środa, 27 marca 2013

Rozdział 22

      Zatrzasnęła drzwi samochodu, uśmiechając się do siebie. Tęskniła za ciszą jaka tu panowała, za dziadkami, za Willem, sąsiadami. Tęskniła za domem.
Zostawiła walizkę w przedpokoju, po czym weszła w głąb korytarza.
- Jestem! - krzyknęła i zaśmiała się. Raczej nie spodziewali się, że to właśnie ona. Najwidoczniej chcieli się przekonać kto ''jest'', bo po chwili rozniosło się donośne tupanie na schodach. Wyciągnęła ręce do uścisku i z zamkniętymi oczyma czekała, aż ktoś wpadnie jej w ramiona. Długo tak nie stała.
- Tęskniliśmy za Tobą. - szepnęła babcia, ściskając ją.
- Ja też, nawet nie wiesz jak bardzo. Gdzie dziadek? - spytała, wypuszczając babcię z uścisku.
- Zgadnij. Gdzie On może być? - przekręciła głowę i spojrzała pytająco na wnuczkę. Nie musiała mówić nic więcej. Zerwała się i jak burza wbiegła do pokoju. Przebrała się i znów momentalnie znalazła się na dole.
- Może najpierw coś zjesz? - spytała staruszka, wychylając głowę zza futryny. Hope pokręciła przecząco głową, wsuwając na nogi szare trampki. - Boże, dla kogo ja mam gotować? Myślałam, że jak wrócisz, to chociaż Ty coś zjesz. Zamierzasz żyć o samym powietrzu? Co za rodzina... - mówiła sama do siebie.
- Pies też musi coś jeść. - zażartowała, a kobieta uderzyła ją ścierką. - Za co to?! - zaśmiała się. Rzuciła krótkie "pa", po czym wybiegła.
Przeskoczyła przez biały płotek oddzielający podwórko od stadniny. Uśmiechnęła się, zauważąjc Willa i dziadka, rozmawiających po drugiej stronie. Ostrożnie, tak by nie zdradzić swojej obecności przemieszczała się w ich kierunku.
- Cześć! - powiedziała obojętnym tonem, opierając się o płot. Starała się zachować powagę, ale ich miny były zbyt komiczne. - Przybywam w pokoju. - odepchnęła się i stanęła na równe nogi. Przytuliła dziadka, a on zaczął nimi kołysać w sposób, który przywodził jej na myśl dzieciństwo.
- Cieszę się, że wróciłaś, martwiliśmy się o Ciebie. Nie dzwoniłaś, zapomniałaś o Nas?- nie wypuszczał jej z uścisku, kiedy ona chichotała. - Nie siedźcie za długo. - poprosił, choć doskonale wiedział, że wnuczka prędko nie wróci do domu.
- Matko, Hope! Tęskniłem! - krzyknął Will, kiedy jej dziadek oddalił się. Poczochrała jego czarne włosy. Zagryzając wargę, powstrzymała się od porównania ich do włosów Zayna. Przytuliła go, po czym pociągnęła w kierunku stajni. Otworzyła boks oznaczony siódemką i z uśmiechem pocałowała swojego konia w pysk.
- Tęskniłam. - wyszeptała. Odsunęła się, podążając w kierunku skrzynki.
- Za 30 minut na padoku. - oznajmił Will, wychodząc. Pokiwała twierdząco głową, wyciągnęła szczotkę ryżową i podśpiewując zaczęła czyścić konia. Cieszyła się, że może przejść się do siodlarni, zabrać uprząż i wykonać wszystkie czynności pielęgnacyjne. Choć tak wiele zmieniło się w jej życiu przez ostatnie tygodnie, to w Alfold było zawsze tak samo. Cicho i spokojnie. Nikt się nie spieszył, nie biegł do przodu. Zupełne przeciwieństwo Londynu.
Rozradowana opuściła ogrzewaną halę.
