niedziela, 30 września 2012

Rozdział 12

      Mulat przechadzał się po pokoju Harrego, już od dobrej godziny, opowiadając mu jego własną przygodę z narkotykami. Chłopak słuchał go zafascynowany, z grymasem na twarzy i przerażeniem w oczach. Wiedział, że bez powodu mu tego nie opowiada, nie wiedział jednak, że on wie więcej niż myśli.
-Po co mi to mówisz? - spytał, starając się być jak najbardziej naturalnym, ale jego głos drżał.
-Powiem bez owijania w bawełnę. Wiem, że bierzesz. - powiedział Mulat na wdechu, przyglądając się mu. Uderzyła go fala gorąca i w mgnieniu oka stał się cały czerwony.
-Coś Ci się chyba pomyliło... - przełknął ślinę, podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Harry, nie kłam. Doskonale wiesz o co mi chodzi. Po co to robisz? - spojrzał na niego z troską, kładąc mu rękę na ramieniu.
-Zostaw mnie! - Zayn nie krył zdziwienia. - Nie będę o tym gadał, nie ma o czym. Nie wiem kto Ci takich bzdur nawtykał. Odpuść sobie. Mało masz swoich problemów? - ruszył w kierunku drzwi.
-Po co kłamiesz? Przyjaźnimy się. Chcemy Ci pomóc, pozwól Nam. - starał się go zatrzymać.
-Nie potrzebuje Waszej pomocy! Zrozumcie to w końcu! Czy to takie trudne?! Nie będę z nikim, o niczym rozmawiał. - wyszedł trzaskając drzwiami, zostawiając sfrustrowanego Mulata samego. Nie tego się spodziewał. Może to właśnie przez to, że zaplanował sobie tą rozmowę tak go rozczarowała... Sądził, że powie mu dlaczego kupował narkotyki, jaki ma problem i razem spróbują go rozwiązać. Przeliczył się.
      Hope ciągnęła Conora za rękę z zawiązaną, czarną chustką na oczach. Śmiali się z samych siebie. Na jego miejscu powinna być ona. Niosąc w ręce wielki koszyk, potykała się  pomiędzy salwami śmiechu, o różnego rodzaju patyki i kamienie, lezące na drodze, po której stąpali.
-Daleko jeszcze? Zabijesz Nas. - zaśmiał się.
-Już niedaleko... - rozglądała się dookoła w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca. -Jeszcze kawałek.
-Czy to koń? - spytał, gdy rozległo się rżenie.
-Może. - zachichotała, patrząc na zdezorientowaną minę chłopaka. -Dobra, koniec. - zatrzymała się, po czym odwiązała mu chustkę. Przymrużył oczy, chroniąc je przed oślepiającym go światłem.
-Niespodzianka! - krzyknęła obracając się w okół własnej osi.
-Co My tu robimy? - zdziwił się, widząc stadninę koni.
-Piknik. - wskazała na koszyk, który jeszcze chwile temu miała w ręku, teraz stał obok kocyka. Wyszczerzyła się i usiadła, po czym chłopak zrobił to samo. Rozmawiali co chwilę wybuchając śmiechem, który niósł się echem po pobliskim lesie.
-Idziemy się ścigać? - uniosła brwi.
-Ścigać? Nie za dobrze biegam... - położył się, spoglądając na nią.
-Nikt ci nie każe tego robić... - wstała i podała mu rękę. Kiedy ten nie zareagował, zaczęła biec.
-Poczekaj! - zerwał się z miejsca i zaczął ją gonić. Długo to nie potrwało. Zatrzymała się pod swoim celem. Po chwili pojawił się za nią Conor. Przerzucał wzrok z Hope, na stadninę koni. Nie zeszło długo, a znów był ciągnięty.
-Zwariowałaś? Nie wsiądę na konia. - oznajmił, gdy ta zakładała siodła.
-Wsiądziesz, wsiądziesz. Ja musiałam śpiewać, Ty musisz się przejechać. Spokojnie, pojadę z Tobą. - poklepała go po ramieniu. Pomogła mu wsiąść w miedzy czasie zapewniając, że nic im się nie stanie. Cieszyła się, że znów jeździ konno. Odkąd przyjechała do Londynu nie miała okazji tego robić. Tęskniła jednak za swoim koniem. Był dla niej wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju. Pozwalał jej wyżywać się jeżdżąc całymi dniami, gdy tego potrzebowała. Kochała go do takiego stopnia, że niektórzy uważali ją za nienormalną. Nie przejmowała się tym.
-Hope, telefon! - krzyknął Conor.
-Odbierz. - odpowiedziała bez namysłu, bawiąc się z koniem. Chwilę później przyszedł do niej ze skwaszoną miną. - Kto to? - wypowiedziała bezgłośnie. Nie odpowiedział, oddał jej telefon, obserwując jak oczy dziewczyny robią się coraz większe.
-Muszę jechać do chłopców. - wypowiedziała niemal szeptem.
-Wiedziałem. - westchnął.
-Zayn dzwonił. Musze im pomóc, obiecałam im. Nie moge ich teraz olać, jestem im potrzebna...
-Idź. - odpowiedział szybko, patrząc w dal.
-Przepraszam... Idziesz ze mną?
-Nie, posiedzę tutaj jeszcze. - chwyciła torebkę i zaczęła biec w kierunku samochodu. Nie zastawiała się na tym, że zostawia go samego, na środku polany. Jedyne nad czym się zastanawiała to to, dlaczego Zayn sobie nie poradził. Była przekonana, że da rade.
      Jak burza wpadła na podwórko chłopców, naciskając wiele razy dzwonek. Po chwili usłyszała kroki, po czym zza drzwi wyłonił głowę Liam.
-Cześć. - posłała mu delikatny uśmiech. Od razu ją wpuścił i pokierował na górę, gdzie w pokoju z otwartymi drzwiami siedział, a właściwie to leżał na łóżku, Zayn. Zapukała we framugę, a on raptownie się podniósł.
-Jestem. - powiedziała zestresowana. - Gdzie On jest?
-Zaprowadzę Cię. - przepuścił ją w drzwiach i jak obiecał, zaprowadził do Harrego.
      Siedział obok łóżka, z nogami podciągniętymi pod brodę i słuchawkami w uszach. Dostrzec można było jedynie jego bujne, kasztanowe loki. Podeszła i ukucnęła przed nim. Przestraszył się.
-Co ty tu robisz? - spytał zdziwiony.
-Przyszłam pogadać.
-Coś się stało?
-Tak. Jak się pewnie domyślasz, chodzi mi o Ciebie. - usiadła obok niego. -Obiecaj, że będziesz ze mną szczery. Obiecujesz? - przytaknął,  a ona kontynuowała. -Wiem, że kupowałeś narkotyki. widziałam Cię. Harry, martwię się o Ciebie.
 -Skąd to wiesz? Kto Ci takich bzdur naopowiadał? Rozmawiałaś z Zaynem, on też to samo mi dziś powiedział. Nie masz powodu do zmartwień, naprawdę. - spuścił głowę. Nerwowo przeczesał swoje bujne włosy, podnosząc wzrok.
-Jak to nie? Kupowałeś narkotyki... Widziałam Cię. Nie pytaj jak to się stało... - spojrzała mu w oczy. Były smutne, inne niż zwykle. Na twarzy nie było tego uśmiechu, za którym szalały nastolatki. Nikt się nie uśmiechał.
-To ty uciekałaś.. To twój telefon dzwonił... - powiedział do siebie. - Nie chcę o tym rozmawiać. - dodał po chwili.
-Harry, zrozum chcę Ci pomóc. Wszyscy tego chcemy. Nie rozumiesz, że to może niszczyć zespół? -  Harry natychmiastowo zrzucił rękę Hope z ramienia, którą próbowała tam położyć, jak gdyby go parzyła. Wstał z ziemi i oparł się o biurko, patrząc w jakże fascynującą podłogę.
-Nagle Cię tak obchodzi nasz zespół? - parsknął. -Powiedz po prostu, że to Oni Cię tu ściągnęli..
-Posłuchaj. Prawdopodobnie zepsułam mój związek, tylko dlatego, że tu przyjechałam. Nie wyjdę stąd dopóki nie dowiem się prawdy. Nie zamieniaj się w rozpieszczoną gwiazdkę, która myśli jedynie o swojej dupie. Mogłabym siedzieć z założonymi rękoma i olać to co widziałam tamtej nocy lub powiedzieć o tym Paulowi. - wylewała z siebie potok słów, bacznie obserwując Harrego, który ani drgnął.
-To był tylko raz. Jeden, jedyny. - wyszeptał.
-Wyglądaliście jakbyście się znali nie od dziś. Proszę Cię, nie kłam. - powiedziała błagalnym tonem.
-Te narkotyki nie były dla mnie. Moja stara znajoma ich potrzebowała, musiałem jej pomóc, nie moglem jej zostawić z problemem. Nie powiedziałem tego, bo chłopcy by mi nie pozwolili. - wyznał.
-Nie pomyślałeś o tym, że razem byśmy wymyślili jakiś logiczny sposób by jej pomóc? - odezwał się dotychczas milczący Zayn.
-Nie. Ostatnio cały czas się kłóciliście. Po co miałem jeszcze Wam o tym mówić. Kazalibyście mi ją olać i jeszcze byście się na mnie darli. - wzruszył ramionami. Miał trochę racji, którą Zayn w głębi duszy mu przyznał.
-To nie zmienia faktu, że kupowanie narkotyków dla Niej jest nie w porządku. Kupienie jej tego świństwa tylko pogorszy sprawę. Myślałeś o odwyku? - zmieniła temat, nie chcąc drążyć poprzedniego.
-Była na odwyku przez bardzo długi czas, była już prawie zdrowa. Przestała chodzić na terapie w momencie, gdy Jej ojciec zaczął ją bić i próbował zgwałcić. Jej mama tego nie wytrzymała i popełniła samobójstwo. Uciekła z domu, odnalazła mnie i resztę historii już znacie. - ukrył twarz w dłoniach. Zayn i Hope zaniemówili. Nie wiedzieli co powiedzieć.
-M-może niech z Nami zamieszka? - przerwał chwilę ciszy Zayn. - Będziesz mógł ją pilnować, odprowadzać na terapie, czy coś. - dodał po chwili.
-Dlaczego ja wcześniej o tym nie pomyślałem? - jego oczy rozbłysły, pojawiły się w nich małe, skaczące iskierki, ale po chwili mina mu zrzedła. -Są jedynie dwa problemy. Pierwszy - czy chłopcy się na to zgodzą? Drugi - Ona się nie zgodzi. Znam ją. Będzie się broniła rękami i nogami, albo ucieknie i zaszyje się nie wiadomo gdzie.
-Chłopców postawicie przed faktem dokonanym, nie będą mieli nic do gadania. Twoja w tym rola, aby Ją tu sprowadzić. Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Użyj swojego uroku osobistego. - puściła mu oczko, a jego kąciki ust delikatnie się uniosły.

