gryzę. Nie bójcie się, walcie śmiało co Wam leży na sercu. :D

Dziękuję za 16 obserwatorów! Kocham Was wszystkich! ;*

A na koniec, coś co na pewno każda słyszała i widziała milion razy, ale co tam. Uwielbiam tą piosenkę. Są tam moi starzy, kochani chłopcy. Niall w okularach = *___*



Do następnego! :)

niedziela, 16 września 2012

Rozdział 10

      Kolejna kłótnia, to już druga w przeciągu ostatnich kilku tygodni. W oczach Zayna wyrwanego z osłupienia w jakie wprawiła go Hope, pojawiła się złość. Wszyscy wiedzieli co to oznacza, nie znali jedynie przyczyny. Mogli się domyślać..
-Co Ona tu robiła..? - wysyczał przez zęby, z naciskiem na drugie słowo. Zacisnął pięści i przyglądał się w oczekiwaniu na odpowiedź poddenerwowanemu Niallowi, który miał dość. Serdecznie dość tego wszystkiego co działo się w tym, teraz nienormalnym domu. Atmosfera była ciągle napięta. Nie dość, że musiał ukrywać swoje spotkania ze znajomymi przed fanami, przy chłopcach też nie mógł zachowywać się swobodnie. Na dodatek Hope kazała mu kłamać, nie rozumiał po co to wszystko. Czy nie mogli by sobie odpuścić i najnormalniej w świecie porozmawiać, wyjaśnić?
-Spytałem o coś! - krzyknął Zayn, a Blondyn prychnął. Reszta nerwowo spoglądała na nich.
-Myślisz, że kim ty jesteś, co?! Może chcesz mi mówić co mam robić?! Człowieku! Przyszła bo ją poprosiłem o spotkanie. Nie moja wina, że wróciliście z zakupów wcześniej! - wybuchł Niall.
-Ha! Próbowałeś ukryć swoje spotkanie z Nią? Takie potajemne randki sobie urządzacie?! Jak częs...
-Skończcie już! - przerwał im Liam, ale bezskutecznie.
-Po prosu powiedz, zakochałeś się w Niej?! Człowieku, to dziwka! - wrzasnął Mulat.
-Nie obrażaj jej! - rzucił mu złowrogie spojrzenie i wyszedł trzaskając drzwiami.
- Zayn, co się z Tobą dzieje? To zaczyna się robić chore. Zastanów się nad tym co naprawdę czujesz do Hope.. Rozwalisz nam zespół, a co gorsza zniszczysz relacje między Nami. Już raz przepraszałeś Nialla, z tego samego powodu. Pomyśl zanim coś powiesz. Myślisz, że jesteś najważniejszy? On też ma uczucia. Zaczynam wątpić w to czy Ty je w ogóle masz... - wszyscy oprócz Nialla wysłuchali monologu Harrego, chwilę później już go nie było. Znikł za drzwiami.
      Ostatnimi czasy Hope dużo spacerowała, głównie za sprawą Conora, który zabierał ją w prze różne zakątki tętniącego życiem Londynu. To dzięki niemu polubiła wieczorne spacery. Tym razem szła sama. Potrzebowała ciszy i spokoju, by dokładnie przemyśleć niektóre sprawy. Wszystko wydawało się być złym snem, koszmarem z którego chciała się wybudzić, a nie mogła. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że stęskniła się. Kiedy zobaczyła Nialla, ucieszyła się. Obiecała sobie, że się nie przywiąże do One Direction. Ale czy mogła tak po prostu powiedzieć sobie ''nie rób tego'' i sprawa załatwiona? Czy gdyby to było możliwe nie zniknęłaby połowa jej problemów? Nie umiała i nie chciała sobie na to odpowiedzieć. Bała się.
      Westchnęła, rozglądając się wokół. Cisza, spokój, nieznana jej okolica. Zgubiła się. Nogi zaprowadziły ją za daleko, dalej niż chciała. Przeszła jeszcze kawałek, dokładnie przypatrując się mijanym domom, ławkom i ulicom. Po pewnym czasie dostrzegła to co chciała. Kilkaset metrów dalej z opuszczonej kamienicy bił blask. Podeszła, ale widząc swoich wybawicieli, cofnęła się. Nie należy oceniać ludzi po wyglądzie, aczkolwiek widząc dwóch mężczyzn z bronią w ręku i mnóstwem tatuaży można się przestraszyć. Przykucnęła w cieniu, tak by blask latarni jej nie zdradzał i przyglądała się im. Nie wiedziała po co, znów miała swoje przeczucie. Ostatnio się sprawdziło więc wolała go nie ignorować. Chodzili w kółko, gestykulując rękami. Przełom nastąpił gdy zjawił się trzeci osobnik. Niższy, chudszy, młodszy. Ściągną kaptur i okulary, ukazując swą młodzieńczą twarz w blasku latarni. Twarz, za którą szalały miliony nastolatek tego świata. Nogi się pod nią ugięły, a serce biło jak szalone.