- Zobaczymy, jak się trzymasz po takiej przerwie. Jestem pewien, że teraz Cię przegonię. - uśmiechną się łobuzersko, przytrzymując Hope za łydkę, która trzymała się lęku przedniego siodła. Na trzy podniósł ją do góry, tym samym wsadzając na konia. Uśmiechnęła się szeroko, skracając strzemiona.
- Zobaczymy! - ściągnęła wodze, po czym ruszyła kłusem przed siebie.
- To nie fair! Zaczekaj! - krzyknął, ale jedyne, co usłyszał to jej głośny śmiech, za którym tak bardzo tęsknił. Nie czekając, wskoczył na klacz i ruszył za nią. Chciał ją dogonić, co udało mu się dopiero po kilkunastu minutach, kiedy dziewczyna zatrzymała konia i przywiązała go do drzewa. Ze zwycięskim uśmiechem chwyciła się pod boki i przyglądała, jak Will powtarza to, co zrobiła przed chwilą z Herkulesem.
- Oszukiwałaś.
- Nie potrafisz przegrywać. - wytknęła mu język. Przerzucił ją sobie przez ramie i ruszył w kierunku stawu.
- Wypowiedz swoje ostatnie życzenie, zanim zostaniesz wrzucona w otchłań wody wielkiej i czystej. - powiedział poważnie, podniesionym głosem, a ona jedynie jeszcze głośniej się zaśmiała.
- Widziałem artykuł w gazecie. Chyba coś przegapiłem, nie? - postawił ją i przysiadł na niewielkim mostku. Odwróciła się, zaciskając mocno powieki. Jeżeli Will widział artykuł to dziadkowie też, podobnie jak większość mieszkańców. Zaczynało do niej docierać, co to oznacza. Chłopak patrzył na nią wyczekująco, kiedy ona biła się z myślami. - To bzdury wyssane z palca. Ktoś zebrał garstkę nijakich informacji i złączył je w wymyśloną historię popartą kilkoma zdjęciami. Nie ma żadnej ustawki... Ja i Zayn... - potarła czoło ręką, zastanawiając się, jak dobrać słowa. - ... jesteśmy razem.
- Jesteście? Razem? To znaczy... Czekaj, co? - spojrzał na nią z góry. - Jak to? Po tym wszystkim? - spytał, nie dowierzając. Milczała, wpatrywała się w niego, licząc, że rozwinie swoja wypowiedź. Tak naprawdę nie wiedziała, co mu powiedzieć i wiedziała, że co by nie powiedziała i tak będzie źle. - Boże, Hope...- poderwał się z miejsca i po chwili stał już na nogach. - On owinął sobie Ciebie wokół palca. - chwycił płaski kamyk, po czym puścił tak zwaną kaczkę.
- Nieprawda...
- Zastanów się, czy chcesz powtórki z rozrywki.
- Nie byłam z Zaynem przedtem, nie mogę mieć "powtórki z rozrywki". - zrobiła w powietrzu cudzysłów z palców, po czym wstała, by być na równi z nim.
- Nie lubię Go. Przypuszczam, że nie polubię. Nie chcę nawet próbować. - wzruszył ramionami. - Wolałbym, jakby wszystko było po staremu. Może i jestem pieprzonym egoistą, ale mam to gdzieś. Zawsze powtarzałaś, że...
- Will, ja się w Nim zakochałam. - wyszeptała, przytulając się do niego. - Proszę Cię, nie staraj się wmówić mi, że to źle. - schowała głowę w zagłębieniu jego szyi. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale nie wiedział, co właściwie powinien powiedzieć. Pierwszy raz usłyszał od Hope, że jest zakochana. Prawdę mówiąc to, ze się zakochała było ostatnim, czego się spodziewał i ostatnim, co chciał usłyszeć. Przycisnął ją mocniej do siebie. To w jego oczach i tak niczego nie zmieniało. A wręcz tylko pogarszało sprawę...