                                                            ~*~
Za nami 12, jak wrażenia? :)

Co będzie dalej? Coś będzie miało swój koniec, a coś początek? Jak myślicie? :)

Znów ktoś nowy. ;) Tym razem dziewczyna. Myślicie, że namiesza, czy raczej pomoże?

Nie lubicie Conora. Haha. Zobaczymy jak ich losy się potoczą.. ;)

Czekam na Wasze sugestie w komentarzach. ;) Są na prawdę mile widziane.

Dziękuję za komentarze. ;* Zmobilizowały mnie, znalazłam czas by napisać rozdział. ;)

Zapraszam do komentowania. Może zaskoczycie mnie i pod tą notką pojawi się więcej komentarzy, niż poprzednio? Byłoby naprawdę miło. :D

Znów zmienił się wygląd bloga. Kolejnych zmian nie przewiduję, ale kto wie. xD

To by było na tyle. ;)

Do następnego! ;*


poniedziałek, 24 września 2012

Rozdział 11

       Twoje zaproszenie jest nadal aktualne? Moglibyśmy dziś do ciebie wpaść... Udało mi się ich przekonać. Liam xx

Jak najbardziej. Kiedy tylko chcecie. Hope
  
      Wystukała na klawiaturze wiadomość, po czym wysłała. Czekała ją dość trudna rozmowa. Układała sobie w głowie jej przebieg, to co im powie, ich reakcje, zachowanie. Całe przedpołudnie o tym myślała. Musiała to dobrze rozegrać, tak by nie powiedzieć za dużo i o czymś nie zapomnieć. Przerażał ją sam fakt, że będzie musiała z nimi wszystkimi rozmawiać, a oni będą jej słuchać. Znała swoje słabości, bardzo się w taki sytuacjach denerwowała, zwłaszcza jeżeli jej na czymś zależało. W tym  wypadku na kimś, na Harrym. Na jego szczęściu i dobru. Obiecała sobie, że mu pomoże. Nawet jeśli będzie mieć przeciwko sobie cały świat. Zrobi to. Wiedziała jednak, że może liczyć na pomoc ze strony chłopców. Przyjaźnili się, byli jak bracia i nie wyobrażała sobie, by teraz, od tak go olali i zostawili ze swoim problemem. Nie byli aż tak puści i popsuci sławą. Nie do tego stopnia... 
-To niedorzeczne. - szepnęła do siebie. Sophie podniosła głowę z nad magazynu i rzuciła jej pytające spojrzenie.
-Co masz na myśli? 
-Wszystko. Całą tą sytuację. Dlaczego nie jestem jak Ty i nie siedzę na tyłku tylko pcham się w kłopoty? - przykryła sobie twarz poduszką.
-Hope, nic nie dzieje się bez powodu. Wszystko do czegoś prowadzi. Bo wszystko zaczyna się od czegoś...
-Justin Bieber. - uśmiechnęła się, gdy Sophie przytakiwała. Rozmowę przerwał im dzwonek do drzwi. -To chłopcy... Otworzę. - ruszyła w ich kierunku. Głośno wypuściła powietrze z płuc, ciągnąc za klamkę. 
-Cześć. - uśmiechnęła się, na co oni o dziwo odpowiedzieli tym samym. -Wchodźcie. - otworzyła szerzej drzwi, pozwalając im wejśc.
-Spokojnie. To tylko my. - Niall złapał ją za trzęsącą się rękę, ale równie szybko ją puścił. Zayn cisną w niego błyskawicę. Hope przeleciała po nich wzrokiem.
-Harrego nie ma. Miał coś do załatwienia. - wzruszył bezradnie ramionami Liam.
-Może to nawet lepiej. Chłopcy to Sophie. Sophie to Louis, Niall, Zayn i Liam. - przedstawiła im stojącą przy blacie dziewczynę.
-Cześć. - wyszczerzyli się do niej.
-Hej. - odpowiedziała im tym samym, pokrywając się rumieńcem. -Nie będę Wam przeszkadzać. Jakby coś, krzycz. - zwróciła się do Hope i znikła za ścianą salonu.
-Kawy, herbaty?
-Ja chcę herbatę. - rozsiadł się wygodnie w fotelu Niall.
-To cztery razy herbata. - uśmiechną się Liam.
-Szczerze mówiąc trochę się zdziwiliśmy gdy Liam powiedział, że chciałaś się z Nami spotkać. - oznajmił Louis po chwile milczenia, oglądając zdjęcia ustawione na kominku.
-Ja... muszę Wam coś powiedzieć. - postawiła szkanki na stole, które chwilę później trzymali w rękach chłopcy. -Właściwie to mam dwie sprawy. Nie jestem głupia, widzę, że coś między wami nie gra. Nie tak zachowywaliście się w Alfold. O co Wam poszło, hmm? - spojrzała na nich, oczekując odpowiedzi.
-Raczej o kogo... - powiedział Liam i upił łyk ciepłej cieczy. 
-Chyba mi nie powiecie, że o dziewczynę... - zachichotała.
-Bingo! - krzyknął Lou nie zważając na złowrogie spojrzenia Mulata i Blondyna.
-Okey, posłuchajcie mnie obaj. Nie bądźcie dziecinni. Przestańcie. Nie jest tego warta...
-I kto to mówi... - prychnął Niall. To Ty chcesz urwać kontakt tylko i wyłącznie przez Zayna. - oczy wszystkich zwrócone były nie na Nialla, a na Hope, która nie patrzyła na nich. Spuściła głowę jak dziecko, które coś przeskrobało. Z nich wszystkich najbardziej zdziwiony był Zayn. Głupio się poczuł. Nie wiedział, że to właśnie o tym rozmawiali gdy ich zobaczył.
-Tłumaczyłam Ci to już, Niall... 
-Ale ja dalej tego nie rozumiem. I wiesz co? To o Ciebie się pokłóciliśmy! - powiedział zdenerwowany. -O Ciebie, o Was, o tą całą szopkę z Wami związaną...
-Co? Dlacze...
-Nie możecie po prostu pogadać jak dorośli? Zawsze będziecie tak się do siebie zwracać. Myślałaś, że urwiemy z Tobą kontakt i będziesz miała spokój? Zapomnij. - jego słowa bardzo ją dotknęły. Powiedział na  głos coś, czego ona nigdy nie chciała usłyszeć, broniła się przed tym. Odpędzała od siebie myśli z tym związane.
-Nie chcę się kłócić. Nie po to Was tu zaprosiłam. Obiecajcie, że się pogodzicie. - przełknęła ślinę. -Nie powinniście się kłócić, zwłaszcza o kogoś takiego jak ja..
-Ale pogadacie kiedyś? - upewnił się Niall.
-Pogadamy... - odezwał się pierwszy raz Zayn.
-Trzymam Was za słowo, nie odpuszczę. Hope, możesz zapomnieć o tym, że się nas pozbędziesz. Znamy Twój adres. Będziemy teraz Cię częściej nachodzić... - zaśmiał się delikatnie.
-Chyba nie będę miała wyboru. To raczej Wy będziecie mnie częściej znosić... - przyglądała się im przez chwilę, siadając na przeciwko kanapy zajętej przez chłopców. Teraz czekała ją trudniejsza cześć rozmowy. Ręce zaczęły się jej pocić, a serce waliło jak szalone. Momentalnie zabrakło jej języka w buzi. Nie pojmowała tego, miała jedynie powiedzieć im o Harrym. Nic więcej. Czy to było aż tak trudne?
-Hope, masz gościa. - w pokoju pojawiła się Sophie. Nie sama. Obok niej stał Conor, który przyglądał się chłopcom ze zdziwioną i zawiedzioną miną. Hope stała osłupiała. Nie wiedziała co zrobić. Dopiero gdy chłopak złożył na jej ustach delikatny pocałunek, ocknęła się.
-C-cześć. - powiedziała zakłopotana. Spoglądając na chłopców z dość dziwnymi minami. Nie wiedzieli, że kogoś ma. Skąd niby mieli wiedzieć? Odchrząknęła, po czym przedstawiła ich sobie nawzajem. Conor był wyraźnie rozczarowany, zdziwiony i zazdrosny. W końcu nie codziennie spotyka się 4/5 członków sławnego boysbandu u swojej dziewczyny, w dodatku spokojnie sączących to, co Brytyjczycy kochają - herbatę. Miał żal do Hope, a ona nie do końca wiedziała dlaczego.
-Pójdę do Antha, nie będę Wam przeszkadzał. - powiedział po czym wyszedł. Spojrzała na Sophie. Patrzyła na nią dziwnym wzrokiem, z którego nie dało się nic wyczytać.
