niedziela, 30 września 2012

Rozdział 12

      Mulat przechadzał się po pokoju Harrego, już od dobrej godziny, opowiadając mu jego własną przygodę z narkotykami. Chłopak słuchał go zafascynowany, z grymasem na twarzy i przerażeniem w oczach. Wiedział, że bez powodu mu tego nie opowiada, nie wiedział jednak, że on wie więcej niż myśli.
-Po co mi to mówisz? - spytał, starając się być jak najbardziej naturalnym, ale jego głos drżał.
-Powiem bez owijania w bawełnę. Wiem, że bierzesz. - powiedział Mulat na wdechu, przyglądając się mu. Uderzyła go fala gorąca i w mgnieniu oka stał się cały czerwony.
-Coś Ci się chyba pomyliło... - przełknął ślinę, podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Harry, nie kłam. Doskonale wiesz o co mi chodzi. Po co to robisz? - spojrzał na niego z troską, kładąc mu rękę na ramieniu.
-Zostaw mnie! - Zayn nie krył zdziwienia. - Nie będę o tym gadał, nie ma o czym. Nie wiem kto Ci takich bzdur nawtykał. Odpuść sobie. Mało masz swoich problemów? - ruszył w kierunku drzwi.
-Po co kłamiesz? Przyjaźnimy się. Chcemy Ci pomóc, pozwól Nam. - starał się go zatrzymać.
-Nie potrzebuje Waszej pomocy! Zrozumcie to w końcu! Czy to takie trudne?! Nie będę z nikim, o niczym rozmawiał. - wyszedł trzaskając drzwiami, zostawiając sfrustrowanego Mulata samego. Nie tego się spodziewał. Może to właśnie przez to, że zaplanował sobie tą rozmowę tak go rozczarowała... Sądził, że powie mu dlaczego kupował narkotyki, jaki ma problem i razem spróbują go rozwiązać. Przeliczył się.
      Hope ciągnęła Conora za rękę z zawiązaną, czarną chustką na oczach. Śmiali się z samych siebie. Na jego miejscu powinna być ona. Niosąc w ręce wielki koszyk, potykała się  pomiędzy salwami śmiechu, o różnego rodzaju patyki i kamienie, lezące na drodze, po której stąpali.
-Daleko jeszcze? Zabijesz Nas. - zaśmiał się.
-Już niedaleko... - rozglądała się dookoła w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca. -Jeszcze kawałek.
-Czy to koń? - spytał, gdy rozległo się rżenie.
-Może. - zachichotała, patrząc na zdezorientowaną minę chłopaka. -Dobra, koniec. - zatrzymała się, po czym odwiązała mu chustkę. Przymrużył oczy, chroniąc je przed oślepiającym go światłem.
-Niespodzianka! - krzyknęła obracając się w okół własnej osi.
-Co My tu robimy? - zdziwił się, widząc stadninę koni.
-Piknik. - wskazała na koszyk, który jeszcze chwile temu miała w ręku, teraz stał obok kocyka. Wyszczerzyła się i usiadła, po czym chłopak zrobił to samo. Rozmawiali co chwilę wybuchając śmiechem, który niósł się echem po pobliskim lesie.
-Idziemy się ścigać? - uniosła brwi.
-Ścigać? Nie za dobrze biegam... - położył się, spoglądając na nią.
-Nikt ci nie każe tego robić... - wstała i podała mu rękę. Kiedy ten nie zareagował, zaczęła biec.
-Poczekaj! - zerwał się z miejsca i zaczął ją gonić. Długo to nie potrwało. Zatrzymała się pod swoim celem. Po chwili pojawił się za nią Conor. Przerzucał wzrok z Hope, na stadninę koni. Nie zeszło długo, a znów był ciągnięty.
-Zwariowałaś? Nie wsiądę na konia. - oznajmił, gdy ta zakładała siodła.
-Wsiądziesz, wsiądziesz. Ja musiałam śpiewać, Ty musisz się przejechać. Spokojnie, pojadę z Tobą. - poklepała go po ramieniu. Pomogła mu wsiąść w miedzy czasie zapewniając, że nic im się nie stanie. Cieszyła się, że znów jeździ konno. Odkąd przyjechała do Londynu nie miała okazji tego robić. Tęskniła jednak za swoim koniem. Był dla niej wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju. Pozwalał jej wyżywać się jeżdżąc całymi dniami, gdy tego potrzebowała. Kochała go do takiego stopnia, że niektórzy uważali ją za nienormalną. Nie przejmowała się tym.
-Hope, telefon! - krzyknął Conor.
-Odbierz. - odpowiedziała bez namysłu, bawiąc się z koniem. Chwilę później przyszedł do niej ze skwaszoną miną. - Kto to? - wypowiedziała bezgłośnie. Nie odpowiedział, oddał jej telefon, obserwując jak oczy dziewczyny robią się coraz większe.
-Muszę jechać do chłopców. - wypowiedziała niemal szeptem.
-Wiedziałem. - westchnął.
-Zayn dzwonił. Musze im pomóc, obiecałam im. Nie moge ich teraz olać, jestem im potrzebna...
-Idź. - odpowiedział szybko, patrząc w dal.
-Przepraszam... Idziesz ze mną?
-Nie, posiedzę tutaj jeszcze. - chwyciła torebkę i zaczęła biec w kierunku samochodu. Nie zastawiała się na tym, że zostawia go samego, na środku polany. Jedyne nad czym się zastanawiała to to, dlaczego Zayn sobie nie poradził. Była przekonana, że da rade.