                                                                  ~*~
Bonjour! :D
Podobało się? Mam taką cichą nadzieję.
Przepraszam, że tak długo czekaliście. ( O ile ktokolwiek czekał... XD ) Najpierw miałam tygodnie sprawdzianów,  dodać w tamtym tygodniu, ale pojawiło się mnóstwo spraw związanych z koncertem mojego idola i dojazdem, więc nie mogłam. Jeszcze raz przepraszam, ale same rozumiecie. :)
Zaprawszam Was na bloga mojego Buraczka! :D KLIK
Do następnego! ;*

piątek, 8 marca 2013

Rozdział 21

      Para czekoladowych oczu, skierowała się w stronę Nialla, kiedy kolorowa gazeta z szelestem wylądowała na stole. Patrzył na niego pytająco. Nie obchodził go fakt, że ktoś jedzie do Lizbony, a ktoś inny zdradził swojego partnera życiowego.
- Odwróć. - rozkazał, obrazując mu tą czynność gestem rąk. Malik zaśmiał się cicho, widząc jak bardzo jego przyjaciel niecierpliwi się, ale chwilę później uśmiech znikł z jego twarzy. Zastapiła go równa kreska.
Na pierwszej stronie gazety było kilka zdjęć. Na jednym był Zayn i Hope wychodzący z klubu, trzymając się za ręce, na drugim on, obejmujący Kate, a na kolejnym znów Hope, wsiadająca do jego samochodu. Kilka innych przedstawiało jego dziewczynę z Paulem w różnych ujęciach. To nie one przykuwały jego uwagę najbardziej, a to co było napisane. Artykuł mówił o tajemniczej, blond dziewczynie, skrzywdzonej przez los, która szaleńczo zakochana w Zaynie nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest oszukiwana. Za jej plecami Malik spotyka się z inną, dziewczyną, którą była Hope. Paul jest managerem One Direction, a Hope była z nim widywana, idealna sytuacja do tak zwanej ustawki, którą ogłosiła gazeta.
Zacisnął pięści, marszcząc czoło. Jedyne na co miał teraz ochotę to podrzeć gazetę na setki kawałków i wyrzucić do śmieci, tak by nikt jej nigdy nie znalazł.
- To nie pierwszy i nie ostatni raz, dobrze o tym wiesz. - westchnął ciężko Niall, miał rację, to nie był pierwszy raz, gdy czytał coś takiego w gazecie, ale nigdy wcześniej nie dotknęło go to, aż tak bardzo. Tak na prawdę nikt nie znał Hope, tylko oni. Nikt nie wiedział kim ona jest, ani dlaczego pojawiła się w jego życiu. Zdawał sobie sprawę z tego, że komuś, kto przygląda się z boku może wydawać się to logiczne, co więcej - może w to uwierzyć. Tego nie chciał.
- A Ty dokąd?! - krzyknął Blondyn, obserwując jak Zayn zakłada kurtkę.
- Nic nie rozumiesz? Muszę pogadać z Hope.
- To nie będzie konieczne. Nigdzie nie idziesz. - oznajmił Paul, który pojawił się zupełnie znikąd. Nie wyglądał na zadowolonego, co zauważyli zarówno Liam i Niall siedzący w kuchni, jak i Zayn przy drzwiach. - Zamierzaliście mi powiedzieć w Waszych schadzkach? - spytał z zarzutem, nie trudno było domyśleć się, że chodzi o Hope i Mulata.
- Nie będziemy przeszkadzać... - oznajmił Blondyn, wyciągając Liama z kuchni.
Zayn milczał, nie wiedział, co mu powiedzieć. Wszystko stało się nagle i wcale nie myśleli o tym, jak inni zareagują na informację o tym, ze są razem. Otworzył usta by coś powiedzieć, ale nie wypłynęło z nich ani jedno słowo, jedynie ciche westchnięcie.
- Nie wysilaj się. Jeszcze dziś wraca do Alfold.
- Co? Dlaczego? - jego oczy momentalnie zrobiły się jeszcze większe.
- To nie ma znaczenia. Nie pozwolę by coś takiego się powtórzyło. Wszystkie rozgłośnie radiowe o tym trąbią. Zrobi się z tego niezły skandal, a Ona zostanie w tym sama. Tak będzie lepiej.
- Dla Ciebie, tak? Nie będziesz musiał się przejmować? O to chodzi?
- Nie. - zaprotestował, kręcąc głową.
- To o co Ci do cholery chodzi, Paul?! - wyrzucił ręce w górę, a jego oczy pociemniały ze zdenerwowania, którego wcale nie ukrywał i nie zamierzał. Wpatrywał się w managera pytająco, niecierpliwiąc się, gdy ten nawet na niego nie patrzył.
- Nie pozwolę Ci jej skrzywdzić. Lepiej będzie dla Was obojga jeżeli skończycie to tu i teraz. Na początku. Nie brnijcie w to, bo to nie ma sensu. - westchnął, a widząc, że Zayn próbuje protestować, kontynuował. - Przykro mi, Zayn. Co byś zrobił na moim miejscu?