-Harry?- pisnęła.Wpatrywała się w niego nie dowierzając. -Co on tu robi? - szepnęła do siebie. Na odpowiedź nie czekała długo. Chłopak wyciągną gotówkę i wręczył ją dwójce. Oni zaś dali mu woreczek z białym proszkiem, który starannie ukrył w kurtce.
      Wystarczyła chwila by Hope zadrżała. Całe życie przeleciało jej przed oczami, kiedy niespodziewanie rozległ się dźwięk dzwonka.
-Kto tu jest?! - warknął jeden z nich rozglądając się gorączkowo by chwilę później rzucić się w pościg za nią. Był tak przerażony jak Hope, może nawet bardziej. Wszyscy byli. Biegła co sił w nogach, oglądając się za siebie. Bała się myśleć co mogłoby się stać gdyby ją dogonił. Najwidoczniej mężczyzna nie miał dobrej kondycji, poddał się, a Hope opadła zmęczona na zimny i mokry chodnik, głośno oddychając. Jedynym plusem ucieczki był fakt, że teraz wiedziała gdzie się znajduje. Spacer, który miał jej pomóc rozwiązać problemy, przysporzył nowych.
      Telefonem, który spowodował wzrost adrenaliny u Hope okazało się być zaproszenie na kolacje u Paula z gościem specjalnym. Nie zastanawiała się nad tym kto to mógł by być, miała na głowie gorsze problemy. Harry swoją głupotą mógł przysporzyć zespołowi wielu kłopotów.
-Może lepiej będzie jak zostanę w domu? - zaproponowała. Dziewczyny rozmawiały już od dłuższego czasu, o wszystkich ich problemach, które w dużej mierze zawsze dotyczyły Hope, o Harrym i narkotykach, o sytuacji z Niallem, o niej i Conorze...
-Niby dlaczego? To kolacja u Paula, nie możesz mu zrobić przykrości i nie pójść.
-A jeśli tym gościem specjalnym okażą się chłopcy? Wiesz jak ja się będę dziwnie czuła? - posmutniała Hope.
-Nie chciałam tego mówić, ale.. Naważyłaś piwa to musisz je wypić... Skarbie, jeżeli nie pójdziesz to już zawsze będziesz się przed Nimi ukrywać? Nie lepiej wszystko wyjaśnić?
-Sama nie wiem...
-Poza tym, zrobimy Cię na bóstwo. - puściła jej oczko.
-Po co? - zaczęła się śmiać. Po raz pierwszy od kilku dni na jej twarz wpełzł uśmiech.
-A czemu nie? - uśmiechnęła się, bawiąc się jej włosami. -Rozpuścimy, pokręcimy, albo nie... Wyprostujemy. - mówiła pod nosem.
-Zapomnij. Moje włosy są moje. - odsunęła się od niej.
-Shhh.. Ty i tak zawsze chodzisz w tym warkoczu, jakaś mała zmiana pod okiem eksperta Sophie nie zaszkodzi... - poklepała miejsce kolo siebie, które chwilę później zajęła Hope.
      Podczas gdy Sophie bawiła się w stylistkę, Hope przeżywała katusze. Blondynka nie przyjmowała żadnych argumentów, nie słuchała jej w ogóle, ignorowała prośby bawiąc się w najlepsze. Gdy skończyła, postawiła ją przed lustrem i obserwowała jej reakcje.
-To nie ja. - zaśmiała się. -Wyglądam jak nie ja.. - przyglądała się.
-Ładnie, ale radzę Ci się pospieszyć.
-Boję się tam iść.. Chodź ze mną. Proszę.
-Nie. Nie zaczynaj. Nie będzie tak źle. - poklepała ją po ramieniu. -Dasz radę.