      Jak burza wpadła na podwórko chłopców, naciskając wiele razy dzwonek. Po chwili usłyszała kroki, po czym zza drzwi wyłonił głowę Liam.
-Cześć. - posłała mu delikatny uśmiech. Od razu ją wpuścił i pokierował na górę, gdzie w pokoju z otwartymi drzwiami siedział, a właściwie to leżał na łóżku, Zayn. Zapukała we framugę, a on raptownie się podniósł.
-Jestem. - powiedziała zestresowana. - Gdzie On jest?
-Zaprowadzę Cię. - przepuścił ją w drzwiach i jak obiecał, zaprowadził do Harrego.
      Siedział obok łóżka, z nogami podciągniętymi pod brodę i słuchawkami w uszach. Dostrzec można było jedynie jego bujne, kasztanowe loki. Podeszła i ukucnęła przed nim. Przestraszył się.
-Co ty tu robisz? - spytał zdziwiony.
-Przyszłam pogadać.
-Coś się stało?
-Tak. Jak się pewnie domyślasz, chodzi mi o Ciebie. - usiadła obok niego. -Obiecaj, że będziesz ze mną szczery. Obiecujesz? - przytaknął,  a ona kontynuowała. -Wiem, że kupowałeś narkotyki. widziałam Cię. Harry, martwię się o Ciebie.
 -Skąd to wiesz? Kto Ci takich bzdur naopowiadał? Rozmawiałaś z Zaynem, on też to samo mi dziś powiedział. Nie masz powodu do zmartwień, naprawdę. - spuścił głowę. Nerwowo przeczesał swoje bujne włosy, podnosząc wzrok.
-Jak to nie? Kupowałeś narkotyki... Widziałam Cię. Nie pytaj jak to się stało... - spojrzała mu w oczy. Były smutne, inne niż zwykle. Na twarzy nie było tego uśmiechu, za którym szalały nastolatki. Nikt się nie uśmiechał.
-To ty uciekałaś.. To twój telefon dzwonił... - powiedział do siebie. - Nie chcę o tym rozmawiać. - dodał po chwili.
-Harry, zrozum chcę Ci pomóc. Wszyscy tego chcemy. Nie rozumiesz, że to może niszczyć zespół? -  Harry natychmiastowo zrzucił rękę Hope z ramienia, którą próbowała tam położyć, jak gdyby go parzyła. Wstał z ziemi i oparł się o biurko, patrząc w jakże fascynującą podłogę.
-Nagle Cię tak obchodzi nasz zespół? - parsknął. -Powiedz po prostu, że to Oni Cię tu ściągnęli..
-Posłuchaj. Prawdopodobnie zepsułam mój związek, tylko dlatego, że tu przyjechałam. Nie wyjdę stąd dopóki nie dowiem się prawdy. Nie zamieniaj się w rozpieszczoną gwiazdkę, która myśli jedynie o swojej dupie. Mogłabym siedzieć z założonymi rękoma i olać to co widziałam tamtej nocy lub powiedzieć o tym Paulowi. - wylewała z siebie potok słów, bacznie obserwując Harrego, który ani drgnął.
-To był tylko raz. Jeden, jedyny. - wyszeptał.
-Wyglądaliście jakbyście się znali nie od dziś. Proszę Cię, nie kłam. - powiedziała błagalnym tonem.
-Te narkotyki nie były dla mnie. Moja stara znajoma ich potrzebowała, musiałem jej pomóc, nie moglem jej zostawić z problemem. Nie powiedziałem tego, bo chłopcy by mi nie pozwolili. - wyznał.
-Nie pomyślałeś o tym, że razem byśmy wymyślili jakiś logiczny sposób by jej pomóc? - odezwał się dotychczas milczący Zayn.
-Nie. Ostatnio cały czas się kłóciliście. Po co miałem jeszcze Wam o tym mówić. Kazalibyście mi ją olać i jeszcze byście się na mnie darli. - wzruszył ramionami. Miał trochę racji, którą Zayn w głębi duszy mu przyznał.
-To nie zmienia faktu, że kupowanie narkotyków dla Niej jest nie w porządku. Kupienie jej tego świństwa tylko pogorszy sprawę. Myślałeś o odwyku? - zmieniła temat, nie chcąc drążyć poprzedniego.
-Była na odwyku przez bardzo długi czas, była już prawie zdrowa. Przestała chodzić na terapie w momencie, gdy Jej ojciec zaczął ją bić i próbował zgwałcić. Jej mama tego nie wytrzymała i popełniła samobójstwo. Uciekła z domu, odnalazła mnie i resztę historii już znacie. - ukrył twarz w dłoniach. Zayn i Hope zaniemówili. Nie wiedzieli co powiedzieć.
-M-może niech z Nami zamieszka? - przerwał chwilę ciszy Zayn. - Będziesz mógł ją pilnować, odprowadzać na terapie, czy coś. - dodał po chwili.
-Dlaczego ja wcześniej o tym nie pomyślałem? - jego oczy rozbłysły, pojawiły się w nich małe, skaczące iskierki, ale po chwili mina mu zrzedła. -Są jedynie dwa problemy. Pierwszy - czy chłopcy się na to zgodzą? Drugi - Ona się nie zgodzi. Znam ją. Będzie się broniła rękami i nogami, albo ucieknie i zaszyje się nie wiadomo gdzie.
-Chłopców postawicie przed faktem dokonanym, nie będą mieli nic do gadania. Twoja w tym rola, aby Ją tu sprowadzić. Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Użyj swojego uroku osobistego. - puściła mu oczko, a jego kąciki ust delikatnie się uniosły.