-Dziś środa. - przygryzła wargę, jak to miała w zwyczaju gdy się denerwowała. Obróciła się na pięcie i wyszła. Jej słowa były jak kubeł zimnej wody wylany na głowę. Ten dzień Hope miała spędzić z Conorem. Obiecała mu, nie dotrzymała obietnicy. Zapomniała. Najnormalniej w świecie zapomniała, że była umówiona z własnym chłopakiem. Wystawiła go. Wiedziała jak się czuł. Ona też tego doświadczyła kilka razy. Na dodatek zrezygnowała ze spotkania z nim, dla... No właśnie, dla kogo? Dla niej to byli znajomi, nawet nie przyjaciele. A dla niego? Co on mógł sobie pomyśleć widząc ich z nią...
-Cholera! - rzuciła nie zastanawiając się. -Jaka ja jestem głupia... - Niall nie zastanawiał się długo. Jego sile ramiona oplotły kruchą dziewczynę, która teraz wydawała się być zupełnie bezbronna, podatna wszystko. Inna niż zawsze.
-Wszystko będzie dobrze. - nie rozluźniał uścisku.
-Kiedy? Gdy wszystko stracę? - odciągną ją na długość swoich ramion i spojrzał w oczy. Chciał z nich wyczytać odpowiedź na swoje wszystkie pytania. Miał ich wiele. Wszyscy mieli. Tak na prawdę wiedzieli o niej tylko to, że jest siostrzenicą Paula, i spała z Zaynem. Gdy ten otwierał usta by zadać jej pytanie, momentalnie otrząsnęła się i wyrwała z uścisku. Jak gdyby wstąpiły w nią nowe siły. Była silna, a może tylko udawała? Może nie dawała rady z tym wszystkim i w rzeczywistości było o wiele gorzej niż inni myśleli?
-Harry. - odwróciła się do reszty, nabierając powietrza. -Czy on często Wam tak ucieka? Znika bez słowa? - zapadła cisza. Wpatrywali się w nią z niedowierzaniem. Jeszcze chwile temu mało brakowało, a wypłakałaby się Niallowi w ramię, a teraz stała przed nimi zdeterminowana, czekając na odpowiedź. Była silna, a może po prostu dobrze udawała...
-Nie. To znaczy ostatnio częściej mu się to zdarza. Nie mówi gdzie idzie, po prostu wychodzi. - westchnął Louis.
-A przedwczoraj? W ten dzień, w którym u Was byłam. Gdzie był wieczorem?
-Nie wiem... - oznajmił znów Lou ze zdenerwowaniem w głosie. Zastanawiało go to, skąd ona wiedziała, że go nie było. Nie brał pod uwagę tego, że jest sławny. Wiedział, że na nią to nie działa. Nie była jedną z tych. które śledzą każdy ich krok.
-Widziałam Go. - powiedziała szybko. -Ja... Poszłam na spacer. Było późno. Zgubiłam się i szukałam kogoś kto mógłby mi pomóc wrócić.
-W nocy? Sama? Jeszcze powiedz, że w jakiejś starej, zapomnianej dzielnicy.. - odezwał się Zayn.
-Tak. W nocy. Sama. A w ogóle co cię to obchodzi? - spojrzała na niego pytająco. Miała racje, nie powinno go to obchodzić, a jednak...
-A gdyby Cię ktoś zgwałcił? Nie oglądasz telewizji? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Hope prychnęła.
-Ha! Przejąłbyś się tym? - skrzyżowała ręce na piersiach.
-Nie zaczynajcie! Będę obecny przy tej waszej ''rozmowie''. - przerwał im wymianę zdań Blondyn. -Harry, wróćmy do Harrego.
-Więc jak szłam w nocy w starej i zapomnianej dzielnicy... - wypowiadała te słowa z naciskiem na przymiotniki, patrząc na Mulata, który tylko przewrócił teatralnie oczami. - Natknęłam się na kamienicę, w której się świeciło światło. Poszłam tam, ale nie poprosiłam o pomoc. Przestraszyłam się dwóch mężczyzn będących tam. Mieli broń. Poczekałam chwile i doszedł do nich trzeci. To był Harry. On... kupował.... Kupował narkotyki.
-Co robił?! - wrzasnął Liam, wytrzeszczając oczy.
-Jesteś pewna? - spytał ze spokojem Zayn. Wyglądało to dziwnie, on jeden zachował spokój, reszta panikowała.
-Nie do końca. Musiałam uciekać, bo Paul zadzwonił i jeden z nich zaczął mnie gonić. Jestem prawie pewna, że to był Loczek. Zapłacił im i dostał to co chciał. Tyle widziałam.
-Przecież On rozwali nasz zespół! Zniszczy to nad czym pracowaliśmy przez te dwa lata! - zbulwersował się Louis.
-Nie ma co z kasą robić, czy co?! - dołączył do Louisa Niall.
-Może ma problemy. - powiedzieli w tym samym momencie Zayn i Hope, co dostrzegł Mulat i delikatnie się uśmiechną. Miał szczęście. Nikt nie zauważył.
-Rozmawialiście z nim? Tak szczerze...
-Nie. Zachowywał się normalnie, jak zawsze. - zamyślił się Liam. -Musimy z Nim pogadać zanim zrobi coś na prawdę głupiego. - poderwał się z miejsca.
-Nie. Stój. Nie róbcie niczego pochopnie, bo nic nie powie. - zatrzymała go.
-Ja z Nim porozmawiam. Wiem jak to zrobić. Nie dzisiaj. - zaoferował się Zayn. -Mam Mu do opowiedzenia pewną historię... - jedynie Liam wiedział o co chodzi, znał tą historię. Nikt nie zamierzał zagłębiać się w szczegóły.
-Hope, dzięki. Dzięki, że nie powiedziałaś nic przy Paulu, On by Nas zabił...
-Może nie wyglądam, ale nie jestem taka głupia. Zanim zaczą pracować z wami miałam Go w domu cały czas. Wiem co przeżywacie.
-Na prawdę, jestem Ci cholernie wdzięczny. - przytulił ją Louis. - Co ten Harry wyprawia... - szepnął do siebie.
-Dzwońcie do mnie o każdej porze dnia i nocy. Zawsze przyjadę i pomogę, jeżeli będzie trzeba. - odprowadziła ich do drzwi, nikt nie miał ochoty na sztuczny uśmiech, na pożegnanie. Darowali go sobie.
       Weszła do pokoju Antha, i od razu poczuła wzrok wszystkich na sobie. Poprosiła Conora by z nią po rozmawiał. Zgodził się bez wahania.
-Przepraszam. Wiem, zawaliłam, ale za to jutrzejszy dzień jest zarezerwowany dla mnie. Spędzamy go razem. To ja Cie zabieram. Niespodzianka. - puściła mu oczko. - Zgadzasz się? - nie odpowiedział, uśmiechnął się szeroko, ukazując szereg białych zębów, po  czym ją przytulił.

                                                              ~*~
Mamy 11. :) Kiedyś myślałam, że ta historia zakończy się szybciej, w mojej głowie wszystko działo się szybko. xd  Dzisiejszy rozdział jest dłuższy. :) Ale nie o tym chciałam....

Jak myślicie będzie w ogóle jakaś rozmowa? Może Niall zapomni lub to los spłata figla i stanie się coś nieoczekiwanego? A może wręcz przeciwnie, wszystko się poukłada i sielanka? :) Mogę Wam jedynie powiedzieć, że nic nie mogę powiedzieć. ;x To było epickie. xd

Za to wy możecie snuć sugestie, co do przebiegu akcji, historii z Harrym i całej reszty. :) Bardzo miło czyta mi się te dłuższe komentarze, za które na prawdę BARDZO dziękuję.  Motywują mnie, a teraz, w roku szkolnym motywacja jest potrzebna bardziej niż kiedykolwiek. Dziękuję również, za te krótkie. ;* Dziękuję, że ktoś w ogóle czyta moje wypociny. :)

A właśnie, usunęłam, a raczej wyłączyłam weryfikacje obrazkową przy dodawaniu komentarzy, (mój zapłon. -.- ) także moje kochane Anonimki mogą komentować bez obaw, na co bardzo liczę. ;)

Pytania do mnie, odnośnie opowiadania, lub czego chcecie >>TU << bądź na mój TWITTER ;) Zapraszam, nie gryzę. Nie bójcie się, walcie śmiało co Wam leży na sercu. :D

Dziękuję za 16 obserwatorów! Kocham Was wszystkich! ;*

A na koniec, coś co na pewno każda słyszała i widziała milion razy, ale co tam. Uwielbiam tą piosenkę. Są tam moi starzy, kochani chłopcy. Niall w okularach = *___*