      Godzinę później stała pod domem, w którym spędzała nie jedne wakacje. Prawie nic się nie zmieniło, może z wyjątkiem huśtawki, która kiedyś była ogromna. Teraz była mała i mało straszna. Zwyczajna. Mimo wszystko dalej zachęcała do tego by na niej usiąść i bujać się bez celu. Powstrzymała się, poprawiła sukienkę i uderzyła kilka razy kołatką na drzwiach.
-Idę, idę! - krzykną ktoś z zewnątrz, tym kimś był Paul. -Słyszałem po 3 razach. - zaśmiał się, przytulając ją.
-Wiem, ale to fajna zabawa.
      Nie myliła się, na kremowej sofie siedziała piątka dobrze znanych jej chłopców. Chociaż patrząc na ich grobowe miny, twarze bez uśmiechu, wydawali się nie być tymi którzy przyjechali kilka tygodni temu do niej na wakacje.
-Cześć. - rzuciła, bawiąc się palcami. Patrzyła przez chwilę na Harrego, wyglądał normalnie, nic niepokojącego w nim nie dostrzegła. Może wczorajszego wieczoru wzrok ją mylił ?
-Hej. - odpowiedzieli chórem, wlepiając w nią wzrok, jak gdyby dopiero teraz ją spostrzegli. Zayn rzucił dziwne spojrzenie Niallowi, który nie zwrócił na nie uwagi, przyglądał się jej, uśmiechając się delikatnie.
-Ładnie wyglądasz. - stwierdził Liam, przerywając niezręczną ciszę, panującą ok kilku sekund.
-Dzięki. - zarumieniła się i usiadła na przeciwko nich, co okazało się niezbyt dobrym pomysłem.
-Hope, gdzie Twoja koszula w kratkę i warkoczyk? - zaśmiał się wujek, zmierzając by otworzyć drzwi, jak się domyślała gościowi specjalnemu.
-Ha ha ha. Bardzo śmieszne. - skrzyżowała ręce na piersiach.
-Hope, chłopcy... To jest Cindy, moją narzeczona. - przedstawił im szczupłą, garbonosą brunetkę, która przyjaźnie się uśmiechała.
-Ty pewnie jesteś Hope.. Dużo o Tobie słyszałam. - posłała jej jeden z najprzyjaźniejszych uśmiechów na jaki było ją stać.
      Kolacja mijała w dość dziwnej atmosferze. Chłopcy posyłali sobie złowrogie spojrzenia, które zauważyłby nawet ślepy, a Cindy nawiązywała kontakt z Hope, która ukradkiem przyglądała się Loczkowi siedzącemu na przeciwko, rozmyślając o tym czy to był naprawdę on.
-Długo zostajesz w Londynie? - spytała narzeczona Paula, przerywając jej rozmyślania.
-Przepraszam... Coś mówiłaś? - zmieszała się.
-Pytałam czy długo zostajesz w stolicy. - posłała jej uśmiech.
-Jeszcze kilka dni temu odpowiedziałabym ''jak najdłużej się da'', teraz wyjechałabym jak najszybciej, ale nie mogę...
-Dlaczego?
-Przyjeżdżając tu nie myślałam, że wszystko się tak pokomplikuje. Chcę wyjechać, a nie mogę, muszę komuś pomóc. Naprawić to co spieprzyłam w tak krótkim czasie...
-Mogę Ci jakoś pomóc?
-Nie, to miłe z Pani strony, ale muszę to naprawić sama. - westchnęła. -Przepraszam na chwilę. - odeszła od stołu. Zamknęła się w łazience głośno oddychając. Chciała pomóc Harremu, ale nie wiedziała jak. Nie mogła zapytać w prost, bo to by go spłoszyło, a co gorsza interweniował by Paul, a tego nie chciała. -Chwileczkę. - oznajmiła, gdy ktoś po drugiej stronie pukał. Wyszła, przed nią stał Payne w całej okazałości.
-Liam? Mogę Cię o coś prosić? - szepnęła.
-Jasne. Mów.
-Moglibyście przyjść do mnie? Chciałam porozmawiać, ale dyskretnie, bez dodatkowych świadków...
-Z Nami? - zdziwił się, jeszcze wczoraj chciała urwać kontakt z nimi i żyć swoim życiem, a dziś prosiła go o spotkanie.
-Tak, z wszystkimi. - spojrzała na niego z nadzieją.
-Zobaczymy czy uda mi się ich namówić. Postaram się. - uśmiechną się delikatnie.
-Dziękuję. Masz kartkę?
-Może. -  przeszukiwał kieszenie, zaśmiała się gdy wyciągną kawałek papieru, nie sądziła, że może go mieć. Zapisała mu adres i wróciła do stołu, mierząc się z spojrzeniami reszty.
                                                        ~*~

