Sterta porozrzucanych po całym pokoju ciuchów nie przeszkadzała Zaynowi ani trochę. Wręcz przeciwnie, co chwilę dorzucał do niej kolejną bluzkę, bądź koszulkę. Nic nie szło po jego myśli. Wywiad, który przeprowadzał w towarzystwie Louisa przeciągnął się, niszcząc tym samym część jego planów.
- Stary, kto to potem posprząta? - zakpił Niall, rozsiadając się w fotelu. Ułożył głowę na jednym z podłokietników, przez drugi zaś przewiesił nogi i obserwował poczynania przyjaciela.
- Pomógłbyś mi, a nie. Nie wiem co założyć... - rzucił w niego fioletowym t-shirtem, otwierając kolejną szafę, po czym usiadł przed nią i wpatrywał się jak poprzednio.
- Mam! Ciuchy ubierz! - zaśmiał się ze swojego dowcipu Niall, przywołując tym samym do pokoju Harryego. Ten jedynie rozejrzał się dookoła po czym z niedowierzaniem na twarzy wyszedł, krzycząc coś na temat tego, co kobiety potrafią zrobić z człowiekiem. - Podobasz się Hope, nawet jakbyś w pidżamie poszedł to będzie zachwycona.
- Ty nic nie rozumiesz. Ona będzie wyglądać jak zawsze - idealnie...
- Ugh. - westchnął Blondyn, zeskakując z fotela. - Idę po Danielle. - skierował się do wyjścia.
Oczy dziewczyny rozszerzyły sie do granic możliwości, gdy tylko otworzyła drzwi i przekroczyła próg pokoju. Spojrzała z politowaniem na Mulata, który tylko rozłożył bezradnie ręce, wzdychając przy tym ciężko. To nie była jego wina, że stresował się, jak nigdy. Sam nie wiedział czemu, ich pierwszy pocałunek mieli już dawno za sobą. Jednak zawsze ktoś był obok nich. Nigdy nie zostawali sami na dłużej.
- Będzie dobrze. - poklepała go po ramieniu, uśmiechając się przyjaźnie. - Nie masz czym się denerwować, Zayn. Wszytko będzie dobrze, a nawet jeśli, to nie wygląda mi na taką, co by uciekła od razu. - stwierdziła, rozbawiając go swoimi słowami. - Właśnie tak. Tak się uśmiechaj, a będzie Twoja, o ile już nie jest. - puściła mu oczko, zamykając za sobą drzwi.
- Dzięki!
Zamknęła oczy, pocierając lewą dłoń o ramię. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Siadała na kanapie, chwilę później gwałtownie z niej wstawała, robiąc kilka kroków i z powrotem wracała na miejsce. Przeżywała najbardziej stresujące chwile jak dotychczas, a wiadomość, o tym, że chłopak przyjechał wcale nie pomagała, a jedynie pogarszała sytuację.
-No idź otwórz! - syknęła Sophie, którą męczył nie mały kac po wcześniejszym balu z Kim w klubie. Poderwała się, poprawiając bluzkę. Wypuściła powietrze, ciągnąc za klamkę. Kąciki jej ust powoli uniosły się, a po chwili uśmiech obejmował też jej oczy.
- Ślicznie wyglądasz. - oznajmił, a Hope ukryła twarz w kwiatach od Zayna, czując jak jej policzki płoną. - Gotowa? - uśmiechnął się, podając jej rękę. Chwyciła ją, splatając ich palce.
Mała, porośnięta bluszczem kawiarnia z mnóstwem rabatek, idealnie zapełnionymi różnokolorowymi kwiatami, zapraszała swoim uroczym wyglądem. Wydawała się być przytulna, jak się okazało właśnie taka była. Ich przybycie oznajmił mały dzwoneczek, znajdujący się nad drzwiami, co tylko dodawało temu miejscu uroku.
- Dzień dobry, pani Noran! - przywitał się Zayn, a Hope nie do końca wiedziała do kogo się zwraca. Po chwili zza lady wyłoniła się niska kobieta o siwych włosach, niesamowicie zielonych oczach i przemiłym wyrazie twarzy. Na ich widok uśmiechnęła się szeroko, po czym przytuliła Mulata i, co odrobinę zdziwiło dziewczynę, ją również. Była silniejsza niż sądziła, a jej zapach przypominał zapach babci Brunetki.
- Miło Cię widzieć chłopcze i Ciebie również... - przerwała, uśmiechając się ciepło do dziewczyny.
- Hope. - podała staruszce rękę.
- Co Was do mnie sprowadza?
- Najlepsze ciasto i gorąca czekolada w Anglii. - Zayn oblizał usta, na potwierdzenie swoich słów, a ona zaśmiała się melodyjnie, po czym zniknęła za ladą. Ponownie złączył ich dłonie, prowadząc ją do stolika. - Kilka lat temu... - zaczął, widząc pytający wyraz twarzy dziewczyny. - ... byliśmy na Wakacjach w Londynie. Moja młodsza siostra - Waliyha - znalazła to miejsce. Uciekała z domku, gdy chłopak z Nią zerwał przez telefon. Wiesz, taka zemsta na Nas za własne błędy. - przewrócił oczami, a Hope zachichotała. - Oczywiście, jak na brata przystało musiałem ją znaleźć i dodatkowo kryć przed rodzicami. Nie było łatwo, ale w końcu znalazłem. Siedziała tutaj, z panią Noran, która opowiadała jej o swojej pierwszej miłości i leczyła złamane serce gorącą czekoladą. Pomogło. Od tamtej pory przyjeżdżaliśmy tu zawsze gdy była taka możliwość. Nikt nie wiedział czemu to robiliśmy, rodzice się dziwili, a my mieliśmy słodką tajemnicę. Słodką jak gorąca czekolada. - uśmiechnął się pod nosem. - Ale wiesz co w tym miejscu jest najwspanialsze? - zaprzeczyła, a on kontynuował. - Zawsze jest tak samo. Cicho, spokojnie, z radia lecą ulubione piosenki pani Noran i nikogo nie obchodzisz. Możesz tu siedzieć ile chcesz, a i tak się nie nudzi.
Rozglądnęła się, było tak jak powiedział. Przy stolikach obok siedziało zaledwie kilka osób, które wcale nie zwracały na nich uwagi.
- Idealne. - wyszeptała. - Tęsknisz za siostrą?
- Bardzo. Za wszystkimi trzema. Wiesz, może i są czasem nieznośne, ale bez nich to nie to samo. - uśmiechnęła się i spuściła wzrok. Nigdy nie miała okazji zatęsknić za nieznośną siostrą, czy bratem. Mogła jedynie domyślać się, że to, co czuje jest podobne do tego, gdy tęskni za Sophie bądź Willem.
- Hope? - przerwał milczenie. - Jak długo będziesz jeszcze w Londynie? - spytał.
- Ja... Właściwie to nie wiem. Moja wizyta tutaj przeciągnęła się. Miałam już chwilę temu wrócić do dziadków... - wzruszyła ramionami.
- A kiedy wracasz do domu? - drążył temat. Chciał wiedzieć ile mają czasu zanim rozstaną się na dłużej. Oboje wiedzieli, że to kiedyś nastąpi. One Direction musi zająć się promocją płyty, później trasa koncertowa, a Hope wróci do domu, do szkoły.
Spojrzała na niego pytająco, nie do końca rozumiejąc.
-To znaczy, kiedy wracasz do swojego domu, do rodziców... - wytłumaczył, a klatka piersiowa dziewczyny zaczęła coraz szybciej unosić się i opadać. Nie chciała o tym mówić, ale nie wybaczyłaby sobie, gdyby go teraz okłamała. Nie tak chciała budować ich relację. Zagryzła wargę. Odważyła się spojrzeć na Zayna. Wpatrywał się w nią oczekująco.
- Nie mam rodziców. - wyszeptała ledwie słyszalnie, bawiąc się palcami. On jednak usłyszał.
Teraz, albo nigdy.
- Moja mama zmarła przy porodzie. Tato był policjantem, został postrzelony gdy miałam kilka lat. Było za późno. Nawet ich nie pamiętam...
- Przepraszam. - wstał, a sekundę później kucał obok jej krzesła. Złapał delikatnie jej podbródek i skierował w swoją stronę. - Nie chciałem...
- W porządku, nie wiedziałeś. - posłała mu wymuszony uśmiech, co nie umknęło jego uwadze. Przytulił ją mocno, składając pocałunek na jej czole.
- Zależy mi na Tobie, najbardziej na świecie. Chcę, żebyś wiedziała, że to, co się dzieje teraz w mojej głowie i duszy jest czymś nowym i wspaniałym. Od pewnego czasu jesteś bardzo ważną częścią mojego życia i chcę żeby tak zostało na zawsze. Nie chcę Cię tracić, nigdy. - wyszeptał, opierając swoje czoło o jej. Nie wiedziała jak dobrać słowa, by nie zepsuć tej chwili. Postanowiła nic nie mówić. Złączyła ich usta, oplatając kark Zayna swoimi dłońmi. Przyciągną ją bliżej, gładząc ręką jej plecy. Oboje lubili łaskoczące uczucie w brzuchu, które towarzyszyło im z każdym ich dotykiem czy pocałunkiem. Tak było idealnie. Oboje byli idealni, dla siebie.
~*~
Witam :D
Obiecałam rozdział za tydzień, a jest wcześniej.
Podoba Wam się? Bo ja sądzę, że jest... spoko :)
Co będzie dalej? Sielanka? Macie jakieś spekulacje, wizje co do dalszych losów? Może ktoś zgadnie. :D
Wahałam się, czy dodać, bo było mało odsłon rozdziału, ale postanowiłam dodać, bo może ktoś już zapomniał o mnie i ma w nosie tą historię, więc to nie miałoby sensu.. :)
Dziękuję, bardzo dziękuję tym, którzy o mnie nie zapomnieli i czytają, komentują. To bardzo wiele dla mnie znaczy i jest dla mnie bardzo ważne.
Zapomniałam kogo informować i niektórzy zmienili nicki, więc jeżeli chcesz być informowana o rozdziałach, zostaw nick twittera w komentarzu. :)
Jeżeli chcecie umierać z zniecierpliwienia i zachwycać się każdym czytanym słowem, to mówię Wam > http://lying-naked-on-the-floor.blogspot.com < mojej kochanej Natalii, jest IDEALNY. Bohaterowie są cudowni, cholernie oryginalni i historia jest niecodzienna :)
Do następnego, kociaki! Ładnie proszę o komentarze. xx
czytasz = komentujesz :)
piątek, 1 marca 2013
sobota, 23 lutego 2013
Rozdział 19
WRÓCIŁAM
~*~
- Dlaczego nie chcesz iść? Nawet ja mam ochotę. - spytała Sophie, podnosząc głos, przy okazji zmieniając pozycję. Hope przygrywała jej na fortepianie. Nie była wirtuozką tego instrumentu, ale potrafiła grać melodie, do których tańczyła. Słyszała je wiele razy. Zawsze ta sama melodia do tego samego ćwiczenia, czy układu.