Do następnego! :)

niedziela, 16 września 2012

Rozdział 10

      Kolejna kłótnia, to już druga w przeciągu ostatnich kilku tygodni. W oczach Zayna wyrwanego z osłupienia w jakie wprawiła go Hope, pojawiła się złość. Wszyscy wiedzieli co to oznacza, nie znali jedynie przyczyny. Mogli się domyślać..
-Co Ona tu robiła..? - wysyczał przez zęby, z naciskiem na drugie słowo. Zacisnął pięści i przyglądał się w oczekiwaniu na odpowiedź poddenerwowanemu Niallowi, który miał dość. Serdecznie dość tego wszystkiego co działo się w tym, teraz nienormalnym domu. Atmosfera była ciągle napięta. Nie dość, że musiał ukrywać swoje spotkania ze znajomymi przed fanami, przy chłopcach też nie mógł zachowywać się swobodnie. Na dodatek Hope kazała mu kłamać, nie rozumiał po co to wszystko. Czy nie mogli by sobie odpuścić i najnormalniej w świecie porozmawiać, wyjaśnić?
-Spytałem o coś! - krzyknął Zayn, a Blondyn prychnął. Reszta nerwowo spoglądała na nich.
-Myślisz, że kim ty jesteś, co?! Może chcesz mi mówić co mam robić?! Człowieku! Przyszła bo ją poprosiłem o spotkanie. Nie moja wina, że wróciliście z zakupów wcześniej! - wybuchł Niall.
-Ha! Próbowałeś ukryć swoje spotkanie z Nią? Takie potajemne randki sobie urządzacie?! Jak częs...
-Skończcie już! - przerwał im Liam, ale bezskutecznie.
-Po prosu powiedz, zakochałeś się w Niej?! Człowieku, to dziwka! - wrzasnął Mulat.
-Nie obrażaj jej! - rzucił mu złowrogie spojrzenie i wyszedł trzaskając drzwiami.
- Zayn, co się z Tobą dzieje? To zaczyna się robić chore. Zastanów się nad tym co naprawdę czujesz do Hope.. Rozwalisz nam zespół, a co gorsza zniszczysz relacje między Nami. Już raz przepraszałeś Nialla, z tego samego powodu. Pomyśl zanim coś powiesz. Myślisz, że jesteś najważniejszy? On też ma uczucia. Zaczynam wątpić w to czy Ty je w ogóle masz... - wszyscy oprócz Nialla wysłuchali monologu Harrego, chwilę później już go nie było. Znikł za drzwiami.
      Ostatnimi czasy Hope dużo spacerowała, głównie za sprawą Conora, który zabierał ją w prze różne zakątki tętniącego życiem Londynu. To dzięki niemu polubiła wieczorne spacery. Tym razem szła sama. Potrzebowała ciszy i spokoju, by dokładnie przemyśleć niektóre sprawy. Wszystko wydawało się być złym snem, koszmarem z którego chciała się wybudzić, a nie mogła. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że stęskniła się. Kiedy zobaczyła Nialla, ucieszyła się. Obiecała sobie, że się nie przywiąże do One Direction. Ale czy mogła tak po prostu powiedzieć sobie ''nie rób tego'' i sprawa załatwiona? Czy gdyby to było możliwe nie zniknęłaby połowa jej problemów? Nie umiała i nie chciała sobie na to odpowiedzieć. Bała się.
      Westchnęła, rozglądając się wokół. Cisza, spokój, nieznana jej okolica. Zgubiła się. Nogi zaprowadziły ją za daleko, dalej niż chciała. Przeszła jeszcze kawałek, dokładnie przypatrując się mijanym domom, ławkom i ulicom. Po pewnym czasie dostrzegła to co chciała. Kilkaset metrów dalej z opuszczonej kamienicy bił blask. Podeszła, ale widząc swoich wybawicieli, cofnęła się. Nie należy oceniać ludzi po wyglądzie, aczkolwiek widząc dwóch mężczyzn z bronią w ręku i mnóstwem tatuaży można się przestraszyć. Przykucnęła w cieniu, tak by blask latarni jej nie zdradzał i przyglądała się im. Nie wiedziała po co, znów miała swoje przeczucie. Ostatnio się sprawdziło więc wolała go nie ignorować. Chodzili w kółko, gestykulując rękami. Przełom nastąpił gdy zjawił się trzeci osobnik. Niższy, chudszy, młodszy. Ściągną kaptur i okulary, ukazując swą młodzieńczą twarz w blasku latarni. Twarz, za którą szalały miliony nastolatek tego świata. Nogi się pod nią ugięły, a serce biło jak szalone.
-Harry?- pisnęła.Wpatrywała się w niego nie dowierzając. -Co on tu robi? - szepnęła do siebie. Na odpowiedź nie czekała długo. Chłopak wyciągną gotówkę i wręczył ją dwójce. Oni zaś dali mu woreczek z białym proszkiem, który starannie ukrył w kurtce.
      Wystarczyła chwila by Hope zadrżała. Całe życie przeleciało jej przed oczami, kiedy niespodziewanie rozległ się dźwięk dzwonka.
-Kto tu jest?! - warknął jeden z nich rozglądając się gorączkowo by chwilę później rzucić się w pościg za nią. Był tak przerażony jak Hope, może nawet bardziej. Wszyscy byli. Biegła co sił w nogach, oglądając się za siebie. Bała się myśleć co mogłoby się stać gdyby ją dogonił. Najwidoczniej mężczyzna nie miał dobrej kondycji, poddał się, a Hope opadła zmęczona na zimny i mokry chodnik, głośno oddychając. Jedynym plusem ucieczki był fakt, że teraz wiedziała gdzie się znajduje. Spacer, który miał jej pomóc rozwiązać problemy, przysporzył nowych.
      Telefonem, który spowodował wzrost adrenaliny u Hope okazało się być zaproszenie na kolacje u Paula z gościem specjalnym. Nie zastanawiała się nad tym kto to mógł by być, miała na głowie gorsze problemy. Harry swoją głupotą mógł przysporzyć zespołowi wielu kłopotów.
-Może lepiej będzie jak zostanę w domu? - zaproponowała. Dziewczyny rozmawiały już od dłuższego czasu, o wszystkich ich problemach, które w dużej mierze zawsze dotyczyły Hope, o Harrym i narkotykach, o sytuacji z Niallem, o niej i Conorze...
-Niby dlaczego? To kolacja u Paula, nie możesz mu zrobić przykrości i nie pójść.
-A jeśli tym gościem specjalnym okażą się chłopcy? Wiesz jak ja się będę dziwnie czuła? - posmutniała Hope.
-Nie chciałam tego mówić, ale.. Naważyłaś piwa to musisz je wypić... Skarbie, jeżeli nie pójdziesz to już zawsze będziesz się przed Nimi ukrywać? Nie lepiej wszystko wyjaśnić?
-Sama nie wiem...
-Poza tym, zrobimy Cię na bóstwo. - puściła jej oczko.
-Po co? - zaczęła się śmiać. Po raz pierwszy od kilku dni na jej twarz wpełzł uśmiech.
-A czemu nie? - uśmiechnęła się, bawiąc się jej włosami. -Rozpuścimy, pokręcimy, albo nie... Wyprostujemy. - mówiła pod nosem.
-Zapomnij. Moje włosy są moje. - odsunęła się od niej.
-Shhh.. Ty i tak zawsze chodzisz w tym warkoczu, jakaś mała zmiana pod okiem eksperta Sophie nie zaszkodzi... - poklepała miejsce kolo siebie, które chwilę później zajęła Hope.
      Podczas gdy Sophie bawiła się w stylistkę, Hope przeżywała katusze. Blondynka nie przyjmowała żadnych argumentów, nie słuchała jej w ogóle, ignorowała prośby bawiąc się w najlepsze. Gdy skończyła, postawiła ją przed lustrem i obserwowała jej reakcje.
-To nie ja. - zaśmiała się. -Wyglądam jak nie ja.. - przyglądała się.
-Ładnie, ale radzę Ci się pospieszyć.
-Boję się tam iść.. Chodź ze mną. Proszę.
-Nie. Nie zaczynaj. Nie będzie tak źle. - poklepała ją po ramieniu. -Dasz radę.
      Godzinę później stała pod domem, w którym spędzała nie jedne wakacje. Prawie nic się nie zmieniło, może z wyjątkiem huśtawki, która kiedyś była ogromna. Teraz była mała i mało straszna. Zwyczajna. Mimo wszystko dalej zachęcała do tego by na niej usiąść i bujać się bez celu. Powstrzymała się, poprawiła sukienkę i uderzyła kilka razy kołatką na drzwiach.
-Idę, idę! - krzykną ktoś z zewnątrz, tym kimś był Paul. -Słyszałem po 3 razach. - zaśmiał się, przytulając ją.
-Wiem, ale to fajna zabawa.
      Nie myliła się, na kremowej sofie siedziała piątka dobrze znanych jej chłopców. Chociaż patrząc na ich grobowe miny, twarze bez uśmiechu, wydawali się nie być tymi którzy przyjechali kilka tygodni temu do niej na wakacje.
-Cześć. - rzuciła, bawiąc się palcami. Patrzyła przez chwilę na Harrego, wyglądał normalnie, nic niepokojącego w nim nie dostrzegła. Może wczorajszego wieczoru wzrok ją mylił ?
-Hej. - odpowiedzieli chórem, wlepiając w nią wzrok, jak gdyby dopiero teraz ją spostrzegli. Zayn rzucił dziwne spojrzenie Niallowi, który nie zwrócił na nie uwagi, przyglądał się jej, uśmiechając się delikatnie.
-Ładnie wyglądasz. - stwierdził Liam, przerywając niezręczną ciszę, panującą ok kilku sekund.
-Dzięki. - zarumieniła się i usiadła na przeciwko nich, co okazało się niezbyt dobrym pomysłem.
-Hope, gdzie Twoja koszula w kratkę i warkoczyk? - zaśmiał się wujek, zmierzając by otworzyć drzwi, jak się domyślała gościowi specjalnemu.
-Ha ha ha. Bardzo śmieszne. - skrzyżowała ręce na piersiach.
-Hope, chłopcy... To jest Cindy, moją narzeczona. - przedstawił im szczupłą, garbonosą brunetkę, która przyjaźnie się uśmiechała.
-Ty pewnie jesteś Hope.. Dużo o Tobie słyszałam. - posłała jej jeden z najprzyjaźniejszych uśmiechów na jaki było ją stać.
      Kolacja mijała w dość dziwnej atmosferze. Chłopcy posyłali sobie złowrogie spojrzenia, które zauważyłby nawet ślepy, a Cindy nawiązywała kontakt z Hope, która ukradkiem przyglądała się Loczkowi siedzącemu na przeciwko, rozmyślając o tym czy to był naprawdę on.
-Długo zostajesz w Londynie? - spytała narzeczona Paula, przerywając jej rozmyślania.
-Przepraszam... Coś mówiłaś? - zmieszała się.
-Pytałam czy długo zostajesz w stolicy. - posłała jej uśmiech.
-Jeszcze kilka dni temu odpowiedziałabym ''jak najdłużej się da'', teraz wyjechałabym jak najszybciej, ale nie mogę...
-Dlaczego?
-Przyjeżdżając tu nie myślałam, że wszystko się tak pokomplikuje. Chcę wyjechać, a nie mogę, muszę komuś pomóc. Naprawić to co spieprzyłam w tak krótkim czasie...
-Mogę Ci jakoś pomóc?
-Nie, to miłe z Pani strony, ale muszę to naprawić sama. - westchnęła. -Przepraszam na chwilę. - odeszła od stołu. Zamknęła się w łazience głośno oddychając. Chciała pomóc Harremu, ale nie wiedziała jak. Nie mogła zapytać w prost, bo to by go spłoszyło, a co gorsza interweniował by Paul, a tego nie chciała. -Chwileczkę. - oznajmiła, gdy ktoś po drugiej stronie pukał. Wyszła, przed nią stał Payne w całej okazałości.
-Liam? Mogę Cię o coś prosić? - szepnęła.
-Jasne. Mów.
-Moglibyście przyjść do mnie? Chciałam porozmawiać, ale dyskretnie, bez dodatkowych świadków...
-Z Nami? - zdziwił się, jeszcze wczoraj chciała urwać kontakt z nimi i żyć swoim życiem, a dziś prosiła go o spotkanie.
-Tak, z wszystkimi. - spojrzała na niego z nadzieją.
-Zobaczymy czy uda mi się ich namówić. Postaram się. - uśmiechną się delikatnie.
-Dziękuję. Masz kartkę?
-Może. -  przeszukiwał kieszenie, zaśmiała się gdy wyciągną kawałek papieru, nie sądziła, że może go mieć. Zapisała mu adres i wróciła do stołu, mierząc się z spojrzeniami reszty.
                                                        ~*~