- Nie chcę jej skrzywdzić. Uwierz mi, zależy mi na Hope bardziej niż na kimkolwiek. Nie pozwolę, by płakała.
- Powiedziała mi to samo, co Ty. - potrząsnął głową, a on mimowolnie się uśmiechnął. - Ale i tak wraca. Ty natomiast siedzisz w domu, wywiadu udzieli Louis i Harry, a podpisywanie płyt jest dopiero za tydzień. - obrócił się i wyszedł bez pożegnania. Czasami wkurzał chłopców tym, że potrafił zmienić zdanie trzy razy w ciągu minuty i był nadopiekuńczy, ale i tak go bardzo lubili i traktowali jak rodzinę. Teraz jednak było inaczej, nawet jeżeli bardzo by chciał, nie mógł go posłuchać.
- Jesteście tacy uroczy... - stwierdziła Kim, odwieszając płaszcz w przedpokoju. - Ty i Hope... - doprecyzowała swoją wypowiedź.
- Też jestem uroczy! - wrzasnął Harry, zbiegając po schodach. W jednej ręce trzymał czarną skarpetkę, usilnie próbując ją założyć.
- Akurat Ty jesteś głupi i pośpiesz się, bo będą korki. - pośpieszał go Louis. - Zabieram Ci chłopaka.-  szepnął, wymijają Kim w drzwiach.
- Mhm. - przymknęła powieki znad szklanki wody, dając mu znak, że słyszała. - Czekaj, Harry to nie... - próbowała zaprotestować, ale zauważyła coś bardziej interesującego, niż słowa najstarszego. - Gdzie Zayn? - przeleciała wzrokiem po wszystkich.
- Harry, skarbie. Twoja dziewczyna zadała pytanie. - zaśmiał się Lou, szturchając go.
- Po pierwsze: stul mordę. - rozkazał, uderzając go z całej siły w ramie. - Po drugie: nie ma go, a co gorsza auta też nie...
- Musicie odciągnąć od Niego uwagę, teraz paparazzi tylko czekają na jego ruch... - popędzała ich i niemalże wypchnęła za drzwi.
Miała stuprocentową rację i jak powiedziała, tak zrobili. Zdawali sobie sprawę z tego, że gdzie Harry i Louis tam sensacja, więc postarali się, by tym razem nie przemknęli niezauważeni. Wiedziała, że Larry nie zawiedzie.
      Otworzyła z impetem drzwi, a to co w nich ujrzała było ostatnim, czego się spodziewała. Nie zdążyła się nawet przywitać, bo znalazła się w objęciach Zayna. Podobało jej się to, w jaki sposób się zachowywał. Potrafił być niesamowicie czuły i delikatny, a innym razem bezczelny. Jednak zawsze miał w sobie coś, co go nie opuszczało - pewność siebie.
- Nie wyjeżdżaj, to idiotyczny pomysł. - wyszeptał we włosy dziewczyny, nie rozluźniając uścisku ani na sekundę. Wciągnęła szybko powietrze, starając się zyskać sekundy, które teraz były dla niej niezwykle cenne. Po chwili odsunęła się od niego, na odległość ramion i uśmiechnęła delikatnie.
- Musze wrócić. Wakacje się kończą, a ja i tak przesadziłam z moją wizytą.
- Wiem, że to przez artykuł. Na prawdę nie chciałem...
- Daj spokój. - machnęła ręką. - Nie możesz kontrolować całego świata. Mogliśmy się tego spodziewać. Byłam przygotowana na coś gorszego. - zaśmiała się cicho.
- Skarbie... - zaczął, ale uciszyła go, przykładając palec do jego ust. Pocałował go, uśmiechając się, a Hope zachichotała.
- Obiecaj, że będziesz na siebie uważać.
- Obiecuję. - stanęła na palcach, tak by była na jego wysokości, po czym pocałowała go delikatnie w nosek. Przyciągnął ją do siebie za biodra. Czuł ciepło bijące od jej ciała i słodki zapach perfum. Jej oddech był spokojny. Pochylił się, całując kącik jej ust. Rozchyliła delikatnie wargi, na co odpowiedział jej głębszym pocałunkiem. Rozkoszował się miękkością i ciepłem jej warg. Przesunęła dłoń na jego kark, przyciągając go ku sobie.
- Skończcie się miziać i chodźcie mi pomóc. - jęknęła Sophie, przechodząc z jednego pokoju do drugiego. Zayn spojrzał pytająco na dziewczynę, a ta tylko przewróciła oczami, po czym pociągła go do pokoju, szurając kapciami. Doskonale wiedziała, co będą robić. Plany Blondynki wcale nie wypaliły, bo za każdym razem, gdy Hope grała poprawnie, Zayn dołączał do niej i kończyło się to totalną plątaniną dźwięków fortepianu i śmiechu obojga. Sophie się nie śmiała, chciała jak najlepiej wypaść na próbach, a przez ostatnie tygodnie opuściła się i musiała sporo nadrobić. Wygoniła ich z pokoju, choć patrząc na nich mimowolnie zaczynała się śmiać.