Opuściła ręce, tym samym przerywając grę i rozgrzewkę Blondynki. Ta spojrzała na nią z ukosa, łapiąc się pod boki - nie lubiła kiedy jej się przerywa.
- Nie mam ochoty, po prostu. - wzruszyła ramionami. - Jeszcze raz? - wskazała podbródkiem na fortepian, ale dziewczyna zaprzeczyła. Poprawiła pudrowe baletki, po czym oparła się łokciami o instrument, głowę układając na dłoniach.
- Czyżbyś się już z kimś umówiła? - wyszczerzyła się, ruszając brwiami.
Przewróciła oczami.
Jednym ruchem przejechała po klawiszach, po czym zamknęła fortepian. Potrząsnęła głową, widząc jak przyjaciółka dalej ją obserwuję. - No co?
- Udało się! - wrzasnęła Kim, która wparowała do pokoju z uniesionymi rękoma, zabawnie nimi ruszając we wszystkie strony świata.
- Masz na myśli włamanie się tutaj, czy o czymś nie wiem? - spytała Hope, mijając ją w drzwiach z delikatnym uśmiechem.
- Anth mnie wpuścił! - krzyknęła za nią. - Harry się zgodził, to znaczy słuchałam jego kazania przez dobre 15 minut, ale w końcu się zgodził. - uśmiechnęła się delikatnie, opadając na fotel. Sophie uniosła oba kciuki do góry, odwzajemniając uśmiech. - Mam odbierać każdy jego telefon. Fajnie... - zaczęła się śmiać.
- Po prostu się martwi... - wcisnęła się obok niej, za co została skarcona głośnym protestem Kimberly.
- Gdybym chciała brać prochy, to bym to zrobiła. Ale nie chce, On tego nie rozumie. Nie po to spędzam kilka godzin tygodniowo z Narkotykowa Nazistką, żeby teraz się poddać i do tego wrócić. Ugh... - westchnęła - Kazał mi obiecać, że nie dotknie mnie żaden facet. - rozłożyła ręce. Nie do końca rozumiała to, jak bardzo troszczył się o nią Loczek. Trochę ją to irytowało. On ją irytował. I choć była mu wdzięczna za wszystko - za to, że mogła wyjść z tego, co nazywała ''gównem'', to że poznała Hope i Sophie, które o nic nie pytały
- Zależy mu na Tobie, chce żebyś była bezpieczna. -oznajmiła Hope, która pojawiła się z kubkiem gorącej czekolady. Podała go Kim. - Nawet jeżeli jest nadopiekuńczy, musisz na to pozwolić, a będzie już tylko lepiej. - uśmiechnęła się. - Zdajecie sobie sprawę z tego, że nie mam co założyć... - jęknęła otwierając szafę Sophie. Blondynka uśmiechnęła się promiennie, stając obok niej, a po chwili dołączyła do nich Kim. To oznaczało, że tego wieczoru będą w komplecie.
Zacisnęła powieki, marszcząc nos. Czekała na moment, w którym jej węch przyzwyczai się do charakterystycznego zapachu. Choć tak na prawdę można by to nazwać smrodem. To było o wiele lepsze określenie.
Obłoki dymu unoszące się nad salą, spocone twarze i odurzająca woń alkoholu - normalność w każdym klubie, bez wyjątku. Ocierające się o siebie pary, tworzyły normalny widok w miejscach takie jak te. Można by powiedzieć - codzienny. Właśnie po to ludzie chodzili do klubów, żeby zaszaleć i być może niczego później nie pamiętać. Hope jednak od jakiegoś czasu spędzała takie wypady inaczej niż większość imprezowiczów. Już raz przejechała się na zbyt dużej ilości alkoholu we krwi i nie chciała przeżywać tego wszystkiego od początku.
Oblizała kolorową słomkę, odstawiając szklankę na bar. Obserwowała chichrające się przyjaciółki. Definitywnie przesadziły, ale nie zamierzała odbierać im zabawy, nie robiły nic złego. Skoro ona nie piła, pozwoliła im.
- Powiem Ci coś, Kim.. - oznajmiła Sophie. Wyglądała na skupioną, Tak jakby chciała powierzyć jej sekret. Zbliżyła się do ucha dziewczyny, po czym odsunęła się i chwyciła ponownie szklankę, dopijając trunek. - Hope spała z Zaynem. - powiedziała, po czym obie zaczęły głośno chichotać. Sophie oderwała wzrok od dziewczyny i przeniosła go na Hope. Sądziła, że Kim to wie, choćby nawet od Harryego, który nie umie trzymać języka za zębami i czasem jest zbyt wylewny, mimo to zarumieniła się delikatnie. Nie miała czym się przejmować, nawet jeśli nie wiedziała, to raczej nie będzie wiele pamiętać.
- Jak było? - spytała Kim, nie przestając chichrać się jak idiotka. Brunetka ukryła twarz we włosach, czując jak jej policzki płoną. Zeskoczyła z wysokiego, obitego czarną skórą krzesła i zrobiła kilka kroków, po czym zginęła w tłumie klubowiczów.
Spocone, wijące się ciała młodych ludzi nie przeszkadzały jej. Miała swój kawałek parkietu, po którym pewnie stąpała, a reszta była jej obojętna.
Obróciła się gwałtownie, gdy poczuła jak ktoś chwyta ją za ramiona. Chwilę później stała twarzą w twarz z lekko wstawionym blondynem, który lustrował ją wzrokiem z szerokim uśmiechem. Uniosła brwi, spoglądając na jego ręce, znajdujące się na jej ramionach, po czym spojrzała na niego wymownie. Ani drgnął, szarpnęła, ale on tylko ścisnął mocniej. Po chwili przeniósł prawą rękę na jej talie.
- Zapomnij. Znajdź sobie kogoś innego. - warknęła, doskonale wiedząc o co mu chodzi.
- Już znalazłem odpowiednią osobę. - powiedział zalotnie, próbując chwycić ją za policzek. Zrobiła krok w tył, co nie było dobrym pomysłem. Niska, niebieskooka Blondynka skrzywiła się, gdy Hope pchnęła ją delikatnie, ale po chwili wzruszyła ramionami i wróciła do tańca.
Uznała, że nie musi nic więcej mówić, więc ruszyszyła przed siebie. Zamierzała znaleźć Sophie i Kim zanim zrobią coś głupiego.
- Tooo? Jak będzie? - usłyszała za sobą, a po chwili poczuła dłoń na nadgarstku. Zacisnęła pięści, odwracając się. Pokręciła głową z niedowierzaniem. Coraz bardziej żałowała, że tu przyszła.
- Niedostępna, lubię takie. Nie musisz grać, znam takie jak Ty. Podroczysz się i pójdziesz gdzie będę chciał. Oszczędźmy sobie tego. - położył swoją spoconą dłoń na jej karku. Wyrwała się gwałtownie, co mu się ani trochę nie podobało. - Jesteś szmatą, jak inne. Nie rób z siebie księżniczki. - zaśmiał się.
- Zostaw mnie. - zacisnęła powieki. - Marnujesz czas, nic z tego nie będzie.
- Ty tak twierdzisz, ja ...
- Powiedziała, żebyś ją zostawił. - przerwał mu spokojny i opanowany głos. Oboje odwrócili się, oczy dziewczyny momentalnie nabrały blasku.
- Nie Twoja sprawa, Romeo. - warknął, wracając do tego co bardziej go interesowało, a mianowicie Hope.
-Właśnie, że moja. - odparł, nonszalancko odbijając się od ściany. Zrobił jeden, długi krok i znalazł się przy nich. Złapał delikatnie Hope za ramiona i odsunął, po czym zasłonił ją długością swojego ciała.
- Jeszcze tu jesteś? Znajdź sobie inną dziwkę, ta jest moja...
Te kilka słów wystarczyło, by w Zaynie się zagotowała złość. Nazwał Hope ''dziwką'', a on nie zamierzał tego tak zostawić. Nikt nie miał prawa wyzywać osób na których mu zależało. Przyciągnął go za koszulkę, po czym pchnął z całej siły na ścianę. Chłopak podniósł głowę, zrobił kilka chwiejnych kroków, a jego pięść spotkała się z twarzą Mulata. Malik w odwecie zrobił to samo, a zszokowany jego szybkością chłopak upadł na ziemię.
- Zayn! - wrzasnęła z przerażeniem, kiedy ten podnosił go za koszulkę. - Zayn! Zostaw! - podbiegła, łapiąc go za pięść wycelowaną w Blondyna, który unosił obie ręce w geście kapitulacji. - Proszę. - spojrzała na niego błagalnie. Puścił chłopaka, a Hope wykorzystała jego wolną rękę i chwyciła za nią.
Bez słowa ciągnęła go za sobą, od czasu do czasu zerkając na niego ukradkiem. Miał zakrwawioną wargę, na której powoli robił się mały strupek, a z nosa sączyła się delikatnie krew. Zagryzła wargę, uświadamiając sobie, że to przez nią stało się to, co miało miejsce chwilę temu.Zrobiło się jej gorąco na samą myśl o tym, co go czeka kiedy ktokolwiek się o tym dowie. Był
- Usiądź. - poprosiła, wskazując wolne miejsce obok umywalki. -Zgrabnie podskoczył i po chwili siedział już na miejscu.
- Co tu robisz? - urwała kilka papierowych ręczników, zwinęła je w coś na kształt kulki i delikatnie zmoczyła.
- Przywiozłem Harryego, Kim nie odbierała telefonu i omal nie wpadł w szał. - przewrócił teatralnie oczami. - Chciałem też zobaczyć się z Tobą... - dodał ciszej, uśmiechając się łobuzersko. Udała, że tego nie słyszała, choć jej serce zrobiło koziołka gdy tylko wypowiedział te słowa. Pochyliła się, by lepiej wszystko widzieć, po czym delikatnie przejechała ręcznikiem, starając się nie pogorszyć sprawy. Syknął, zaciskając powieki. Potrząsnęła głową, kontynuując.
- Dziękuję. - wyszeptał, a jego gorący oddech uderzył o jej usta.
- To raczej ja powinnam dziękować. Mój Ty bohaterze. - zaśmiała się uroczo, składając na jego policzku mokrego całusa.
- Za co to? - uniósł brwi. Wzruszyła ramionami, rumieniąc się. - Uwielbiam jak się rumienisz. - przyciągną ją do siebie, owijając rękę wokół jej talii. Złożył na jej ustach subtelny pocałunek, przez co jego naruszona warga dała się we znaki. Nie przerywając, chwycił ją delikatnie za biodra, unosząc i sadzając na miejscu, które wcześniej zajmował on. - Co powiesz na kolację? - spytał, odrywając się od jej miękkich ust, a ona uśmiechnęła się szeroko.