Cześć, cześć! ; )

Chwilę mnie tu nie było.. A to z 2 powodów. Pierwszy: szkoła i mój beznadziejny plan lekcji.
Drugi: Miałam kilkudniowe refleksje na temat tego czy nie usunąć tego bloga, przyśpieszyć koniec, to znaczy opowiedzieć w jednym poście co by się działo i dać sobie spokój. Powód? Hmmm... Z każdym rozdziałem jest coraz mniej komentarzy i wyświetleń. To oznacza tylko jedno: historia robi się coraz gorsza. Toteż myślałam nad jej skończeniem. W ankiecie wzięło udział 65 osób, a nie komentuje większa cześć. Nie chcę Was do tego zmuszać, bo to by mnie miało żadnego sensu. Nie o to w tym wszystkim chodzi. Pisze to dla Was. Mam nadzieję, że chociaż niektórzy czerpią z niego przyjemność. :) Opowiadanie dalej istnieje i będzie istnieć.

Dziękuję za motywujące mnie komentarze. ;** Jesteście kochane.

Zmieniłam wygląd bloga. Podoba wam się? Mi bardzo. Bardzo dziękuję za pomoc Klaudii (@EmpireOfTommo)

 A właśnie, zapraszam waz na jej wyjątkowego bloga z ikonkami i tłami na Twittera. :) Są niesamowite i wszystkie pasują. Wystarczy skomentować. Na prawdę polecam zajrzeć, warto! Nie jest to tylko 1D, ale również Demi, Rita, Conor i wszystko czego dusza zapragnie. :) 
Blog: >> klik << 

Możecie śledzić mój profil na Twitterze (  @HotStuffNiall ) tam regularnie pojawiają się informacje na temat pojawiających się notek. :)
Może ktoś chce po prostu ze mną porozmawiać, zapytać o coś? ;)) Zapraszam na mój ask.fm >> klik <<

Jeżeli ktoś chce być informowany o nowych notkach, niech zostawi swój nick Twittera w komentarzu. :))

Jeszcze jedna sprawa. Jeżeli, któraś z Was pisze opowiadanie, może zostawić link do niego w komentarzu, na pewno zajrzę, przeczytam i odwdzięczę się za komentarz. ;) Staram się to robić w miarę sprawne, ale nie zawsze wychodzi. Czasem brakuje mi czasu. ;)

WIELKI HORAN HUG DLA TEGO KTO TO WSZYSTKO PRZECZYTAŁ. ;)
Jest ktoś taki? xx



Pozdrawiam. ;**

środa, 5 września 2012

Rozdział 9

      Hope nie spodziewała się, że jej współpraca z Conorem może być tak przyjemna. Spędzała z nim całe dnie, śpiewając, wygłupiając się i rozmawiając. Cieszyła się, że dała się namówić. Często się spotykali. Bardzo zbliżyli się do siebie, wychodzili na kawę z Anthem i Sophie. Conor cieszył się, że spotkał kogoś takiego jak Hope. Była inna, czasem dziwna i zaskakująca, ale zawsze szczera i pomocna.
      Anth ze stoickim spokojem obserwował poczynania swojej młodszej siostry. Wyginała się jak tylko mogła, nie odsłaniając zasłony. Nie  mogła się zdradzić.
-To jest szpiegostwo. Ty ich podglądasz...  - uniósł jedną brew Anth.
-Ciiii... Stoją na werandzie...
-Niech sobie stoją... - wzruszył ramionami. W przeciwieństwie do Sophie nie interesowało go to co w danym momencie robi Hope wraz z Conorem. - Są dorośli, daj im spokój. - zaśmiał się.
-Pocałował ją! ON JĄ POCAŁOWAŁ! - wrzasnęła, a już po chwili stał przy niej Anth.
-Co? Conor? Nie. To nie możliwe. Tak po randce? Czy tak można? To legalne? - powiedział sarkastycznie i wrócił na kanapę.
-Beznadziejny jesteś... Idzie! Siedź cicho. - usiadła pośpiesznie obok niego, włączając telewizor. On tylko zmierzył ją głupim spojrzeniem i pokręcił głową z niedowierzaniem.
      Przekroczyła próg domu, czekając na reakcję Sophie. Siedziała wpatrzona w telewizor, w którym leciała jakaś durna kreskówka. Wyglądała na skupioną. Hope spodziewała się jakichkolwiek pytań, ale ona nawet nie ''zwróciła uwagi, że wróciła''
-Nie musisz niczego opowiadać. Wszystko widziała. - poklepał  ją po ramieniu Anth, a ona zaczerwieniła się.
-Ej! Miałeś nic nie mówić! - rzuciła mu zabójcze spojrzenie.
-Tak myślałam, że wszystko widziałaś... - posłała jej uśmiech, przysiadając się.
-To... - zrobiła pauzę, odwracając się do niej twarzą, tak by mogła jej się przyglądać. -Jesteście razem?
-Tak myślę...
-I dobrze. Zapomnisz o Zaynie i tej całej reszcie. -uśmiechnęła się, ale Hope nie było do śmiechu. Wiedziała, że nie zapomni. Nie zapomniała przez ten czas, nie zapomni i teraz...
     Próby obudzenia Sophie kończyły się fiaskiem. Potrząsała nią, a ona ani drgnęła. Mruczała coś pod nosem i spała dalej.
-Jest już południe. Ile ty spisz? Chodź, chcę kawę.
-To ją sobie zrób, jesteś już duża. - wymruczała.
-Ale nie taką z domu, taką z Starbucks. Wstań.
-Nie. - odpowiedziała krótko.
-Sama tego chciałaś... - zaczęła ja łaskotać, dobrze znała jej słaby punkt.
-Dobra, już wstaję. - natychmiastowo się zerwała i wybiegła z pokoju.
     Przytulna mała salka, w której roznosił się zapach kawy, zapraszał zapachem i wyglądem. Usiadły pod oknem, czekając na zamówienie. Ludzie przemieszczali się szybciej niż zwykle. Być może powodem tego była brzydka pogoda, ale w Londynie to naturalne. Podczas gdy inni uciekali, przeskakując kałuże, one piły ciepłą kawę, rozmawiając jak dawniej.
-Co się dzieję? - zachichotała Blondynka, patrząc jak przyjaciółka wierci się i rozgląda.
-Mam przeczucie.
-Ty i te twoje przeczucia. - zaśmiała się.
-Zwykle się sprawdzają.
      Po pokoju rozniósł się dźwięk powiadomienia. Dziewczyny spojrzały na siebie.
-Twój. - powiedziała Sophie i podała telefon Hope.