Cześć, cześć! ; )

Chwilę mnie tu nie było.. A to z 2 powodów. Pierwszy: szkoła i mój beznadziejny plan lekcji.
Drugi: Miałam kilkudniowe refleksje na temat tego czy nie usunąć tego bloga, przyśpieszyć koniec, to znaczy opowiedzieć w jednym poście co by się działo i dać sobie spokój. Powód? Hmmm... Z każdym rozdziałem jest coraz mniej komentarzy i wyświetleń. To oznacza tylko jedno: historia robi się coraz gorsza. Toteż myślałam nad jej skończeniem. W ankiecie wzięło udział 65 osób, a nie komentuje większa cześć. Nie chcę Was do tego zmuszać, bo to by mnie miało żadnego sensu. Nie o to w tym wszystkim chodzi. Pisze to dla Was. Mam nadzieję, że chociaż niektórzy czerpią z niego przyjemność. :) Opowiadanie dalej istnieje i będzie istnieć.

Dziękuję za motywujące mnie komentarze. ;** Jesteście kochane.

Zmieniłam wygląd bloga. Podoba wam się? Mi bardzo. Bardzo dziękuję za pomoc Klaudii (@EmpireOfTommo)

 A właśnie, zapraszam waz na jej wyjątkowego bloga z ikonkami i tłami na Twittera. :) Są niesamowite i wszystkie pasują. Wystarczy skomentować. Na prawdę polecam zajrzeć, warto! Nie jest to tylko 1D, ale również Demi, Rita, Conor i wszystko czego dusza zapragnie. :) 
Blog: >> klik << 

Możecie śledzić mój profil na Twitterze (  @HotStuffNiall ) tam regularnie pojawiają się informacje na temat pojawiających się notek. :)
Może ktoś chce po prostu ze mną porozmawiać, zapytać o coś? ;)) Zapraszam na mój ask.fm >> klik <<

Jeżeli ktoś chce być informowany o nowych notkach, niech zostawi swój nick Twittera w komentarzu. :))

Jeszcze jedna sprawa. Jeżeli, któraś z Was pisze opowiadanie, może zostawić link do niego w komentarzu, na pewno zajrzę, przeczytam i odwdzięczę się za komentarz. ;) Staram się to robić w miarę sprawne, ale nie zawsze wychodzi. Czasem brakuje mi czasu. ;)