- Idziemy? - podał jej rękę. Chwyciła ją, uśmiechając się delikatnie. Zdecydowanie chciała opuścić klub, musiała jeszcze tylko znaleźć Sophie.
~*~
Tęskniliście? Bo ja tak. :D
Wracam. Na stałe. Ktoś się cieszy? Ja się cieszę. Brakowało mi Was. ;*
Rozdział jest jaki jest, ale taki ma być i nie pojawił się bez powodu.
Przerwa mi się przydała, napisałam rozdziały do przodu, więc mogą one pojawiać się częściej, jeżeli będziecie chciały. Myślałam, żeby to było co tydzień, czy coś takiego... :) Oczywiście mam nadzieję, że tak wiele osób o mnie nie zapomniało i będziecie ze mną. Chciałabym żebyście uszanowały moja pracę i skomentowały. Nie musi być to pochlebstwo, bo mogło Wam się coś nie spodobać. :))
Dziękuję dziewczynom, które pisały do mnie na ask.fm bądź twitterze. :)
Dziękuję Natalii, która mi cholernie pomogła i jest kochana. ;* http://lying-naked-on-the-floor.blogspot.com/ Odwiedźcie to cudo, a się przekonacie, że nie kłamię. :) x
Jeżeli macie pytania o rozdziały, opowiadanie, coś was trapi, bądź potrzebujecie pogadać to śmiało. Zapraszam:
Twitter: > klik <
Ask.fm: > klik <
Zostaw po sobie ślad, zmotywuj mnie. xx
Zmieniałam nazwę, wiec teraz będę shawty natalie nie zdziwcie się, gdy odwiedzę Wasze blogi. To wciąż ja. :D
~*~
- Dlaczego nie chcesz iść? Nawet ja mam ochotę. - spytała Sophie, podnosząc głos, przy okazji zmieniając pozycję. Hope przygrywała jej na fortepianie. Nie była wirtuozką tego instrumentu, ale potrafiła grać melodie, do których tańczyła. Słyszała je wiele razy. Zawsze ta sama melodia do tego samego ćwiczenia, czy układu.
Opuściła ręce, tym samym przerywając grę i rozgrzewkę Blondynki. Ta spojrzała na nią z ukosa, łapiąc się pod boki - nie lubiła kiedy jej się przerywa.
- Nie mam ochoty, po prostu. - wzruszyła ramionami. - Jeszcze raz? - wskazała podbródkiem na fortepian, ale dziewczyna zaprzeczyła. Poprawiła pudrowe baletki, po czym oparła się łokciami o instrument, głowę układając na dłoniach.
- Czyżbyś się już z kimś umówiła? - wyszczerzyła się, ruszając brwiami.
Przewróciła oczami.
Jednym ruchem przejechała po klawiszach, po czym zamknęła fortepian. Potrząsnęła głową, widząc jak przyjaciółka dalej ją obserwuję. - No co?
- Udało się! - wrzasnęła Kim, która wparowała do pokoju z uniesionymi rękoma, zabawnie nimi ruszając we wszystkie strony świata.
- Masz na myśli włamanie się tutaj, czy o czymś nie wiem? - spytała Hope, mijając ją w drzwiach z delikatnym uśmiechem.
- Anth mnie wpuścił! - krzyknęła za nią. - Harry się zgodził, to znaczy słuchałam jego kazania przez dobre 15 minut, ale w końcu się zgodził. - uśmiechnęła się delikatnie, opadając na fotel. Sophie uniosła oba kciuki do góry, odwzajemniając uśmiech. - Mam odbierać każdy jego telefon. Fajnie... - zaczęła się śmiać.
- Po prostu się martwi... - wcisnęła się obok niej, za co została skarcona głośnym protestem Kimberly.
- Gdybym chciała brać prochy, to bym to zrobiła. Ale nie chce, On tego nie rozumie. Nie po to spędzam kilka godzin tygodniowo z Narkotykowa Nazistką, żeby teraz się poddać i do tego wrócić. Ugh... - westchnęła - Kazał mi obiecać, że nie dotknie mnie żaden facet. - rozłożyła ręce. Nie do końca rozumiała to, jak bardzo troszczył się o nią Loczek. Trochę ją to irytowało. On ją irytował. I choć była mu wdzięczna za wszystko - za to, że mogła wyjść z tego, co nazywała ''gównem'', to że poznała Hope i Sophie, które o nic nie pytały
- Zależy mu na Tobie, chce żebyś była bezpieczna. -oznajmiła Hope, która pojawiła się z kubkiem gorącej czekolady. Podała go Kim. - Nawet jeżeli jest nadopiekuńczy, musisz na to pozwolić, a będzie już tylko lepiej. - uśmiechnęła się. - Zdajecie sobie sprawę z tego, że nie mam co założyć... - jęknęła otwierając szafę Sophie. Blondynka uśmiechnęła się promiennie, stając obok niej, a po chwili dołączyła do nich Kim. To oznaczało, że tego wieczoru będą w komplecie.
Zacisnęła powieki, marszcząc nos. Czekała na moment, w którym jej węch przyzwyczai się do charakterystycznego zapachu. Choć tak na prawdę można by to nazwać smrodem. To było o wiele lepsze określenie.
Obłoki dymu unoszące się nad salą, spocone twarze i odurzająca woń alkoholu - normalność w każdym klubie, bez wyjątku. Ocierające się o siebie pary, tworzyły normalny widok w miejscach takie jak te. Można by powiedzieć - codzienny. Właśnie po to ludzie chodzili do klubów, żeby zaszaleć i być może niczego później nie pamiętać. Hope jednak od jakiegoś czasu spędzała takie wypady inaczej niż większość imprezowiczów. Już raz przejechała się na zbyt dużej ilości alkoholu we krwi i nie chciała przeżywać tego wszystkiego od początku.
Oblizała kolorową słomkę, odstawiając szklankę na bar. Obserwowała chichrające się przyjaciółki. Definitywnie przesadziły, ale nie zamierzała odbierać im zabawy, nie robiły nic złego. Skoro ona nie piła, pozwoliła im.
- Powiem Ci coś, Kim.. - oznajmiła Sophie. Wyglądała na skupioną, Tak jakby chciała powierzyć jej sekret. Zbliżyła się do ucha dziewczyny, po czym odsunęła się i chwyciła ponownie szklankę, dopijając trunek. - Hope spała z Zaynem. - powiedziała, po czym obie zaczęły głośno chichotać. Sophie oderwała wzrok od dziewczyny i przeniosła go na Hope. Sądziła, że Kim to wie, choćby nawet od Harryego, który nie umie trzymać języka za zębami i czasem jest zbyt wylewny, mimo to zarumieniła się delikatnie. Nie miała czym się przejmować, nawet jeśli nie wiedziała, to raczej nie będzie wiele pamiętać.
- Jak było? - spytała Kim, nie przestając chichrać się jak idiotka. Brunetka ukryła twarz we włosach, czując jak jej policzki płoną. Zeskoczyła z wysokiego, obitego czarną skórą krzesła i zrobiła kilka kroków, po czym zginęła w tłumie klubowiczów.
Spocone, wijące się ciała młodych ludzi nie przeszkadzały jej. Miała swój kawałek parkietu, po którym pewnie stąpała, a reszta była jej obojętna.
Obróciła się gwałtownie, gdy poczuła jak ktoś chwyta ją za ramiona. Chwilę później stała twarzą w twarz z lekko wstawionym blondynem, który lustrował ją wzrokiem z szerokim uśmiechem. Uniosła brwi, spoglądając na jego ręce, znajdujące się na jej ramionach, po czym spojrzała na niego wymownie. Ani drgnął, szarpnęła, ale on tylko ścisnął mocniej. Po chwili przeniósł prawą rękę na jej talie.
- Zapomnij. Znajdź sobie kogoś innego. - warknęła, doskonale wiedząc o co mu chodzi.
- Już znalazłem odpowiednią osobę. - powiedział zalotnie, próbując chwycić ją za policzek. Zrobiła krok w tył, co nie było dobrym pomysłem. Niska, niebieskooka Blondynka skrzywiła się, gdy Hope pchnęła ją delikatnie, ale po chwili wzruszyła ramionami i wróciła do tańca.
Uznała, że nie musi nic więcej mówić, więc ruszyszyła przed siebie. Zamierzała znaleźć Sophie i Kim zanim zrobią coś głupiego.
- Tooo? Jak będzie? - usłyszała za sobą, a po chwili poczuła dłoń na nadgarstku. Zacisnęła pięści, odwracając się. Pokręciła głową z niedowierzaniem. Coraz bardziej żałowała, że tu przyszła.
- Niedostępna, lubię takie. Nie musisz grać, znam takie jak Ty. Podroczysz się i pójdziesz gdzie będę chciał. Oszczędźmy sobie tego. - położył swoją spoconą dłoń na jej karku. Wyrwała się gwałtownie, co mu się ani trochę nie podobało. - Jesteś szmatą, jak inne. Nie rób z siebie księżniczki. - zaśmiał się.
- Zostaw mnie. - zacisnęła powieki. - Marnujesz czas, nic z tego nie będzie.
- Ty tak twierdzisz, ja ...
- Powiedziała, żebyś ją zostawił. - przerwał mu spokojny i opanowany głos. Oboje odwrócili się, oczy dziewczyny momentalnie nabrały blasku.
- Nie Twoja sprawa, Romeo. - warknął, wracając do tego co bardziej go interesowało, a mianowicie Hope.
-Właśnie, że moja. - odparł, nonszalancko odbijając się od ściany. Zrobił jeden, długi krok i znalazł się przy nich. Złapał delikatnie Hope za ramiona i odsunął, po czym zasłonił ją długością swojego ciała.
- Jeszcze tu jesteś? Znajdź sobie inną dziwkę, ta jest moja...
Te kilka słów wystarczyło, by w Zaynie się zagotowała złość. Nazwał Hope ''dziwką'', a on nie zamierzał tego tak zostawić. Nikt nie miał prawa wyzywać osób na których mu zależało. Przyciągnął go za koszulkę, po czym pchnął z całej siły na ścianę. Chłopak podniósł głowę, zrobił kilka chwiejnych kroków, a jego pięść spotkała się z twarzą Mulata. Malik w odwecie zrobił to samo, a zszokowany jego szybkością chłopak upadł na ziemię.
- Zayn! - wrzasnęła z przerażeniem, kiedy ten podnosił go za koszulkę. - Zayn! Zostaw! - podbiegła, łapiąc go za pięść wycelowaną w Blondyna, który unosił obie ręce w geście kapitulacji. - Proszę. - spojrzała na niego błagalnie. Puścił chłopaka, a Hope wykorzystała jego wolną rękę i chwyciła za nią.