 Widziałem Cię dziś w Starbucks. Nie wiedziałem, że jesteś w Londynie... Nie podszedłem, bo nie chcę Cię narażać. Moglibyśmy się spotkać i pogadać? Zależy mi. Niall xx
        
Przeczytała uważnie na głos, z otwartymi ustami. Jej przeczucia się sprawdziły.
-Kto to Niall? O co chodzi? - spytała Sophie.
-To przyjaciel Zayna. Blondyn z zespołu... - odpowiedziała zszokowana. -Powinnam pójść?
-Nie wiem.. Masz Conora...
-Lubię Nialla, nic więcej. To z nim najwięcej rozmawiałam.. To może być ważne..
-Tak, ale mi nie chodzi o Niego, chodzi o Zayna. Po co masz go ponownie spotykać, płakać w nocy i przeżywać to wszystko jeszcze raz? Nie po to tu przyjechałaś...
-Tak, ale jeżeli to coś na prawdę poważnego? - wahała się.
-Jeżeli chcesz, to idź. Ja Ci nie zabraniam. Tylko nie chcę żebyś później żałowała.

 Kiedy i gdzie? Hope.

U nas. (91 Peterborough Rd London SW6 3BU) . Jutro z rana, tak by fanki nie przeszkadzały. Dzięki. Niall xx

      Dom, który bardziej przypominał Willę był położony na obrzeżach miasta. Nie łatwo było się tam dostać, jeżeli ktoś nie znał dokładnego adresu. Zadzwoniła dzwonkiem, a już po chwili w drzwiach stał Niall. Przytulił ją na powitanie po czym wpuścił, rozglądając się po podwórku.
-Jesteś  sam?
-Mhm. Usiądź. - wskazał gestem skórzaną kanapę.
-O czym chciałeś porozmawiać? - usiadł na przeciwko, nalewając jej wody.
-Chciałem Cię przeprosić za nasze zachowanie gdy się dowiedzieliśmy o Tobie i Zaynie. Nie powinniśmy byli do tego tak podchodzić. To sprawa Twoja i Jego, a my wymusiliśmy na nim, by na powiedział, co doprowadziło do kłótni między Zaynem i Liamem.
-Niall, posłuchaj. Nie mam do Was żalu, ale nie możesz ręczyć za resztę. Przyjmuję Twoje przeprosiny, chociaż wydaję mi się, że są niepotrzebne. - posłała mu uśmiech. - Nie gniewałam się, nie miałam o co. Przykro mi, że chłopcy się kłócą, nie chcę być powodem ich kłótni, dlatego błagam Cię. Niczego im nie mów.
-Dlaczego? Powinni wiedzieć, że tu jesteś. Po co to ukrywać?
-Nie chcę zaburzać Waszego świata. To nie bajka. Wy jesteście wielkimi gwiazdami a ja ...
-Naszą przyjaciółką. - przerwał jej.
-Nie. Zwykłą dziewczyną, jakich na świecie jest na pęczki. Po co macie mieć kolejne problemy? Żyjcie własnym życiem. Sam powiedziałeś, że się kłócili. To się nie może więcej razy powtórzyć.
-Nie masz racji, ale zrobię jak chcesz. Będę milczał.
-Jeszcze jedno. O co chodziło z tym ''nie chcę Cię narażać'' ? Coś się dzieje? - spojżała na niego badawczo.
-Nie, nic takiego. Chodziło mi o fanki. Nie dałyby Ci później spokoju. Zostałabyś ''moją dziewczyną, lub kochanką'' wolałem tego uniknąć, po co miałem... - przerwały mu donośne śmiechy i dziwne odgłosy z przedpokoju.
-Chłopcy... - szepnął sam do siebie, ale Hope to słyszała.
-Ej! Niall, czyje to szpilki stoją w hallu? Zmieniasz sty.. Hope?! - Harry był równie zdziwiony widokiem dziewczyny, co reszta. Zayn wypuścił z rąk siatki z zakupami.
-Będę się zbierać, trochę się zasiedziałam... - wykorzystała zaskoczenie chłopców i wymknęła się.
-Poczekaj! Odprowadzę Cię. - dołączył do niej Blondyn. -Co ja mam im teraz powiedzieć? - szepnął.
-Nie mam pojęcia. Wymyśl coś. Do zobaczenia. - opuściła dom chłopców, zostawiając ich zdziwionych z Niallem.

                                                                      ~*~
9 rozdział za Nami. :)

Podoba Wam się? Coś zmienić?  Piszcie śmiało. :)

Co będzie dalej? Kolorowo, czy raczej nie? Hmm... Jakieś sugestie? :)

Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Każdy z nich jest czytany i powoduje uśmiech na mojej twarzy. ;** Liczę również na Wasze szczere opinie pod tym rozdziałem. ;))

Jeżeli podoba wam się to opowiadanie, możecie zagłosować na mój blog w konkursie na ''blog miesiąca''. >>TUTAJ<<  ; ) Blog znajduje się pod numerem 3. w sondzie po lewej stronie. ;) Będzie mi bardzo miło. ;*

Pytania możecie kierować na mój Ask.fm można pytać anonimowo, o co tylko chcecie. ; ))

Jeżeli ktoś chce być informowany o nowych notkach, niech zostawi swój nick Twittera w komentarzu. xx

Do następnego! :*

+ Rozdział miał pojawić się wcześniej, ale razem z rozpoczęciem roku szkolnego pojawili  się ludzie mający problem ze wszystkim czego się dotknę, rozpraszali mnie. -.- Musiałam się z nimi uporać. XD