                                                          ~*~
Obiecałam wczoraj i jest rozdział. :)
Jak Wam się podoba i czy w ogóle się podoba? Coś zmienić? Macie sugestie? Piszcie śmiało, nie gryzę. :D
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem, jesteście cudowne! Liczę na więcej. :)
Przepraszam, jeżeli są jakieś błędy.
Kolejny rozdział pojawi się pewnie z opóźnieniem, ponieważ mam zaplanowane następne dni i na razie nie widzę możliwości, ale kto wie? Może mnie zmobilizujecie? xx
Jeżeli chcecie, żebym wpadła na Waszego bloga to podajcie linki w komentarzu. :) x

Zapraszam na bloga Natalii, która jest tak wspaniała i kochana ( nawet gdy temu zaprzecza ), że to wszystko przeniosło się na jej opowiadanie, które jest nie do opisania! Po prostu magia! *-*
                                    http://lying-naked-on-the-floor.blogspot.com/
     

piątek, 1 marca 2013

Rozdział 20

      Sterta porozrzucanych po całym pokoju ciuchów nie przeszkadzała Zaynowi ani trochę. Wręcz przeciwnie, co chwilę dorzucał do niej kolejną bluzkę, bądź koszulkę. Nic nie szło po jego myśli. Wywiad, który przeprowadzał w towarzystwie Louisa przeciągnął się, niszcząc tym samym część jego planów.
- Stary, kto to potem posprząta? - zakpił Niall, rozsiadając się w fotelu. Ułożył głowę na jednym z podłokietników, przez drugi zaś przewiesił nogi i obserwował poczynania przyjaciela.
- Pomógłbyś mi, a nie. Nie wiem co założyć... - rzucił w niego fioletowym t-shirtem, otwierając kolejną szafę, po czym usiadł przed nią i wpatrywał się jak poprzednio.
- Mam! Ciuchy ubierz! - zaśmiał się ze swojego dowcipu Niall, przywołując tym samym do pokoju Harryego. Ten jedynie rozejrzał się dookoła po czym z niedowierzaniem na twarzy wyszedł, krzycząc coś na temat tego, co kobiety potrafią zrobić z człowiekiem. - Podobasz się Hope, nawet jakbyś w pidżamie poszedł to będzie zachwycona.
- Ty nic nie rozumiesz. Ona będzie wyglądać jak zawsze - idealnie...
- Ugh. - westchnął Blondyn, zeskakując z fotela. - Idę po Danielle. - skierował się do wyjścia.
Oczy dziewczyny rozszerzyły sie do granic możliwości, gdy tylko otworzyła drzwi i przekroczyła próg pokoju. Spojrzała z politowaniem na Mulata, który tylko rozłożył bezradnie ręce, wzdychając przy tym ciężko. To nie była jego wina, że stresował się, jak nigdy. Sam nie wiedział czemu, ich pierwszy pocałunek mieli już dawno za sobą. Jednak zawsze ktoś był obok nich. Nigdy nie zostawali sami na dłużej.
- Będzie dobrze. - poklepała go po ramieniu, uśmiechając się przyjaźnie. - Nie masz czym się denerwować, Zayn. Wszytko będzie dobrze, a nawet jeśli, to nie wygląda mi na taką, co by uciekła od razu. - stwierdziła, rozbawiając go swoimi słowami. - Właśnie tak. Tak się uśmiechaj, a będzie Twoja, o ile już nie jest. - puściła mu oczko, zamykając za sobą drzwi.
- Dzięki!
      Zamknęła oczy, pocierając lewą dłoń o ramię. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Siadała na kanapie, chwilę później gwałtownie z niej wstawała, robiąc kilka kroków i z powrotem wracała na miejsce. Przeżywała najbardziej stresujące chwile jak dotychczas, a wiadomość, o tym, że chłopak przyjechał wcale nie pomagała, a jedynie pogarszała sytuację.
-No idź otwórz! - syknęła Sophie, którą męczył nie mały kac po wcześniejszym balu z Kim w klubie. Poderwała się, poprawiając bluzkę. Wypuściła powietrze, ciągnąc za klamkę. Kąciki jej ust powoli uniosły się, a po chwili uśmiech obejmował też jej oczy.
- Ślicznie wyglądasz. - oznajmił, a Hope ukryła twarz w kwiatach od Zayna, czując jak jej policzki płoną. - Gotowa? - uśmiechnął się, podając jej rękę. Chwyciła ją, splatając ich palce.
      Mała, porośnięta bluszczem kawiarnia z mnóstwem rabatek, idealnie zapełnionymi różnokolorowymi kwiatami, zapraszała swoim uroczym wyglądem. Wydawała się być przytulna, jak się okazało właśnie taka była. Ich przybycie oznajmił mały dzwoneczek, znajdujący się nad drzwiami, co tylko dodawało temu miejscu uroku.