Bez słowa ciągnęła go za sobą, od czasu do czasu zerkając na niego ukradkiem. Miał zakrwawioną wargę, na której powoli robił się mały strupek, a z nosa sączyła się delikatnie krew. Zagryzła wargę, uświadamiając sobie, że to przez nią stało się to, co miało miejsce chwilę temu.Zrobiło się jej gorąco na samą myśl o tym, co go czeka kiedy ktokolwiek się o tym dowie. Był
- Usiądź. - poprosiła, wskazując wolne miejsce obok umywalki. -Zgrabnie podskoczył i po chwili siedział już na miejscu.
- Co tu robisz? - urwała kilka papierowych ręczników, zwinęła je w coś na kształt kulki i delikatnie zmoczyła.
- Przywiozłem Harryego, Kim nie odbierała telefonu i omal nie wpadł w szał. - przewrócił teatralnie oczami. - Chciałem też zobaczyć się z Tobą... - dodał ciszej, uśmiechając się łobuzersko. Udała, że tego nie słyszała, choć jej serce zrobiło koziołka gdy tylko wypowiedział te słowa. Pochyliła się, by lepiej wszystko widzieć, po czym delikatnie przejechała ręcznikiem, starając się nie pogorszyć sprawy. Syknął, zaciskając powieki. Potrząsnęła głową, kontynuując.
- Dziękuję. - wyszeptał, a jego gorący oddech uderzył o jej usta.
- To raczej ja powinnam dziękować. Mój Ty bohaterze. - zaśmiała się uroczo, składając na jego policzku mokrego całusa.
- Za co to? - uniósł brwi. Wzruszyła ramionami, rumieniąc się. - Uwielbiam jak się rumienisz. - przyciągną ją do siebie, owijając rękę wokół jej talii. Złożył na jej ustach subtelny pocałunek, przez co jego naruszona warga dała się we znaki. Nie przerywając, chwycił ją delikatnie za biodra, unosząc i sadzając na miejscu, które wcześniej zajmował on. - Co powiesz na kolację? - spytał, odrywając się od jej miękkich ust, a ona uśmiechnęła się szeroko.
- Idziemy? - podał jej rękę. Chwyciła ją, uśmiechając się delikatnie. Zdecydowanie chciała opuścić klub, musiała jeszcze tylko znaleźć Sophie.
~*~
Tęskniliście? Bo ja tak. :D
Wracam. Na stałe. Ktoś się cieszy? Ja się cieszę. Brakowało mi Was. ;*
Rozdział jest jaki jest, ale taki ma być i nie pojawił się bez powodu.
Przerwa mi się przydała, napisałam rozdziały do przodu, więc mogą one pojawiać się częściej, jeżeli będziecie chciały. Myślałam, żeby to było co tydzień, czy coś takiego... :) Oczywiście mam nadzieję, że tak wiele osób o mnie nie zapomniało i będziecie ze mną. Chciałabym żebyście uszanowały moja pracę i skomentowały. Nie musi być to pochlebstwo, bo mogło Wam się coś nie spodobać. :))
Dziękuję dziewczynom, które pisały do mnie na ask.fm bądź twitterze. :)
Dziękuję Natalii, która mi cholernie pomogła i jest kochana. ;* http://lying-naked-on-the-floor.blogspot.com/ Odwiedźcie to cudo, a się przekonacie, że nie kłamię. :) x
Jeżeli macie pytania o rozdziały, opowiadanie, coś was trapi, bądź potrzebujecie pogadać to śmiało. Zapraszam:
Twitter: > klik <
Ask.fm: > klik <
Zostaw po sobie ślad, zmotywuj mnie. xx
Zmieniałam nazwę, wiec teraz będę shawty natalie nie zdziwcie się, gdy odwiedzę Wasze blogi. To wciąż ja. :D
niedziela, 27 stycznia 2013
OGŁOSZENIE!
Witam wszystkich, chciałam Wam coś powiedzieć...
No więc postanowiłam, że zrobię sobie przerwę. Czemu? Cóż, jest mi okropnie ciężko i smutno. Zostałam dziś w domu, chciałam poprawić rozdział i być może opublikować, ale wylądował w koszu, który z resztą opróżniłam. Nie wiem co robię źle, na prawdę. Mam 27 obserwatorów, którzy chyba mnie zlewają. Staram się być na Waszych blogach jak najczęściej. Liczba komentarzy w stosunku do wejść to drastyczna różnica i to mi nie pomaga.
Rozdziały pojawiają się rzadko, ale nie dlatego, że mi się nie chce dodać. Tak nie jest, lubię dodawać rozdziały. Po prostu wcześniej gdy to robiłam udzielaliście się, komentowaliście i tym samym pokazywaliście, że jesteście ze mną i determinowaliście mnie.
Postaram się to wszystko przemyśleć, być może napiszę kilka rozdziałów do przodu i jeżeli wrócę będą się one pojawiać częściej.
To by było dobre, czy wolicie jak są rzadziej? Liczę sie z waszym zdaniem, wiec możecie mi napisać co mam zmienić by było lepiej, będzie mi łatwiej.
To by było spełnienie marzeń gdyby było tu coś takiego jak czytasz=komentujesz ale chcę żeby czytanie tego bloga było dla was przyjemne. :)
Wrócę tu za około miesiąc, po feriach (11.02 - 23.02), może wcześniej. Nie wiem nawet czy chcecie żebym wróciła. Chcecie? Może gdy odpoczniecie trochę ode mnie będzie lepiej? Może gdy wrócę będzie lepiej? Chciałabym. Bardzo, bardzo bym chciała. :)
Polecam Wam bloga niesamowitej Natalii, którą uwielbiam. Na prawdę zajrzyjcie bo warto! Historia Chels i jej przyjaciela dopiero się zaczyna, a ja jestem w niej zakochana. Ma wielki talent! ♥
>> LINK <<
Wszelkie pytania na ask.fm LINK bądź Twitter: @HotStuffNiall
Do napisania, jeżeli oczywiście chcecie... To jakiś miesiąc, pewnie będę tęsknić. :< Wszystko jest możliwe, nie powiedziałam ostatniego słowa.
No więc postanowiłam, że zrobię sobie przerwę. Czemu? Cóż, jest mi okropnie ciężko i smutno. Zostałam dziś w domu, chciałam poprawić rozdział i być może opublikować, ale wylądował w koszu, który z resztą opróżniłam. Nie wiem co robię źle, na prawdę. Mam 27 obserwatorów, którzy chyba mnie zlewają. Staram się być na Waszych blogach jak najczęściej. Liczba komentarzy w stosunku do wejść to drastyczna różnica i to mi nie pomaga.
Rozdziały pojawiają się rzadko, ale nie dlatego, że mi się nie chce dodać. Tak nie jest, lubię dodawać rozdziały. Po prostu wcześniej gdy to robiłam udzielaliście się, komentowaliście i tym samym pokazywaliście, że jesteście ze mną i determinowaliście mnie.
Postaram się to wszystko przemyśleć, być może napiszę kilka rozdziałów do przodu i jeżeli wrócę będą się one pojawiać częściej.
To by było dobre, czy wolicie jak są rzadziej? Liczę sie z waszym zdaniem, wiec możecie mi napisać co mam zmienić by było lepiej, będzie mi łatwiej.
To by było spełnienie marzeń gdyby było tu coś takiego jak czytasz=komentujesz ale chcę żeby czytanie tego bloga było dla was przyjemne. :)
Wrócę tu za około miesiąc, po feriach (11.02 - 23.02), może wcześniej. Nie wiem nawet czy chcecie żebym wróciła. Chcecie? Może gdy odpoczniecie trochę ode mnie będzie lepiej? Może gdy wrócę będzie lepiej? Chciałabym. Bardzo, bardzo bym chciała. :)
Polecam Wam bloga niesamowitej Natalii, którą uwielbiam. Na prawdę zajrzyjcie bo warto! Historia Chels i jej przyjaciela dopiero się zaczyna, a ja jestem w niej zakochana. Ma wielki talent! ♥
>> LINK <<
Wszelkie pytania na ask.fm LINK bądź Twitter: @HotStuffNiall
Do napisania, jeżeli oczywiście chcecie... To jakiś miesiąc, pewnie będę tęsknić. :< Wszystko jest możliwe, nie powiedziałam ostatniego słowa.
sobota, 19 stycznia 2013
Rozdział 18
Cześć i czołem!
Wiem, że prawie nikt nie czyta tego co pod spodem, więc pisze to tu... Przepraszam za opóźnienie, ale miałam brak weny, problemy i sprawdziany w każdy dzień. Dodatkowo blogger ze mną nie współpracował. -.-
Chciałam podziękować Liv. za wyciągnięcie mnie z doła i bardzo miły internetowy monolog na temat bloga. Wiesz, że Cię kocham i wierzę, że kiedyś się spotkamy.
Dziękuję, za komentarze kociaki i za to, że pisałyście do mnie na ask.fm i twittera tym samym dając znak o tym, że ktoś na prawdę to czyta. Dziękuję. ;*
Miłego czytania! ♥
~*~
Zmęczona, przekręciła się na drugi bok, usiłując wrócić do poprzedniej czynności - spania. Nie przychodziło jej to łatwo, więc zrezygnowała. Podniosła się na łokciach i przeleciała wzrokiem po całym pokoju. On nie był jej, to nie był ten, w którym zostawiła swoje rzeczy. Spojrzała na miejsce obok - pusto. Przejechała dłonią po pościeli, była zimna, co oznaczało że spała sama. Zayn wyszedł, ale ona tego nie pamiętała. Sięgnęła pamięcią i była wręcz pewna, że zasypiała przy nim. Nie roztrząsała tego zbyt długo.
Powoli przejechała opuszkami palców po wargach, przypominając sobie smak jego ust na swoich. Zdała sobie sprawę, że z największą przyjemnością pocałowałaby go ponownie i ponownie i jeszcze raz. Skarciła się w duchu i opadła na poduszki, wydając przy tym ciche jęknięcie. Nie wiedziała na czym stoi i nic nie stało się łatwiejsze, a może wręcz przeciwnie...
Uśmiechnęła się pod nosem, wpatrując się w kolorowy t-shirt, który z pewnością nie należał do niej. Pachniał nim. Tak samo jak on w nocy. Walnęła się z otwartej pięści, zdając sobie sprawę z tego, jak musi wyglądać przyciskając do siebie koszulkę, dodatkowo ją wąchając. Miała szczęście, że była sama w pokoju.