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Rozdział 8

      Dziewczyny siedziały przy stole czekając na Antha. Miał coś powiedzieć Hope. Bębniła zniecierpliwiona w blat stołu. Nie przychodził.
-Długo jeszcze...? - jęknęła, spoglądając w kierunku drzwi, czy aby się nie pojawił.
-Cierpliwości. - uśmiechnęła się Sophie ukazując swój stały aparat ortodontyczny, a na nim zielone gumki, była wyraźnie podekscytowana. Hope przewróciła teatralnie oczami i wróciła do poprzedniej czynności - bębnienia w blat.
-Jestem! - oznajmił niemalże wbiegając do pomieszczenia, w którym siedziały dziewczyny.
-Dłużej się nie dało?
-Cicho siedź. Słuchaj uważnie, to w dużej mierze chodzi o Ciebie... - poinformował, zajmując miejsce naprzeciwko nich.
-O mnie?
-Miałaś być cicho! - zauważyła Sophie, nie przestając się uśmiechać.
-Jak wszyscy wiemy masz ładny głos... - zwrócił się do Hope, a ta prychnęła. Rodzeństwo cisnęło w nią błyskawicę.
-Może, no i ... ?
-Mam przyjaciela który chce nagrać cover z dziewczyną, pomyśleliśmy o Tobie. - wyszczerzył się.
-Nie. - słysząc to, ich twarze momentalnie przybrały inny wyraz.
-Ale dlaczego?! - wykrzyczała na cały dom Blondynka.
-Nie, bo nie. - odpowiedziała krótko.
-To nie jest odpowiedź. Zgódź się, to tylko jedna piosenka. Conor* jest fantastyczny. No weź. - nie dawali za wygraną.Zależało im na tym by się zgodziła. W końcu nie codziennie zdarza się okazja do sprawdzenia się. Hope jednak podchodziła do tego inaczej. Nie interesowało ją to.
-Ale po co? Powiedz mi, po co? Nie znam go... - wzruszyła obojętnie ramionami.
-Poznasz! On jest bardzo fajny, miły i zabawny. Bardzo dobrze się z nim rozmawia. Często tu bywa, Anth z nim nagrywa i... no weź, zgódź się.
-To nie jest dobry pomysł, On nawet nie wie jak ja śpiewam...
-Aha. Zamierzasz całe swoje życie nie robić nic w tym kierunku, ''bo ludzie nie wiedzą jak śpiewasz''? - Sophie nakreśliła w powietrzu cudzysłów, wpatrując się w Hope.
-Dokładnie! Skończmy temat.
-Obiecaj, że się zastanowisz... - spojrzał na nią błagalnie Anth.
-Ta, jasne co mi tam... - uśmiechnęła się, chociaż dla niej temat był zakończony.
       Sophie wyciągnęła Hope na zakupy, choć tak na prawdę chodziło o zrealizowanie jej planu. Ciągała ją po najróżniejszych galeriach w celu zaoszczędzenia czasu, którego i tak razem z Anthem mieli mało. Byli przekonani, że zgodzi się współpracować z Conorem. Mylili się, ale to nie znaczyło, że się poddadzą bez walki.
      Całe popołudnie minęło na bieganiu po galeriach. Blondynka postawiła sobie za cel znalezienie idealnej bluzki z Justinem Bieberem. Wydaje się, że to proste do zrobienia, a jednak. Nie było łatwo. Specjalnie marudziła, że brzydki kolor, nie ten fason i zły materiał. Po zwiedzeniu kilkunastu sklepów dostała to czego chciała. Hope nie miała tego problemu, kupowała co jej się podobało nie planując niczego.
      Po skończonych zakupach poszły na kawę do Starbucks Coffe. Dawniej często tu przychodziły, kiedy spędzały wakacje w Londynie, teraz jakoś nie było okazji.
-Wracamy. - Sophie zerwała się na równe nogi, odkładając telefon do torby.
-Co? Ja nawet się nie napiłam...
-Dopijesz po drodze, choć już. - pociągnęła ją za rękę.
-Ty coś kombinujesz, tylko jeszcze nie wiem co. - zaśmiała się Hope, podążając za nią.
     Wróciły do domu nie unikając korków na drogach, w godzinach popołudniowych to całkiem normalne, a i tak każdy kierowca denerwuje się i narzeka. Nic dziwnego.
-Jesteśmy! - oznajmiła Sophie, rozglądając  się po pokoju. -Nie ma ich... - powiedziała pod nosem.
-Kogo? - szepnęła Hope. Po chwili w domu rozległ się dźwięk otwieranych drzwi, a zza nich wychylił się Anth z uśmiechem gestem ręki zawołał dziewczyny do pokoju.
-Cześć! - przywitał się na wejściu niebieskooki chłopak.  Hope zmierzyła go wzrokiem. Był wysoki i przystojny, w oczy rzucały się jego jaskrawe buty oraz miły, przyjazny uśmiech. Spojrzała  zdezorientowana na Sophie, później na Antha. Oni jedynie uśmiechnęli się szerzej.
-Hope, poznaj Conora. Conor, poznaj Hope. - podali sobie ręce. - To jest właśnie mój przyjaciel, ten o którym Ci opowiadaliśmy z rana. - tłumaczył kiwając przy tym twierdząco głową, jakgdyby chciał jej dać coś do zrozumienia.
-Miło mi. - uśmiechnęła się.
-Mi również. Cieszy mnie to, że się zgodziłaś, Anth opowiadał mi o tym jak śpiewasz. Wierzę mu, ale jednak wolę to sprawdzić. - puścił jej oczko. - Myślę, że będzie Nam się dobrze pracowało razem... - Hope posłała dwójce rodzeństwa spojrzenie, które gdyby mogło, zabiłoby ich obojga od razu. Anth zachował kamienną twarz, a Sophie przybrała minę psiaka.
-Conor, przykro mi... To jedno wielkie nieporozumienie. Przepraszam. - posłała mu blady uśmiech i wyszła.
-Hope! - zawołała za nią Blondynka. Nie przyszła, więc sama się pofatygowała. Znalazła ją skuloną w łazience. -Chodzi o ten występ z podstawówki? - spytała wprost, dobrze ją znała. Pokiwała twierdząco głową. -Daj spokój, to było dawno... Spójrz jak wiele rzeczy się zmieniło od tamtego czasu, nic nie jest takie same. Ty też nie jesteś i następna wpadka Ci nie grozi.
-Nie gadajmy o tym. Przepraszam, ale chciałabym wziąć prysznic... -Sophie kiwnęła głową na znak, że rozumie i wyszła.
      Oparła się o futrynę drzwi, słuchając jak śpiewają chłopcy. Byli fantastyczni.
-Też będą nagrywać. - szepnęła jej Sophie. -Hope...
-Ja tak nie umiem śpiewać. To by nie wypaliło... - przewała jej.
-Sprawdźmy! - krzyknął ni stąd ni zowąd Conor. -Zaśpiewaj coś. - uśmiechnął się, ale Hope zaprzeczyła.
-No dalej! Nie wstydź się, to tylko my. Tylko jedną zwrotkę...- wpatrywał się w nią oczekująco Anth.

Yesterday...
All my troubles seemed so far away;
Now it looks as though they’re here to stay.

Oh, I believe in yesterday.**

Tak jak powiedział, zaśpiewała jedną zwrotkę. Teraz to ona wpatrywała się wyczekująco w zadowolone twarze rodzeństwa i zaskoczoną twarz chłopaka.
-Było aż tak źle? Mówiłam to się uparliście... - skrzyżowała ręce na piersiach.
-Nie. To było świetne. Czemu kłamałaś? - Conor uniósł jedną brew do góry.
-To i tak niczego nie zmienia.- westchnęła i usiadła na kanapie, bawiąc się mokrymi włosami.
-Posłuchaj. - dosiadł się do niej. -Nagramy cover, ale jeżeli Ci się nie spodoba to go nie wrzucimy, zgoda? - uśmiechnął się przyjaźnie.
-Wy mi nie dacie spokoju, prawda? - obrzuciła spojrzeniem przyjaciółkę, która zamaszyście zaprzeczała ruchem  głowy. -Zgoda. - westchnęła.
-Jest! - rodzeństwo przybiło sobie piątkę, po czym wszyscy wybuchnęli śmiechem.

                                                            ~*~
Rozdziału miało nie być ale.. co tam. Napisałam, to nie będę go trzymać. Świetne podejście, nieprawdaż? xD
 * Conor - zdjęcie dodałam do postu ''Bohaterowie''. (Może kojarzycie Conora, jest to postać prawdziwa. Właśnie niedawno wydał debiutancki album 'CONTRAST' polecam wszystkim! ;* )

** The Beatles - Yesterday

Hmm.. Trochę, a nawet bardzo jest mi przykro kiedy patrzę na dużą liczbę odwiedzin i małą liczbę komentarzy. ;c Nie podoba Wam się już? Możecie pisać w komentarzach swoje sugestię, to co się Wam nie podoba, postaram się poprawić. Ja nie gryzę... xD

Dziękuję dziewczynom, które skomentowały. ;* Nawet sobie nie wyobrażacie jaką radość sprawia mi czytanie komentarzy. To jest po prostu nie do opisania. Poprawiacie mi humor w te nieudane wakacje. ;*

Nie wiem jak to będzie po wakacjach... Ten rok szkolny będzie chyba najgorszym w historii. Muszę się skupić, poważnie zastanowić by później nie żałować... Nie zamierzam zawiesić bloga czy coś. Co to to nie! :) Tak szybko mnie się nie pozbędziecie. Hahaha. Skończę co zaczęłam. ;) Może gdy będzie ustalony plan lekcji, wybiorę dzień, w którym będę mieć najmniej zajęć i rozdziały będą się pojawiać np. co tydzień. ;) Zobaczymy.

Do następnego! xx


piątek, 17 sierpnia 2012

Rozdział 7

      Deszczowy Londyn. Powrót do domu.Wakacje chłopców nie minęły wcale tak, jak sobie je zaplanowali. Mieli odpocząć, a pojawiły się nowe problemy. Chłopcy nie odzywali się do Zayna odkąd wrócili z Alfold, między sobą też nie wiele rozmawiali.
      W ciszy jedli kolację przygotowaną przez Danielle. Ze zdziwieniem przyglądała się im, było zupełnie inaczej niż wcześniej. Zwykle gadali jak najęci, nie można było im przerwać, a dzisiaj? Dzisiaj siedzieli wpatrzeni w talerze, nie odzywając się słowem.
-Dobra, co tu się dzieję? Dlaczego milczycie? - przeleciała wzrokiem po wszystkich, zatrzymując się na Liamie, który nawet na nią nie spojrzał. -To do Was nie podobne...
-Wcześniej On nic nie mówił, teraz nasza kolej... - odpowiedział po chwili.
-Nie będziecie się odzywać do końca życia?! - zbulwersował się Zayn. -Ty mi o wszystkim też nie mówiłeś! - zwrócił się do Liama. -Wolałeś JEJ powiedzieć, że masz problemy z Danielle, a my to co?! Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi...
-Ja też tak myślałem... - odpowiedział spokojnym i opanowanym głosem Liam.
-O co tu chodzi? - spytała Brunetka, nic nie rozumiejąc.
-Co miałem Wam powiedzieć?! Cześć, to jest Hope. Przespałem się z nią zanim Was poznałem, mam nadzieję, że ją polubicie? To chciałeś usłyszeć?! Byłbyś wtedy szczęśliwy?
-Lepiej tak, niż przez osoby trzecie. - wysyczał przez zęby Niall.
-Powiedz po prostu, że Hope Ci się podoba! - wrzasnął na niego Mulat.
-Nawet jeśli, Tobie nic do tego! Co może jesteś zazdrosny?! - odszedł od stołu rzucając sztućcami.
-Niczego nie rozumiecie... - szepnął pod nosem powtarzając czynność Blondyna. Po chwili przy stole siedziała jedynie zdezorientowana Danielle. Nie rozumiała niczego z rozmowy chłopców, a raczej kłótni.
      Ostrożnie weszła do pokoju swojego chłopaka. Nie było go w nim. Siedział na balkonie.
-Liam... To twój przyjaciel. Nie bronię go, ale z tego co słyszałam... Myślę, że było mu trudno powiedzieć, bał się. Pomyśl. Czy tobie byłoby łatwo powiedzieć, o czymś takim? Nie sądzę.
-Próbujesz dać mi do zrozumienia, że powinienem z nim porozmawiać? - uśmiechnął się delikatnie.
-Tak. Myślę, że rozmowa będzie najlepszym rozwiązaniem. - przytuliła go. -Niech ochłonie i wtedy pogadacie.
      Stanął przed białymi drzwiami, por raz pierwszy bał się tam wchodzić. Nie wiedział co ma powiedzieć. W głowie układał sobie scenariusze ich rozmów. Zapukał kilka razy. Cisza. Westchnął i otworzył drzwi. Nie przyszła góra do Mahometa, przyszedł Mahomet do góry.
-Zayn, chciałem pogadać...  -zaczął niepewnie.
-To zaczęło się przed X Factorem. - przerwał mu, siadając na łóżku. -Mój najlepszy przyjaciel, Mike wkręcił mnie do tego biznesu. Byłem młody, potrzebowałem pieniędzy. Rozprowadzaliśmy towar. Narkotyki. Po jakimś czasie zauważyłem, że Nas wykorzystują. Odwalaliśmy brudną robotę, a oni tylko liczyli kasę. Powiedziałem mu to. Chciałem przestać, chciałem żyć jak wcześniej. On nie chciał. Nie mogłem go zostawić w tym bagnie. Trwaliśmy w nim jeszcze jakiś czas. Pewnego dnia, poszedł sam. Wykonał zlecenie samemu i to był błąd. Zabili go. Zabili go za to, że spóźnił się. Nie słuchali tłumaczeń. Zamordowali go z zimną krwią. On jeden, przeciwko całemu gangowi, nie dał rady. Nie wyobrażasz sobie co ja wtedy czułem. Uciekłem stamtąd. Zapijałem smutki po stracie przyjaciela. Wtedy spotkałem Hope. Oboje za dużo wypiliśmy, o wiele za dużo. Stało się. Widziałem ją tylko ten jedyny raz do czasu wakacji na wsi. Nie rozpoznałem jej. Wiedziałem, że ją skądś kojarzę ale nie wiedziałem skąd. Przefarbowała włosy, wyrosła. Tego dnia, gdy poszliście na zakupy, poszedłem do jej pokoju. Zobaczyłem pełno zdjęć na ścianie. Przypomniało mi się wszystko. Później pojawiła się Kate, a resztę już znasz...
-Czyli to stało się zanim nas poznałeś, przed X Factor?
-Tak. Przepraszam, że Wam nie powiedziałem. - spuścił głowę.
-Ja też przepraszam. Przyjaciele? - uśmiechnął się Liam, podając mu dłoń.
-Nigdy nimi nie przestaliśmy być. - przytulił go, klepiąc po plecach. -Muszę przeprosić resztę, a szczególnie Nialla. Nie wiem co we mnie wstąpiło... - wyszedł z pokoju.
-Ja wiem. Po prostu jesteś o nią zazdrosny. - zaśmiał się Liam.
     