- Dzień dobry, pani Noran! - przywitał się Zayn, a Hope nie do końca wiedziała do kogo się zwraca. Po chwili zza lady wyłoniła się niska kobieta o siwych włosach, niesamowicie zielonych oczach i przemiłym wyrazie twarzy. Na ich widok uśmiechnęła się szeroko, po czym przytuliła Mulata i, co odrobinę zdziwiło dziewczynę, ją również. Była silniejsza niż sądziła, a jej zapach przypominał zapach babci Brunetki.
- Miło Cię widzieć chłopcze i Ciebie również... - przerwała, uśmiechając się ciepło do dziewczyny.
- Hope. - podała staruszce rękę.
- Co Was do mnie sprowadza?
- Najlepsze ciasto i gorąca czekolada w Anglii. - Zayn oblizał usta, na potwierdzenie swoich słów, a ona zaśmiała się melodyjnie, po czym zniknęła za ladą. Ponownie złączył ich dłonie, prowadząc ją do stolika. - Kilka lat temu... - zaczął, widząc pytający wyraz twarzy dziewczyny. - ... byliśmy na Wakacjach w Londynie. Moja młodsza siostra - Waliyha - znalazła to miejsce. Uciekała z domku, gdy chłopak z Nią zerwał przez telefon. Wiesz, taka zemsta na Nas za własne błędy. - przewrócił oczami, a Hope zachichotała. - Oczywiście, jak na brata przystało musiałem ją znaleźć i dodatkowo kryć przed rodzicami. Nie było łatwo, ale w końcu znalazłem. Siedziała tutaj, z panią Noran, która opowiadała jej o swojej pierwszej miłości i leczyła złamane serce gorącą czekoladą. Pomogło. Od tamtej pory przyjeżdżaliśmy tu zawsze gdy była taka możliwość. Nikt nie wiedział czemu to robiliśmy, rodzice się dziwili, a my mieliśmy słodką tajemnicę. Słodką jak gorąca czekolada. - uśmiechnął się pod nosem. - Ale wiesz co w tym miejscu jest najwspanialsze? - zaprzeczyła, a on kontynuował. - Zawsze jest tak samo. Cicho, spokojnie, z radia lecą ulubione piosenki pani Noran i nikogo nie obchodzisz. Możesz tu siedzieć ile chcesz, a i tak się nie nudzi.
Rozglądnęła się, było tak jak powiedział. Przy stolikach obok siedziało zaledwie kilka osób, które wcale nie zwracały na nich uwagi.
- Idealne. - wyszeptała. - Tęsknisz za siostrą?
- Bardzo. Za wszystkimi trzema. Wiesz, może i są czasem nieznośne, ale bez nich to nie to samo. - uśmiechnęła się i spuściła wzrok. Nigdy nie miała okazji zatęsknić za nieznośną siostrą, czy bratem. Mogła jedynie domyślać się, że to, co czuje jest podobne do tego, gdy tęskni za Sophie bądź Willem.
- Hope? - przerwał milczenie. - Jak długo będziesz jeszcze w Londynie? - spytał.
- Ja... Właściwie to nie wiem. Moja wizyta tutaj przeciągnęła się. Miałam już chwilę temu wrócić do dziadków... - wzruszyła ramionami.
- A kiedy wracasz do domu? - drążył temat. Chciał wiedzieć ile mają czasu zanim rozstaną się na dłużej. Oboje wiedzieli, że to kiedyś nastąpi. One Direction musi zająć się promocją płyty, później trasa koncertowa, a Hope wróci do domu, do szkoły.
Spojrzała na niego pytająco, nie do końca rozumiejąc.
-To znaczy, kiedy wracasz do swojego domu, do rodziców... - wytłumaczył, a klatka piersiowa dziewczyny zaczęła coraz szybciej unosić się i opadać. Nie chciała o tym mówić, ale nie wybaczyłaby sobie, gdyby go teraz okłamała. Nie tak chciała budować ich relację. Zagryzła wargę. Odważyła się spojrzeć na Zayna. Wpatrywał się w nią oczekująco.
- Nie mam rodziców. - wyszeptała ledwie słyszalnie, bawiąc się palcami. On jednak usłyszał.
Teraz, albo nigdy.
- Moja mama zmarła przy porodzie. Tato był policjantem, został postrzelony gdy miałam kilka lat. Było za późno. Nawet ich nie pamiętam...
- Przepraszam. - wstał, a sekundę później kucał obok jej krzesła. Złapał delikatnie jej podbródek i skierował w swoją stronę. - Nie chciałem...
- W porządku, nie wiedziałeś. - posłała mu wymuszony uśmiech, co nie umknęło jego uwadze. Przytulił ją mocno, składając pocałunek na jej czole. 
- Zależy mi na Tobie, najbardziej na świecie. Chcę, żebyś wiedziała, że to, co się dzieje teraz w mojej głowie i duszy jest czymś nowym i wspaniałym. Od pewnego czasu jesteś bardzo ważną częścią mojego życia i chcę żeby tak zostało na zawsze. Nie chcę Cię tracić, nigdy. - wyszeptał, opierając swoje czoło o jej. Nie wiedziała jak dobrać słowa, by nie zepsuć tej chwili. Postanowiła nic nie mówić. Złączyła ich usta, oplatając kark Zayna swoimi dłońmi. Przyciągną ją bliżej, gładząc ręką jej plecy. Oboje lubili łaskoczące uczucie w brzuchu, które towarzyszyło im z każdym ich dotykiem czy pocałunkiem. Tak było idealnie. Oboje byli idealni, dla siebie.