- Co się z Tobą dzieje, Hope? - spytała samą siebie, wzdychając. Miała mętlik w głowie odkąd zobaczyła Zayna u siebie w domu, a z każdym ich spotkaniem było coraz gorzej. Nie ukrywała, że ich ostatnia rozmowa, zakończyła się przyjemnie. Bynajmniej dla niej. - Świetnie, jeszcze gadam sama ze sobą. Po prostu genialnie. - fuknęła na siebie. - Stop! - pociągnęła za koniec bluzki i ściągnęła ją z siebie. Nie mogła siedzieć w tym pokoju cały dzień, musiała wrócić do Sophie, która i tak będzie prawić jej kazanie.
Pchnęła drzwi, stając przed lustrzanym odbiciem pokoju, z którego przyszła. Może jedyną różnicą była Kimberly siedząca przed telewizorem i Sophie nieustannie przeglądająca magazyn ogrodniczy.
-Dzień dobry. - powiedziała nie odrywając wzroku od gazetki, przekręciła kartkę i upiła łyk kawy.
-Cześć... - powiedziała niepewnie, odkładając łańcuszek na szafkę. Wiedziała, że Blondynka jest zła. Nie była dobrą aktorką. - Sophie...
- Wykąp się, przebierz i co tam chcesz, później tu przyjdź po tabletkę i coś na kaca. - rzuciła, choć może bardziej rozkazała. Hope pokiwała głową na znak, że zrozumiała i posłała pytające spojrzenie Kim, która tylko wzruszyła bezradnie ramionami i powróciła do oglądania telenoweli. Zrezygnowana, wyciągnęła potrzebne jej rzeczy i zamknęła się w łazience.
Dziewczyny spojrzały na siebie w tym samym momencie, szeroko się uśmiechając.
- Faza pierwsza zakończona pomyślnie. Czas na fazę drugą. - uniosła brwi Kim, chwytając swój telefon z wielkim uśmiechem.
Brunetka wybiegła z łazienki krzycząc tylko trzy słowa:
-Cholera, jak zimno! - jej celem było łóżko, ale niestety to miejsce było już zajęte. Momentalnie oblała się rumieńcem.
-Cześć! - krzyknął Niall, rozpychając się łokciami, uderzając przy tym Harryego, który był w pełnej gotowości by mu oddać, nawet jeżeli robi to nieświadomie.
-Cholera. - wypaliła ponownie i momentalnie zakryła usta ręką. Patrzyła na nich przez chwile, zastanawiając się co oni tu robią i czy słyszeli jak śpiewa pod prysznicem.. - Hej frajerzy. - poprawiła się i wzięła rozpęd, padając jak długa na łóżko, a raczej na Harryego, Nialla i Zayna, którzy na nim urzędowali. Niall i Harry rzucili w nią wiązanką wyzwisk, a Malik śmiał się jak opętany, podobnie jak Liam i Louis siedzący na kanapie z Kim i Sophie.
-Ugh! - wydął usta Harry. - Jesteś Taka mądra, bo nie musiałaś spać w jednoosobowym łóżku z Zaynem. - skrzyżował ręce na piersiach. Hope prychnęła, dla niej wizja nocy z Malikiem nie wyglądała tak tragicznie jak przedstawiał to swoją miną Loczek. Nie teraz, może kiedyś, gdy oszukiwała samą siebie... - Nie bój się, wszystko wyśpiewał jak na spowiedzi. - strzepał niewidzialny pył z bluzki, a ona zamarła. Oczy rozszerzyły jej się do granic możliwości, a usta miała lekko otwarte. Dotarło do niej co powiedział Hazz.
-Czyli? - spytała, a w jej gardle pojawiła się ogromna gula.
-Jak tak można? To po prostu niewyobrażalne. Do głowy by mi nie przyszło... - pokręcił głową z niedowierzaniem. Miała ochotę kopnąć go w twarz. Zwlekał, a ona umierała z niepewności. Co jeśli był w takim stanie, że faktycznie wszystko mu wyśpiewał?
- Upić się do nieprzytomności... To przekracza wszelkie granice. - spojrzała na niego, przyswajając informacje. Zaczęła się śmiać, po chwili dołączył do niej Niall, później Harry i tak śmiali się z nie wiadomo czego. Przekręciła się, tak by było jej wygodnie i bez nadwyrężania mięśni mogła oglądać telewizje. Czuła na sobie wzrok Zayna i bała się odwrócić. Gdyby to zrobiła, zalałaby ją jeszcze większa fala gorąca niż dotychczas.
- Co robimy? - spytała Kim. Wszyscy wzruszyli ramionami. Co mogli robić w hotelu? Nie mieli zbyt wielu możliwości.
- Na dole jest basen... - poinformowała ich Sophie. - Idziemy? - uniosła brwi, spotkała się z szerokimi uśmiechami, co uznała za "tak"
- Ja nie idę. - oznajmiła Hope.
- Czemu? - spytała Kim z zaskoczeniem. Spojrzała na Sophie, była równie zdziwiona i odrobinę przestraszona. Spojrzała na nich znacząco, tak by dać im do zrozumienia, że nie ma zamiaru mówić tego na głos przy chłopcach. Po chwili do nich dotarło, co chce im niemo powiedzieć i odpuściły.
Zamierzała wylegiwać się przez resztę dnia, do momentu kiedy będzie musiała się wymeldować z hotelu, ale jej plan się nie powiódł. Spacer do pobliskiego sklepu po słodycze, skończył się rozmową z kuzynami. Nie miała na to ochoty, postanowiła się wymigać, co nie było trudne. Zadowolona z siebie wróciła do pokoju, przed którym czekała na nią niespodzianka. Obok drzwi siedział chłopak, wpatrujący się w podciągnięte pod brodę kolana. Zrobiło się jej gorąco i czuła Chrząknęła, dając znak o sobie.
- Ty nie na basenie? - spytała, otwierając drzwi.
- Harry zabrał mi klucz, nie mam się gdzie podziać. - powiedział patrząc na nią. Udała, że się zastanawia nad tym co powiedział, a Zayn się zaśmiał, podnosząc się. -Tooo... mogę? - wskazał podbródkiem pokój. Zawahała się, nie wiedząc co zrobić. Chciała go wpuścić, a jednocześnie się tego bała.
- Masz u mnie dług, Malik. - odezwała się po chwili i wpuściła go do środka.
- Gdzie byłaś?
- Czemu pytasz, aż tak się stęskniłeś? - spytała sarkastycznie.
Owinął rękę wokół jej talii i obrócił tak, żeby mógł widzieć jej twarz.
-Może... - szepnął jej prosto w usta, które znajdowały się kilka centymetrów od jego. Błądziła, zdezorientowanym wzrokiem po jego twarzy, kiedy naparł swoimi wargami na jej. Zszokowana, początkowo nie oddała pocałunku, minęła chwila zanim zrozumiała co się dzieje. Zarzucając rękę na jego szyję, przyciągnęła go bliżej, o ile to było możliwe, drugą ręka zmierzwiła jego kruczoczarne włosy.
Zapomnij, kocie - pomyślała, kiedy Zayn przejechał językiem po jej wardze. Nie zamierzała tak łatwo ułatwiać mu dostępu do środka jej buzi. Odsunął się i oparł swoje czoło o czoło Hope.
- Zdecydowanie tak, tęskniłem.
- Jesteś bezczelny. - stwierdziła całkiem poważnie. Uśmiechnął się i otarł swoim czubkiem nosa o jej, podarowując jej eskimoski pocałunek. Zachichotała, gwałtownie odsuwając się od niego. Zachwiał się delikatnie na nogach, po czym powiódł za nią wzrokiem.
Czuła się co najmniej dziwnie, czuła się tak po raz pierwszy. Był na wyciągnięcie ręki, a mimo tego tak daleko. Bała się myśleć, że on, Zayn Malik, człowiek który do niedawna był na jej czarnej liście, teraz tak po prostu owinął ją sobie wokół palca. Jeszcze nikt nie doprowadził jej do takiego stanu jak Czarnowłosy. Samą obecnością sprawiał, że czuła jak jej serce wykonuje fikołka i wcale nie wraca do normalnego stanu. Kiedy ją całował, wokół nich wybuchały fajerwerki i mogliby tak trwać wietrznie.
- Coś się stało?
- Tak, Zayn. Nie wydaje Ci się, że to co stało się wczoraj i dzisiaj... - zagryzła dolną wargę, próbując dobrać odpowiednie słowa. -... to powtórka z czasów kiedy mieliśmy po naście lat?
- Nie. Do niczego nie doszło. Poza tym nie żałuję. Żadnego słowa, żadnego gestu. Niczego. Mógłbym powtórzyć wszystko, co powiedziałem. - uśmiechnął się delikatnie. Przejechał dłonią po włosach, zatrzymując ją na swoim karku. Odwzajemniła uśmiech, przetwarzając to co powiedział Mulat.
Kolejne dwie godziny Hope spędziła na obserwowaniu Zayna, który postanowił zrobić twitcama. Skoro miał już siedzieć w pokoju, a dziewczyna nie miała nic przeciwko, postanowił to wykorzystać i spędzić trochę czasu z fanami.
~*~
To znów ja. xd Wyobraźcie sobie takiego dwugodzinnego twitcama Zayna. Asjhajjdjd. ♥
Wiem, że prawie nikt nie czyta tego co pod spodem, więc pisze to tu... Przepraszam za opóźnienie, ale miałam brak weny, problemy i sprawdziany w każdy dzień. Dodatkowo blogger ze mną nie współpracował. -.-
Chciałam podziękować Liv. za wyciągnięcie mnie z doła i bardzo miły internetowy monolog na temat bloga. Wiesz, że Cię kocham i wierzę, że kiedyś się spotkamy.
Dziękuję, za komentarze kociaki i za to, że pisałyście do mnie na ask.fm i twittera tym samym dając znak o tym, że ktoś na prawdę to czyta. Dziękuję. ;*
Miłego czytania! ♥
~*~
Zmęczona, przekręciła się na drugi bok, usiłując wrócić do poprzedniej czynności - spania. Nie przychodziło jej to łatwo, więc zrezygnowała. Podniosła się na łokciach i przeleciała wzrokiem po całym pokoju. On nie był jej, to nie był ten, w którym zostawiła swoje rzeczy. Spojrzała na miejsce obok - pusto. Przejechała dłonią po pościeli, była zimna, co oznaczało że spała sama. Zayn wyszedł, ale ona tego nie pamiętała. Sięgnęła pamięcią i była wręcz pewna, że zasypiała przy nim. Nie roztrząsała tego zbyt długo.
Powoli przejechała opuszkami palców po wargach, przypominając sobie smak jego ust na swoich. Zdała sobie sprawę, że z największą przyjemnością pocałowałaby go ponownie i ponownie i jeszcze raz. Skarciła się w duchu i opadła na poduszki, wydając przy tym ciche jęknięcie. Nie wiedziała na czym stoi i nic nie stało się łatwiejsze, a może wręcz przeciwnie...