      Hope uśmiechem na ustach, patrzyła na uliczki, które znała, pamiętała. Nie przeszkadzał jej deszcz, ani spojrzenia przechodnich. Ciągnąc za sobą walizkę, szła rozchlapując kałuże na chodnikach. Przeskakiwała je, śmiejąc się. Zaczynała się część wakacji, o których Hope marzyła od dłuższego czasu.
      Biały, uroczy domek jednorodzinny, pomimo kropel deszczu, w których był skąpany i ciemnych chmur nad nim, wydawał się być przytulnym. Nie pierwszy raz tu była, ale z każdym razem cieszyła się coraz bardziej.
      Zatrzasnęła za sobą bramkę i po chwili stała tuż przy drzwiach. Zadzwoniła dzwonkiem, by po chwili ujrzeć w nich panią Wood, którą nazywała po prostu ciocią. Starsza, aczkolwiek dobrze wyglądająca kobieta przywitała ją uśmiechem.
-Hope, nareszcie. Nie mogliśmy się ciebie doczekać. Sophie się za Tobą bardzo stęskniła, odliczała dni do twojego przyjazdu. - powiedziała entuzjastycznie kobieta, przytulając ją.
-Ja również się stęskniłam, za ciocią również. - uśmiechnęła się, a ona przytuliła ją ponownie.
-Chodź do domu, nie będziemy marzły na zewnątrz.- otworzyła szerzej drzwi, pozwalając jej wejść.
      Od progu przywitał ją zapach sernika. Uśmiechnęła się do siebie. Po chwili ktoś zbiegł po schodach, miała nadzieję, że to Sophie, jednak się zawiodła. W korytarzu ukazała się postać chłopaka. Dobrze go znała, był bratem jej przyjaciółki. Nie byli do siebie podobni wyglądem, mieli podobne charaktery, dobrze się dogadywali. Był od nich starszy o rok.
-Anth*! - uśmiechnęła się do niego przyjaźnie.
-Hope, ale wyrosłaś. Gdybym nie wiedział, że przyjedziesz, nie poznał bym Cię. Gdzie twoje rude włosy i wiecznie czerwone policzki? - śmiał się.
-Otóż, mój drogi istnieje coś takiego jak farba do włosów.
-Bardzo śmieszne. Cieszę się, że przyjechałaś, mam do Ciebie sprawę.  -wyszczerzył się.
-Mam się bać? A tak na marginesie, gdzie Sophie? - rozejrzała się po domu.
-Ma ostatni występ, jest na próbach. Możemy na niego pójść. Chcesz?
-Oczywiście, że chcę. Głupie pytanie.
     Z radością przyglądała się Sophie, która z lekkością i niezwykłą gracją poruszała się po scenie. Podziwiała ją za to, że daje sobie radę ze wszystkim. Musiała pamiętać wszystkie terminy francuskie, którymi określano pozycje. Idealnie obciągnięte paluszki, wygimnastykowane ciało, o które musiała dbać. Każdy ruch musiał być przemyślany i doskonały. Tańczyła z pasją, robiła to co kochała. Była bardzo dziewczęca. Zupełnie inna niż Hope. Różniły się, miały inne zdanie, styl i charaktery. Mimo tego dogadywały się świetnie. Podobno przeciwieństwa się przyciągają...
      Nie mogła się doczekać, kiedy ją zobaczy. Cieszyła się jak małe dziecko. Nerwowo tupała nogą, rozglądając się. Nie mogła jej znaleźć.
-Hope? Hope! - obróciła się.
-Sophie! - podbiegła do dziewczyny, mocno ją przytulając.
-Tęskniłam za Tobą! - uśmiechnęła się -Zmieniłaś się. - odciągnęła Hope na długość swoich ramion.
-Dobra... Sophie, idź się przebierz. - przerwa im Anth.
-Zepsułeś taką chwile. - Hope uderzyła go w ramie, po chwili Sophie znikła.
      Dziewczyny miały sporo do nadrobienia. Zamknęły się w teraz ich wspólnym pokoju, opowiadając sobie o wszystkim. Sophie z zapartym tchem słuchała historii z Zaynem. Nie mogła w nią uwierzyć. Czuła się okropnie, wiedząc, że to ona ją wyciągnęła tamtej nocy do klubu. Obwiniała się za to. Postanowiła, że w te wakacje, Hope zapomni o problemach.
                     
                                                          ~*~
Mamy 7 rozdział. ; ) Podoba Wam się?

* Anth - postać dodana do wcześniejszego postu ''Bohaterowie'' ; )

Hope jest w Londynie. Myślicie, że coś się tu wydarzy? Jeśli tak to co? Czy Sophie uda się sprawić, że te wakacje będą dla Hope wspaniałe? A może znów coś się wydarzy... Pojawiła się nowa postać. Ona coś namiesza? A może wręcz przeciwnie? Sprawi, że Hope nareszcie będzie szczęśliwa? Jak myślicie, co będzie dalej? : )

Dziękuję za komentarze po poprzednim rozdziałem. Jesteście wspaniałe i motywujecie mnie do dalszej pracy. Dziękuję. ;* Bez Was to opowiadanie nie miałoby najmniejszego sensu. ; )

Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem też będzie tak wspaniała liczba komentarzy. : ) Zasada się nie zmienia. ^^

Zbliżona liczba komentarzy do tych pod rozdziałem 6 = nowy rozdział. ; )

Przepraszam, że tak późno. ;c

Do następnego! ;*

piątek, 10 sierpnia 2012

Bohaterowie

PRZECZYTAJ TEKST POD SPODEM!
 
                                                   Hope Higgins

                                                     Sophie Wood

                                                          Will Foster

                                                       One Direction

                                                          Kate Lear

                                                 Anth Wood

                                                       Conor Maynard                                                    
                                                    
                                                              ~*~

Znalazłam bohaterów. ;) To tylko moje wyobrażenie...

Podobają Wam się? Myślę, że nie są najgorsi.

Nowi bohaterowie, będą dodawani właśnie tu. Będę informowała o tym pod rozdziałem, w którym tak owi wystąpią. ;)

Sprawa organizacyjna.

Przepraszam. Bardzo, bardzo Was przepraszam.

Jadę na niespodziewane wakacje. ;o Dowiedziałam się o tym niedawno i raczej nie uda mi się dokończyć następnego rozdziału. ;c Raczej nie będę miała tam internetu, więc nowy rozdział pojawi się mniej więcej pod koniec następnego tygodnia. ;c Jeszcze raz przepraszam. Mam nadzieję, że mnie nie opuścicie i dalej będziecie czytać, komentować. A właśnie....
MASSIVE THANK YOU! ♥
Nie spodziewałam się, że będzie tak wielka liczba komentarzy. Jesteście kochane! Sprawiacie, że się uśmiecham do monitora. ;)) Dziękuję. ♥

+ NA PRZEPROSINY MÓJ IMAGIN Z HARRYM. ;))
http://www.twitlonger.com/show/iop8es
Mam nadzieję, że mi wybaczycie...
Kocham Was!