                                                               ~*~
Witam :D
Obiecałam rozdział za tydzień, a jest wcześniej.
Podoba Wam się? Bo ja sądzę, że jest... spoko :)
Co będzie dalej? Sielanka? Macie jakieś spekulacje, wizje co do dalszych losów? Może ktoś zgadnie. :D
Wahałam się, czy dodać, bo było mało odsłon rozdziału, ale postanowiłam dodać, bo może ktoś już zapomniał o mnie i ma w nosie tą historię, więc to nie miałoby sensu.. :)
Dziękuję, bardzo dziękuję tym, którzy o mnie nie zapomnieli i czytają, komentują. To bardzo wiele dla mnie znaczy i jest dla mnie bardzo ważne. 
Zapomniałam kogo informować i niektórzy zmienili nicki, więc jeżeli chcesz być informowana o rozdziałach, zostaw nick twittera w komentarzu. :)

Jeżeli chcecie umierać z zniecierpliwienia i zachwycać się każdym czytanym słowem, to mówię Wam > http://lying-naked-on-the-floor.blogspot.com < mojej kochanej Natalii, jest IDEALNY. Bohaterowie są cudowni, cholernie oryginalni i historia jest niecodzienna :)

Do następnego, kociaki! Ładnie proszę o komentarze. xx
                                           
                                               czytasz = komentujesz :)