Uśmiechnęła się pod nosem, wpatrując się w kolorowy t-shirt, który z pewnością nie należał do niej. Pachniał nim. Tak samo jak on w nocy. Walnęła się z otwartej pięści, zdając sobie sprawę z tego, jak musi wyglądać przyciskając do siebie koszulkę, dodatkowo ją wąchając. Miała szczęście, że była sama w pokoju.
- Co się z Tobą dzieje, Hope? - spytała samą siebie, wzdychając. Miała mętlik w głowie odkąd zobaczyła Zayna u siebie w domu, a z każdym ich spotkaniem było coraz gorzej. Nie ukrywała, że ich ostatnia rozmowa, zakończyła się przyjemnie. Bynajmniej dla niej. - Świetnie, jeszcze gadam sama ze sobą. Po prostu genialnie. - fuknęła na siebie. - Stop! - pociągnęła za koniec bluzki i ściągnęła ją z siebie. Nie mogła siedzieć w tym pokoju cały dzień, musiała wrócić do Sophie, która i tak będzie prawić jej kazanie.
Pchnęła drzwi, stając przed lustrzanym odbiciem pokoju, z którego przyszła. Może jedyną różnicą była Kimberly siedząca przed telewizorem i Sophie nieustannie przeglądająca magazyn ogrodniczy.
-Dzień dobry. - powiedziała nie odrywając wzroku od gazetki, przekręciła kartkę i upiła łyk kawy.
-Cześć... - powiedziała niepewnie, odkładając łańcuszek na szafkę. Wiedziała, że Blondynka jest zła. Nie była dobrą aktorką. - Sophie...
- Wykąp się, przebierz i co tam chcesz, później tu przyjdź po tabletkę i coś na kaca. - rzuciła, choć może bardziej rozkazała. Hope pokiwała głową na znak, że zrozumiała i posłała pytające spojrzenie Kim, która tylko wzruszyła bezradnie ramionami i powróciła do oglądania telenoweli. Zrezygnowana, wyciągnęła potrzebne jej rzeczy i zamknęła się w łazience.
Dziewczyny spojrzały na siebie w tym samym momencie, szeroko się uśmiechając.
- Faza pierwsza zakończona pomyślnie. Czas na fazę drugą. - uniosła brwi Kim, chwytając swój telefon z wielkim uśmiechem.
Brunetka wybiegła z łazienki krzycząc tylko trzy słowa:
-Cholera, jak zimno! - jej celem było łóżko, ale niestety to miejsce było już zajęte. Momentalnie oblała się rumieńcem.
-Cześć! - krzyknął Niall, rozpychając się łokciami, uderzając przy tym Harryego, który był w pełnej gotowości by mu oddać, nawet jeżeli robi to nieświadomie.
-Cholera. - wypaliła ponownie i momentalnie zakryła usta ręką. Patrzyła na nich przez chwile, zastanawiając się co oni tu robią i czy słyszeli jak śpiewa pod prysznicem.. - Hej frajerzy. - poprawiła się i wzięła rozpęd, padając jak długa na łóżko, a raczej na Harryego, Nialla i Zayna, którzy na nim urzędowali. Niall i Harry rzucili w nią wiązanką wyzwisk, a Malik śmiał się jak opętany, podobnie jak Liam i Louis siedzący na kanapie z Kim i Sophie.
-Ugh! - wydął usta Harry. - Jesteś Taka mądra, bo nie musiałaś spać w jednoosobowym łóżku z Zaynem. - skrzyżował ręce na piersiach. Hope prychnęła, dla niej wizja nocy z Malikiem nie wyglądała tak tragicznie jak przedstawiał to swoją miną Loczek. Nie teraz, może kiedyś, gdy oszukiwała samą siebie... - Nie bój się, wszystko wyśpiewał jak na spowiedzi. - strzepał niewidzialny pył z bluzki, a ona zamarła. Oczy rozszerzyły jej się do granic możliwości, a usta miała lekko otwarte. Dotarło do niej co powiedział Hazz.
-Czyli? - spytała, a w jej gardle pojawiła się ogromna gula.
-Jak tak można? To po prostu niewyobrażalne. Do głowy by mi nie przyszło... - pokręcił głową z niedowierzaniem. Miała ochotę kopnąć go w twarz. Zwlekał, a ona umierała z niepewności. Co jeśli był w takim stanie, że faktycznie wszystko mu wyśpiewał?
- Upić się do nieprzytomności... To przekracza wszelkie granice. - spojrzała na niego, przyswajając informacje. Zaczęła się śmiać, po chwili dołączył do niej Niall, później Harry i tak śmiali się z nie wiadomo czego. Przekręciła się, tak by było jej wygodnie i bez nadwyrężania mięśni mogła oglądać telewizje. Czuła na sobie wzrok Zayna i bała się odwrócić. Gdyby to zrobiła, zalałaby ją jeszcze większa fala gorąca niż dotychczas.
- Co robimy? - spytała Kim. Wszyscy wzruszyli ramionami. Co mogli robić w hotelu? Nie mieli zbyt wielu możliwości.
- Na dole jest basen... - poinformowała ich Sophie. - Idziemy? - uniosła brwi, spotkała się z szerokimi uśmiechami, co uznała za "tak"
- Ja nie idę. - oznajmiła Hope.
- Czemu? - spytała Kim z zaskoczeniem. Spojrzała na Sophie, była równie zdziwiona i odrobinę przestraszona. Spojrzała na nich znacząco, tak by dać im do zrozumienia, że nie ma zamiaru mówić tego na głos przy chłopcach. Po chwili do nich dotarło, co chce im niemo powiedzieć i odpuściły.
Zamierzała wylegiwać się przez resztę dnia, do momentu kiedy będzie musiała się wymeldować z hotelu, ale jej plan się nie powiódł. Spacer do pobliskiego sklepu po słodycze, skończył się rozmową z kuzynami. Nie miała na to ochoty, postanowiła się wymigać, co nie było trudne. Zadowolona z siebie wróciła do pokoju, przed którym czekała na nią niespodzianka. Obok drzwi siedział chłopak, wpatrujący się w podciągnięte pod brodę kolana. Zrobiło się jej gorąco i czuła Chrząknęła, dając znak o sobie.
- Ty nie na basenie? - spytała, otwierając drzwi.
- Harry zabrał mi klucz, nie mam się gdzie podziać. - powiedział patrząc na nią. Udała, że się zastanawia nad tym co powiedział, a Zayn się zaśmiał, podnosząc się. -Tooo... mogę? - wskazał podbródkiem pokój. Zawahała się, nie wiedząc co zrobić. Chciała go wpuścić, a jednocześnie się tego bała.
- Masz u mnie dług, Malik. - odezwała się po chwili i wpuściła go do środka.
- Gdzie byłaś?
- Czemu pytasz, aż tak się stęskniłeś? - spytała sarkastycznie.
Owinął rękę wokół jej talii i obrócił tak, żeby mógł widzieć jej twarz.
-Może... - szepnął jej prosto w usta, które znajdowały się kilka centymetrów od jego. Błądziła, zdezorientowanym wzrokiem po jego twarzy, kiedy naparł swoimi wargami na jej. Zszokowana, początkowo nie oddała pocałunku, minęła chwila zanim zrozumiała co się dzieje. Zarzucając rękę na jego szyję, przyciągnęła go bliżej, o ile to było możliwe, drugą ręka zmierzwiła jego kruczoczarne włosy.
Zapomnij, kocie - pomyślała, kiedy Zayn przejechał językiem po jej wardze. Nie zamierzała tak łatwo ułatwiać mu dostępu do środka jej buzi. Odsunął się i oparł swoje czoło o czoło Hope.
- Zdecydowanie tak, tęskniłem.
- Jesteś bezczelny. - stwierdziła całkiem poważnie. Uśmiechnął się i otarł swoim czubkiem nosa o jej, podarowując jej eskimoski pocałunek. Zachichotała, gwałtownie odsuwając się od niego. Zachwiał się delikatnie na nogach, po czym powiódł za nią wzrokiem.
Czuła się co najmniej dziwnie, czuła się tak po raz pierwszy. Był na wyciągnięcie ręki, a mimo tego tak daleko. Bała się myśleć, że on, Zayn Malik, człowiek który do niedawna był na jej czarnej liście, teraz tak po prostu owinął ją sobie wokół palca. Jeszcze nikt nie doprowadził jej do takiego stanu jak Czarnowłosy. Samą obecnością sprawiał, że czuła jak jej serce wykonuje fikołka i wcale nie wraca do normalnego stanu. Kiedy ją całował, wokół nich wybuchały fajerwerki i mogliby tak trwać wietrznie.
- Coś się stało?
- Tak, Zayn. Nie wydaje Ci się, że to co stało się wczoraj i dzisiaj... - zagryzła dolną wargę, próbując dobrać odpowiednie słowa. -... to powtórka z czasów kiedy mieliśmy po naście lat?
- Nie. Do niczego nie doszło. Poza tym nie żałuję. Żadnego słowa, żadnego gestu. Niczego. Mógłbym powtórzyć wszystko, co powiedziałem. - uśmiechnął się delikatnie. Przejechał dłonią po włosach, zatrzymując ją na swoim karku. Odwzajemniła uśmiech, przetwarzając to co powiedział Mulat.
Kolejne dwie godziny Hope spędziła na obserwowaniu Zayna, który postanowił zrobić twitcama. Skoro miał już siedzieć w pokoju, a dziewczyna nie miała nic przeciwko, postanowił to wykorzystać i spędzić trochę czasu z fanami.
~*~
To znów ja. xd Wyobraźcie sobie takiego dwugodzinnego twitcama Zayna. Asjhajjdjd. ♥
wtorek, 1 stycznia 2013
Rozdział 17 cz. 2
Chwiejąc się, podeszła do stolika. Towarzystwo się rozeszło, przy
stoliku siedziała Kim z opartym na jej ramieniu Harrym. Bez słowa
zabrała pełną butelkę wódki ze stołu i ruszyła w kierunku wyjścia. Obróciła się w połowie drogi, pomachała krzyczącej za nią dziewczynie i wyszła. Zatrzymała się na
środku ścieżki, zastanawiając się gdzie mogłaby w spokoju posiedzieć i
wypić zawartość. Wszędzie ktoś był, spacerował, siedział na ławce bądź
bujał się na huśtawce. Przeklęła wszystkich gości i zdecydowała się na
drewnianą altankę. Ściągnęła szpilki, które tylko jej przeszkadzały i
chwiejąc się ruszyła przed siebie, do celu.