                                                            ~*~
Za nami 12, jak wrażenia? :)

Co będzie dalej? Coś będzie miało swój koniec, a coś początek? Jak myślicie? :)

Znów ktoś nowy. ;) Tym razem dziewczyna. Myślicie, że namiesza, czy raczej pomoże?

Nie lubicie Conora. Haha. Zobaczymy jak ich losy się potoczą.. ;)

Czekam na Wasze sugestie w komentarzach. ;) Są na prawdę mile widziane.

Dziękuję za komentarze. ;* Zmobilizowały mnie, znalazłam czas by napisać rozdział. ;)

Zapraszam do komentowania. Może zaskoczycie mnie i pod tą notką pojawi się więcej komentarzy, niż poprzednio? Byłoby naprawdę miło. :D

Znów zmienił się wygląd bloga. Kolejnych zmian nie przewiduję, ale kto wie. xD

To by było na tyle. ;)

Do następnego! ;*


12 komentarzy:

  1. Hahah za każdym razem tak olewa tego Conora :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie podoba mi się ta dziewczyna.. Wprowadza tylko kłopoty, jakąś patologię.. Skąd Harry ma wgl takie znajomości.. Gubi mi się tutaj rola Hope.. Przynajmniej na razie.
    Olanie Conora? Mwhaha, aczkolwiek bad. To, że tak postępuje wcale o niej dobrze nie świadczy. Mogła przecież przewidzieć, że Zayn sobie nie da rady i umówić się z Conorem na inny termin, to ona miała argumenty odpowiednie do tego, żeby Harry się przyznał.. I teraz już nie wiem czy to jest takie pokręcona czy ja mam schiz i specjalnie wszytko sobie komplikuje.
    Na pewno zasiałaś jakieś wątpliwość do każdej postaci..xd
    Czekam na dalszą część i przepraszam, że mnie tak długo nie było, choć ty u mnie zawsze jesteś. Dzięki ci za to!;*
    Pozdrawiam.
    [braterstwo1d.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co, uwielbiam Twoje opowiadanie i czytam je z największą przyjemnością. :) Nie wymagam od Ciebie takiego jakby... nie wiem jak to nazwać komentarza zwrotnego? Hahaha, mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi. xd Nie chcę żebyś zaprzątała sobie głowę moim opowiadaniem jeżeli nie masz na to ochoty bądź czasu. Nie o to mi chodzi. :))
      Jeżeli chodzi o to czy opowiadanie jest pogmatwane... Bardzo możliwe, nie mówię, że nie, chociaż dla mnie takie nie jest, ale to może dla tego, że ''widzę'' wszystko do przodu. ;))
      Pozdrawiam. ;*

      Usuń
  3. Jej nie przepadam za Conorem fakt ,ponieważ chcę żeby Hope była z Zaynem :)
    Mega rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. jaa uwielbiam Conora :) i w realu i w tym opowiadaniu :) mam nadzieję że ona z nim będzie, a później może się coś zmieni ;p ale i tak ty decydujesz :d
    zapraszam do mnie:
    http://vas-hapenin.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nienawidze Conora !!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ohh no nie lubię Conora ,ale źle mu nie życzę :P
    Fantastyczny rozdział czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie chcę tej dziewzyny w opowiadaniu >.< NAMIESZA I POKIĆKA sprawy Harry'ego !
    ZOPE FOREVAHHHH
    hahaha <3 co do rozdziału to mi się podoba, aczkolwiek Conor mnie wkurza i chcę Zope, zawsze będę shippowała Zope bo to najlepsza para wszechświata *.* Czekam na nowyyyy *.*
    [the-last-sign]

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny ! Jej nie mogę się doczekać kolejnego !

    OdpowiedzUsuń

Proszę o zostawienie po sobie śladu w postaci komentarza. :) Zajmie Ci to tylko chwilkę, a mnie uszczęśliwi i zmotywuje do dalszej pracy. Nie ma weryfikacji obrazkowej, a komentowanie obejmuje również anonimowych czytelników. Enjoy! : )