WIELKI HORAN HUG DLA TEGO KTO TO WSZYSTKO PRZECZYTAŁ. ;)
Jest ktoś taki? xx



Pozdrawiam. ;**

środa, 5 września 2012

Rozdział 9

      Hope nie spodziewała się, że jej współpraca z Conorem może być tak przyjemna. Spędzała z nim całe dnie, śpiewając, wygłupiając się i rozmawiając. Cieszyła się, że dała się namówić. Często się spotykali. Bardzo zbliżyli się do siebie, wychodzili na kawę z Anthem i Sophie. Conor cieszył się, że spotkał kogoś takiego jak Hope. Była inna, czasem dziwna i zaskakująca, ale zawsze szczera i pomocna.
      Anth ze stoickim spokojem obserwował poczynania swojej młodszej siostry. Wyginała się jak tylko mogła, nie odsłaniając zasłony. Nie  mogła się zdradzić.
-To jest szpiegostwo. Ty ich podglądasz...  - uniósł jedną brew Anth.
-Ciiii... Stoją na werandzie...
-Niech sobie stoją... - wzruszył ramionami. W przeciwieństwie do Sophie nie interesowało go to co w danym momencie robi Hope wraz z Conorem. - Są dorośli, daj im spokój. - zaśmiał się.
-Pocałował ją! ON JĄ POCAŁOWAŁ! - wrzasnęła, a już po chwili stał przy niej Anth.
-Co? Conor? Nie. To nie możliwe. Tak po randce? Czy tak można? To legalne? - powiedział sarkastycznie i wrócił na kanapę.
-Beznadziejny jesteś... Idzie! Siedź cicho. - usiadła pośpiesznie obok niego, włączając telewizor. On tylko zmierzył ją głupim spojrzeniem i pokręcił głową z niedowierzaniem.
      Przekroczyła próg domu, czekając na reakcję Sophie. Siedziała wpatrzona w telewizor, w którym leciała jakaś durna kreskówka. Wyglądała na skupioną. Hope spodziewała się jakichkolwiek pytań, ale ona nawet nie ''zwróciła uwagi, że wróciła''
-Nie musisz niczego opowiadać. Wszystko widziała. - poklepał  ją po ramieniu Anth, a ona zaczerwieniła się.
-Ej! Miałeś nic nie mówić! - rzuciła mu zabójcze spojrzenie.
-Tak myślałam, że wszystko widziałaś... - posłała jej uśmiech, przysiadając się.
-To... - zrobiła pauzę, odwracając się do niej twarzą, tak by mogła jej się przyglądać. -Jesteście razem?
-Tak myślę...
-I dobrze. Zapomnisz o Zaynie i tej całej reszcie. -uśmiechnęła się, ale Hope nie było do śmiechu. Wiedziała, że nie zapomni. Nie zapomniała przez ten czas, nie zapomni i teraz...
     Próby obudzenia Sophie kończyły się fiaskiem. Potrząsała nią, a ona ani drgnęła. Mruczała coś pod nosem i spała dalej.
-Jest już południe. Ile ty spisz? Chodź, chcę kawę.
-To ją sobie zrób, jesteś już duża. - wymruczała.
-Ale nie taką z domu, taką z Starbucks. Wstań.
-Nie. - odpowiedziała krótko.
-Sama tego chciałaś... - zaczęła ja łaskotać, dobrze znała jej słaby punkt.
-Dobra, już wstaję. - natychmiastowo się zerwała i wybiegła z pokoju.
     Przytulna mała salka, w której roznosił się zapach kawy, zapraszał zapachem i wyglądem. Usiadły pod oknem, czekając na zamówienie. Ludzie przemieszczali się szybciej niż zwykle. Być może powodem tego była brzydka pogoda, ale w Londynie to naturalne. Podczas gdy inni uciekali, przeskakując kałuże, one piły ciepłą kawę, rozmawiając jak dawniej.
-Co się dzieję? - zachichotała Blondynka, patrząc jak przyjaciółka wierci się i rozgląda.
-Mam przeczucie.
-Ty i te twoje przeczucia. - zaśmiała się.
-Zwykle się sprawdzają.
      Po pokoju rozniósł się dźwięk powiadomienia. Dziewczyny spojrzały na siebie.
-Twój. - powiedziała Sophie i podała telefon Hope.

 Widziałem Cię dziś w Starbucks. Nie wiedziałem, że jesteś w Londynie... Nie podszedłem, bo nie chcę Cię narażać. Moglibyśmy się spotkać i pogadać? Zależy mi. Niall xx
        
Przeczytała uważnie na głos, z otwartymi ustami. Jej przeczucia się sprawdziły.
-Kto to Niall? O co chodzi? - spytała Sophie.
-To przyjaciel Zayna. Blondyn z zespołu... - odpowiedziała zszokowana. -Powinnam pójść?
-Nie wiem.. Masz Conora...
-Lubię Nialla, nic więcej. To z nim najwięcej rozmawiałam.. To może być ważne..
-Tak, ale mi nie chodzi o Niego, chodzi o Zayna. Po co masz go ponownie spotykać, płakać w nocy i przeżywać to wszystko jeszcze raz? Nie po to tu przyjechałaś...
-Tak, ale jeżeli to coś na prawdę poważnego? - wahała się.
-Jeżeli chcesz, to idź. Ja Ci nie zabraniam. Tylko nie chcę żebyś później żałowała.

 Kiedy i gdzie? Hope.