Altana była pełna unoszącego się swobodnie niebiesko-szarego dymu papierosowego. W środku siedziała tylko jedna osoba - chłopak. Gdy znalazła się tuż przy wejściu można było poczuć to, co uprzednio widziała. Odchrząknęła na tyle głośno, żeby usłyszał, ale on nie zareagował. Odstawiła butelkę na ziemię, po czym usiadła obok, podciągając prawą nogę pod brodę. Zayn patrzył na nią uważnie. Nikotyna przyjemnie drażniła jego gardło. Sposób w jaki zaciągał się, sprawiał, że wyglądał co najmniej ponętnie. Hope przygryzła policzek od środka, powstrzymując się od komentarza na ten temat.
- Myślałam, że rzucasz palenie dla fanów...Tak czytałam, ale czytałam też stek innych bzdur. - wzruszyła ramionami, kołysząc się delikatnie w przód i w tył. Wypuścił powietrze.
- Chcesz pogadać o tym, co piszą gazety? - uniósł brwi, a ona pokręciła głową. Uniosła do góry rękę, dając mu znak, by poczekał i schyliła się. Po chwili wróciła do poprzedniej pozycji, wymachując butelką. Zayn zaśmiał się w głos. - Możemy dokończyć rozmowę, którą przerwał nam Conor... - oznajmił, a mina Hope od razu zrzedła. Przymknęła powieki, odkręcając butelkę. Upiła łyk i podała Mulatowi. Złapał butelkę w tym samym miejscu, w którym trzymała ją dziewczyna. Ich dłonie stykały się ze sobą, oboje na nie spojrzeli. Wpatrywanie się w jeden punkt przerwał telefon do Zayna. Nie odebrał, rozłączył się po zobaczeniu kto dzwonił.
- Niech zgadnę, Romeo. Twoja Julia zniknęła szybciej niżeli się pojawiła?
- Oddelegowałem ją. To nie miało sensu. - wzruszył ramionami. Oparł się wygodnie, odchylając głowę do tyłu. Z tego położenia, spod przymrużonych oczu mógł idealnie obserwować każdy jej ruch
- To jej powiedziałeś? ''To nie ma sensu?'' Faceci... Usłyszałam dziś to samo. - obróciła się i patrzyła na skupionego chłopaka, który wszystko powoli analizował. - Wyszło całkiem spektakularnie.
- Chcesz mi powiedzieć, że Ty i Conor... Zerwaliście?
- Bingo! - pstryknęła palcami, zabierając mu butelkę. - Dołączyłam do klubu samotnych jędz. - upiła kolejny łyk. Zayn uśmiechnął się do niej ciepło, odwzajemniła ten gest. Spojrzała w jego czekoladowe oczy, w których teraz tańczyły małe iskierki. W świetle księżyca wyglądały o wiele magiczniej. Trwali tak dłuższą chwilę, zupełnie nie skrępowani. Być może przyczyną tego był alkohol lub fakt, że dobrze czuli się w swoim towarzystwie.
Hope odwróciła wzrok dopiero, kiedy do altany wtargnęła roześmiana para. Nie znała ich, kręcili się w kółko, głośno się śmiejąc. Z pewnością nie byli trzeźwi, ale nie wyglądali na takich, co by się nie kontrolowali.
- Chyba przeszkadzamy. - uśmiechnął się, pokazując podbródkiem parę. Wstał i podał jej rękę. Spojrzała na niego, nie do końca rozumiejąc, o co mu chodzi. - Chodź. Porozmawiamy w spokoju. - chwyciła jego rozgrzaną dłoń. Pomógł jej wstać.
Połowa gości pozostałych na sali, była bliżej nieznana zarówno dla niej jak i dla niego. Większość z nich była ze strony Cindy.
Chłopak szturchnął Hope łokciem, pokazując pijanego Paula. Nie często widywała go w takim stanie. Chwilę później straciła ich z oczu, prowadzona przez Malika doszła do szarych drzwi pokoju. Otworzył je, po czym wpóścił ją przed siebie.
- Genteleman. - zachichotała, rozglądając się po pokoju. - Myślę, że mogliby się przyłożyć, a nie każdy pokój jest taki sam. - stwierdziła, ściągając szpilki. Zaśmiał się, przytakując jej.
-Rozgość się. - posłał jej uśmiech. Rozsiadła się wygodnie, po czym poklepała miejsce koło siebie, dając mu do zrozumienia, by usiadł.
-Pomyślałbyś wczoraj, że będziemy tak sobie siedzieć i rozmawiać? Tak po prostu? - spytała, kiedy znalazł się obok niej.
-Lubię Cię. - pociągnął łyk. - Może tego nie okazywałem, ale na prawdę Cię lubię. Z resztą, jak miałem to robić? Zawsze byłaś z Conorem, On mnie nie lubi. - zaśmiał się. - Z resztą też bym się tak zachowywał, gdybym miał przy sobie taki skarb. - uśmiechnął się, widząc jak dziewczyna się rumieni. Nie miała odwagi na niego spojrzeć. Podał jej butelkę.
-Dzięki. Chyba po prostu źle zaczęliśmy. Zabawne, mogłoby być między nami zupełnie inaczej, gdyby nie fakt...
-Może być. Jeszcze nic straconego. - przerwał jej.
-Jeszcze mi powiedz, że jesteśmy młodzi i wszystko przed nami, a będziesz zupełnie jak Sophie. - wzruszył ramionami. Nie wiedział, co ma powiedzieć, ale to nie było problemem. Siedzieli w milczeniu przez dłuższy czas.
-Oddaj butelkę. - zaśmiał się Zayn, kiedy ta upijała kolejny łyk. Pokręciła przecząco głową. -Nie bądź taka. - przysunął się do niej, a ona odsunęła się rozbawiona. Wytknęła mu język, opierając się plecami o drewnianą ramę łóżka. Nachylił się nad nią i wsparł ramionami tak, że znajdowała się pod nim, po między jego rękami. Pokręciła jeszcze raz głową, przechylając po raz kolejny prawie pustą już butelkę.
-Oddaj. - zrobił maślane oczka. Nie zastanawiał się nad tym w jak głupiej sytuacji są i o co tak na prawdę ją prosi. Równie dobrze mógł jej po prostu zabrać wódkę. Nie chciał, wolał się z nią podroczyć. Nie zastanawiał się czemu, bo niby po co miał to robić?
-Na mnie to nie działa. - uśmiechnęła się dumnie.
-Tak? To co na Ciebie działa? - uniósł brwi i zabawnie nimi poruszał.
-T y. - szepnęła. Oczy chłopaka zrobiły się nieco większe ze zdziwienia. Nie spodziewał się tego.
Przysunęła się impulsywnie w jego stronę, po czym go pocałowała. Najpierw powoli, ponieważ on nie do końca wiedział, co się dzieje. Ich bliskość obudziła w obojgu przyjemne mrowienie. Przebiegła językiem po jego dolnej wardze. Usta Zayna były miękkie i ciepłe. Wręcz idealne. I chodź nic się nie zmieniło, oboje czuli jakby znaleźli się na sekundę przed wybuchem, jak gdyby świat się zatrzymał, a oni byli jedynymi ludźmi w promieniu kilku tysięcy kilometrów. Oboje odpuścili, później to jego język wędrował po ustach dziewczyny. Wplótł swoją dłoń w włosy Hope, drugą objął jej szyję, przyciągnął jej twarz do swojej namiętnie i zachłannie ją całując. Musnął jej ramiona, a ona bezwiednie odnalazła jego pierś. Odpięła guzik jego białej koszuli, po czym przesunęła ręce po łopatkach chłopaka, wystających niczym skrzydła. Jego dłonie błądziły po jej tali i rozgrzanych plecach, szukając zamka sukienki dziewczyny. W końcu znalazł to, czego szukał. Jego pełne usta zostawiały ślady na jej ciele. Poczynając od chłodnych dłoni, poprzez szyję i dekolt, a na ustach kończąc. Szarpnęła za biały materiał, by po chwili ujrzeć nagi tors Czarnowłosego. Uśmiechnęła się zadziornie, przejeżdżając po nim swoimi zimnymi dłońmi, które w kontakcie z jego rozgrzaną skórą doprowadziły do gęsiej skórki na jego rękach. Mruknął coś niezrozumiałego, całując jej szyję. Jego broda łaskotała ją, gdy obsypywał jej ciało pocałunkami. Spojrzała mu w oczy. Znów widziała w nich tańczące iskierki radości. Przyciskał ja do łóżka tak, że z trudem oddychała. Nie przeszkadzało jej to. Jego serce biło w tym samym, przyśpieszonym rytmie co jej. Pocałował ją gorączkowo, jak gdyby ten pocałunek miał być jego ostatnim. Ich ostatnim. Spojrzała na niego niepewnie, łapiąc oddech.
Usiadł na piętach. Jego włosy były w totalnym nieładzie, co jeszcze bardziej podobało się dziewczynie. Myślała, że robi to by odpiąć pasek spodni, on jednak przyglądał się jej. Robił to tak długo, że policzki dziewczyny poczerwieniały.
-Jesteś idealna. - wyszeptał, nie spuszczając z niej wzroku.
-Dobrze wiesz, że to nie prawda. - jakaś jej część chciała zakryć jej odkryte ciało, inna chciała go po prostu przytulić i nigdy nie puszczać. Uśmiechnął się czule, przyciągając do siebie. Przytulił ją delikatnie, całując we włosy.
-Dla mnie taka właśnie jesteś, idealna. - odciągną ją na długość swoich ramion, po chwili wahania odgarnął delikatnie, opadające na jej twarz włosy i pocałował w czoło. Zrobił to najczulej, jak tylko potrafił.
~*~
Jestem z drugą, mam nadzieje ciekawą częścią 17 rozdziału. :) Cały o Zope. (Podłapałam to określenie od Was. Podoba mi się. :D )
Na ask.fm ktoś z anonima zapytał mnie kiedy nowy, powiedziałam, że w środę, ale postanowiłam wcześniej. :)) Szkoda, że było tak mało komentarzy. Smutno mi było, ale rozumiem, były święta. Wybaczam. xd
Mam nadzieję, że teraz będziecie komentować. :)
Dziękuję za te kilka opinii, które bardzo podniosły mnie na duchu. ;*
Zapraszam na mojego Twittera: @HotStuffNiall
GG: 45739695
Ask.fm: http://ask.fm/HotStuffNiall
Możecie śmiało pisać i pytać o nowe notki, rozdziały czy co tam chcecie. Jeżeli się w czymś pogubiłyście, coś przeoczyłyście to śmiało! Nie gryzę i jak niektóre z Was się przekonały, zawsze odpowiadam. :)
Altana była pełna unoszącego się swobodnie niebiesko-szarego dymu papierosowego. W środku siedziała tylko jedna osoba - chłopak. Gdy znalazła się tuż przy wejściu można było poczuć to, co uprzednio widziała. Odchrząknęła na tyle głośno, żeby usłyszał, ale on nie zareagował. Odstawiła butelkę na ziemię, po czym usiadła obok, podciągając prawą nogę pod brodę. Zayn patrzył na nią uważnie. Nikotyna przyjemnie drażniła jego gardło. Sposób w jaki zaciągał się, sprawiał, że wyglądał co najmniej ponętnie. Hope przygryzła policzek od środka, powstrzymując się od komentarza na ten temat.