U nas. (91 Peterborough Rd London SW6 3BU) . Jutro z rana, tak by fanki nie przeszkadzały. Dzięki. Niall xx

      Dom, który bardziej przypominał Willę był położony na obrzeżach miasta. Nie łatwo było się tam dostać, jeżeli ktoś nie znał dokładnego adresu. Zadzwoniła dzwonkiem, a już po chwili w drzwiach stał Niall. Przytulił ją na powitanie po czym wpuścił, rozglądając się po podwórku.
-Jesteś  sam?
-Mhm. Usiądź. - wskazał gestem skórzaną kanapę.
-O czym chciałeś porozmawiać? - usiadł na przeciwko, nalewając jej wody.
-Chciałem Cię przeprosić za nasze zachowanie gdy się dowiedzieliśmy o Tobie i Zaynie. Nie powinniśmy byli do tego tak podchodzić. To sprawa Twoja i Jego, a my wymusiliśmy na nim, by na powiedział, co doprowadziło do kłótni między Zaynem i Liamem.
-Niall, posłuchaj. Nie mam do Was żalu, ale nie możesz ręczyć za resztę. Przyjmuję Twoje przeprosiny, chociaż wydaję mi się, że są niepotrzebne. - posłała mu uśmiech. - Nie gniewałam się, nie miałam o co. Przykro mi, że chłopcy się kłócą, nie chcę być powodem ich kłótni, dlatego błagam Cię. Niczego im nie mów.
-Dlaczego? Powinni wiedzieć, że tu jesteś. Po co to ukrywać?
-Nie chcę zaburzać Waszego świata. To nie bajka. Wy jesteście wielkimi gwiazdami a ja ...
-Naszą przyjaciółką. - przerwał jej.
-Nie. Zwykłą dziewczyną, jakich na świecie jest na pęczki. Po co macie mieć kolejne problemy? Żyjcie własnym życiem. Sam powiedziałeś, że się kłócili. To się nie może więcej razy powtórzyć.
-Nie masz racji, ale zrobię jak chcesz. Będę milczał.
-Jeszcze jedno. O co chodziło z tym ''nie chcę Cię narażać'' ? Coś się dzieje? - spojżała na niego badawczo.
-Nie, nic takiego. Chodziło mi o fanki. Nie dałyby Ci później spokoju. Zostałabyś ''moją dziewczyną, lub kochanką'' wolałem tego uniknąć, po co miałem... - przerwały mu donośne śmiechy i dziwne odgłosy z przedpokoju.
-Chłopcy... - szepnął sam do siebie, ale Hope to słyszała.
-Ej! Niall, czyje to szpilki stoją w hallu? Zmieniasz sty.. Hope?! - Harry był równie zdziwiony widokiem dziewczyny, co reszta. Zayn wypuścił z rąk siatki z zakupami.
-Będę się zbierać, trochę się zasiedziałam... - wykorzystała zaskoczenie chłopców i wymknęła się.
-Poczekaj! Odprowadzę Cię. - dołączył do niej Blondyn. -Co ja mam im teraz powiedzieć? - szepnął.
-Nie mam pojęcia. Wymyśl coś. Do zobaczenia. - opuściła dom chłopców, zostawiając ich zdziwionych z Niallem.

                                                                      ~*~
9 rozdział za Nami. :)

Podoba Wam się? Coś zmienić?  Piszcie śmiało. :)

Co będzie dalej? Kolorowo, czy raczej nie? Hmm... Jakieś sugestie? :)

Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Każdy z nich jest czytany i powoduje uśmiech na mojej twarzy. ;** Liczę również na Wasze szczere opinie pod tym rozdziałem. ;))

Jeżeli podoba wam się to opowiadanie, możecie zagłosować na mój blog w konkursie na ''blog miesiąca''. >>TUTAJ<<  ; ) Blog znajduje się pod numerem 3. w sondzie po lewej stronie. ;) Będzie mi bardzo miło. ;*

Pytania możecie kierować na mój Ask.fm można pytać anonimowo, o co tylko chcecie. ; ))

Jeżeli ktoś chce być informowany o nowych notkach, niech zostawi swój nick Twittera w komentarzu. xx

Do następnego! :*

+ Rozdział miał pojawić się wcześniej, ale razem z rozpoczęciem roku szkolnego pojawili  się ludzie mający problem ze wszystkim czego się dotknę, rozpraszali mnie. -.- Musiałam się z nimi uporać. XD