- Myślałam, że rzucasz palenie dla fanów...Tak czytałam, ale czytałam też stek innych bzdur. - wzruszyła ramionami, kołysząc się delikatnie w przód i w tył. Wypuścił powietrze.
- Chcesz pogadać o tym, co piszą gazety? - uniósł brwi, a ona pokręciła głową. Uniosła do góry rękę, dając mu znak, by poczekał i schyliła się. Po chwili wróciła do poprzedniej pozycji, wymachując butelką. Zayn zaśmiał się w głos. - Możemy dokończyć rozmowę, którą przerwał nam Conor... - oznajmił, a mina Hope od razu zrzedła. Przymknęła powieki, odkręcając butelkę. Upiła łyk i podała Mulatowi. Złapał butelkę w tym samym miejscu, w którym trzymała ją dziewczyna. Ich dłonie stykały się ze sobą, oboje na nie spojrzeli. Wpatrywanie się w jeden punkt przerwał telefon do Zayna. Nie odebrał, rozłączył się po zobaczeniu kto dzwonił.
- Niech zgadnę, Romeo. Twoja Julia zniknęła szybciej niżeli się pojawiła?
- Oddelegowałem ją. To nie miało sensu. - wzruszył ramionami. Oparł się wygodnie, odchylając głowę do tyłu. Z tego położenia, spod przymrużonych oczu mógł idealnie obserwować każdy jej ruch
- To jej powiedziałeś? ''To nie ma sensu?'' Faceci... Usłyszałam dziś to samo. - obróciła się i patrzyła na skupionego chłopaka, który wszystko powoli analizował. - Wyszło całkiem spektakularnie.
- Chcesz mi powiedzieć, że Ty i Conor... Zerwaliście?
- Bingo! - pstryknęła palcami, zabierając mu butelkę. - Dołączyłam do klubu samotnych jędz. - upiła kolejny łyk. Zayn uśmiechnął się do niej ciepło, odwzajemniła ten gest. Spojrzała w jego czekoladowe oczy, w których teraz tańczyły małe iskierki. W świetle księżyca wyglądały o wiele magiczniej. Trwali tak dłuższą chwilę, zupełnie nie skrępowani. Być może przyczyną tego był alkohol lub fakt, że dobrze czuli się w swoim towarzystwie.
Hope odwróciła wzrok dopiero, kiedy do altany wtargnęła roześmiana para. Nie znała ich, kręcili się w kółko, głośno się śmiejąc. Z pewnością nie byli trzeźwi, ale nie wyglądali na takich, co by się nie kontrolowali.
- Chyba przeszkadzamy. - uśmiechnął się, pokazując podbródkiem parę. Wstał i podał jej rękę. Spojrzała na niego, nie do końca rozumiejąc, o co mu chodzi. - Chodź. Porozmawiamy w spokoju. - chwyciła jego rozgrzaną dłoń. Pomógł jej wstać.
Połowa gości pozostałych na sali, była bliżej nieznana zarówno dla niej jak i dla niego. Większość z nich była ze strony Cindy.
Chłopak szturchnął Hope łokciem, pokazując pijanego Paula. Nie często widywała go w takim stanie. Chwilę później straciła ich z oczu, prowadzona przez Malika doszła do szarych drzwi pokoju. Otworzył je, po czym wpóścił ją przed siebie.
- Genteleman. - zachichotała, rozglądając się po pokoju. - Myślę, że mogliby się przyłożyć, a nie każdy pokój jest taki sam. - stwierdziła, ściągając szpilki. Zaśmiał się, przytakując jej.
-Rozgość się. - posłał jej uśmiech. Rozsiadła się wygodnie, po czym poklepała miejsce koło siebie, dając mu do zrozumienia, by usiadł.
-Pomyślałbyś wczoraj, że będziemy tak sobie siedzieć i rozmawiać? Tak po prostu? - spytała, kiedy znalazł się obok niej.
-Lubię Cię. - pociągnął łyk. - Może tego nie okazywałem, ale na prawdę Cię lubię. Z resztą, jak miałem to robić? Zawsze byłaś z Conorem, On mnie nie lubi. - zaśmiał się. - Z resztą też bym się tak zachowywał, gdybym miał przy sobie taki skarb. - uśmiechnął się, widząc jak dziewczyna się rumieni. Nie miała odwagi na niego spojrzeć. Podał jej butelkę.
-Dzięki. Chyba po prostu źle zaczęliśmy. Zabawne, mogłoby być między nami zupełnie inaczej, gdyby nie fakt...
-Może być. Jeszcze nic straconego. - przerwał jej.
-Jeszcze mi powiedz, że jesteśmy młodzi i wszystko przed nami, a będziesz zupełnie jak Sophie. - wzruszył ramionami. Nie wiedział, co ma powiedzieć, ale to nie było problemem. Siedzieli w milczeniu przez dłuższy czas.
-Oddaj butelkę. - zaśmiał się Zayn, kiedy ta upijała kolejny łyk. Pokręciła przecząco głową. -Nie bądź taka. - przysunął się do niej, a ona odsunęła się rozbawiona. Wytknęła mu język, opierając się plecami o drewnianą ramę łóżka. Nachylił się nad nią i wsparł ramionami tak, że znajdowała się pod nim, po między jego rękami. Pokręciła jeszcze raz głową, przechylając po raz kolejny prawie pustą już butelkę.
-Oddaj. - zrobił maślane oczka. Nie zastanawiał się nad tym w jak głupiej sytuacji są i o co tak na prawdę ją prosi. Równie dobrze mógł jej po prostu zabrać wódkę. Nie chciał, wolał się z nią podroczyć. Nie zastanawiał się czemu, bo niby po co miał to robić?
-Na mnie to nie działa. - uśmiechnęła się dumnie.
-Tak? To co na Ciebie działa? - uniósł brwi i zabawnie nimi poruszał.
-T y. - szepnęła. Oczy chłopaka zrobiły się nieco większe ze zdziwienia. Nie spodziewał się tego.
Przysunęła się impulsywnie w jego stronę, po czym go pocałowała. Najpierw powoli, ponieważ on nie do końca wiedział, co się dzieje. Ich bliskość obudziła w obojgu przyjemne mrowienie. Przebiegła językiem po jego dolnej wardze. Usta Zayna były miękkie i ciepłe. Wręcz idealne. I chodź nic się nie zmieniło, oboje czuli jakby znaleźli się na sekundę przed wybuchem, jak gdyby świat się zatrzymał, a oni byli jedynymi ludźmi w promieniu kilku tysięcy kilometrów. Oboje odpuścili, później to jego język wędrował po ustach dziewczyny. Wplótł swoją dłoń w włosy Hope, drugą objął jej szyję, przyciągnął jej twarz do swojej namiętnie i zachłannie ją całując. Musnął jej ramiona, a ona bezwiednie odnalazła jego pierś. Odpięła guzik jego białej koszuli, po czym przesunęła ręce po łopatkach chłopaka, wystających niczym skrzydła. Jego dłonie błądziły po jej tali i rozgrzanych plecach, szukając zamka sukienki dziewczyny. W końcu znalazł to, czego szukał. Jego pełne usta zostawiały ślady na jej ciele. Poczynając od chłodnych dłoni, poprzez szyję i dekolt, a na ustach kończąc. Szarpnęła za biały materiał, by po chwili ujrzeć nagi tors Czarnowłosego. Uśmiechnęła się zadziornie, przejeżdżając po nim swoimi zimnymi dłońmi, które w kontakcie z jego rozgrzaną skórą doprowadziły do gęsiej skórki na jego rękach. Mruknął coś niezrozumiałego, całując jej szyję. Jego broda łaskotała ją, gdy obsypywał jej ciało pocałunkami. Spojrzała mu w oczy. Znów widziała w nich tańczące iskierki radości. Przyciskał ja do łóżka tak, że z trudem oddychała. Nie przeszkadzało jej to. Jego serce biło w tym samym, przyśpieszonym rytmie co jej. Pocałował ją gorączkowo, jak gdyby ten pocałunek miał być jego ostatnim. Ich ostatnim. Spojrzała na niego niepewnie, łapiąc oddech.
Usiadł na piętach. Jego włosy były w totalnym nieładzie, co jeszcze bardziej podobało się dziewczynie. Myślała, że robi to by odpiąć pasek spodni, on jednak przyglądał się jej. Robił to tak długo, że policzki dziewczyny poczerwieniały.
-Jesteś idealna. - wyszeptał, nie spuszczając z niej wzroku.
-Dobrze wiesz, że to nie prawda. - jakaś jej część chciała zakryć jej odkryte ciało, inna chciała go po prostu przytulić i nigdy nie puszczać. Uśmiechnął się czule, przyciągając do siebie. Przytulił ją delikatnie, całując we włosy.
-Dla mnie taka właśnie jesteś, idealna. - odciągną ją na długość swoich ramion, po chwili wahania odgarnął delikatnie, opadające na jej twarz włosy i pocałował w czoło. Zrobił to najczulej, jak tylko potrafił.
~*~
Jestem z drugą, mam nadzieje ciekawą częścią 17 rozdziału. :) Cały o Zope. (Podłapałam to określenie od Was. Podoba mi się. :D )
Na ask.fm ktoś z anonima zapytał mnie kiedy nowy, powiedziałam, że w środę, ale postanowiłam wcześniej. :)) Szkoda, że było tak mało komentarzy. Smutno mi było, ale rozumiem, były święta. Wybaczam. xd
Mam nadzieję, że teraz będziecie komentować. :)
Dziękuję za te kilka opinii, które bardzo podniosły mnie na duchu. ;*
Zapraszam na mojego Twittera: @HotStuffNiall
GG: 45739695
Ask.fm: http://ask.fm/HotStuffNiall
Możecie śmiało pisać i pytać o nowe notki, rozdziały czy co tam chcecie. Jeżeli się w czymś pogubiłyście, coś przeoczyłyście to śmiało! Nie gryzę i jak niektóre z Was się przekonały, zawsze odpowiadam. :)
piątek, 21 grudnia 2012
Rozdział 17 cz. 1
Sophie układała włosy Hope, ta z kolei malowała paznokcie Kim i tak wymieniały się zadaniami. Kiedy skończyły nie miały zbyt wiele czasu. Zwłaszcza, że siostrzenica Paula musiała być na miejscu o wiele wcześniej..
Hope biegała po pokoju w poszukiwaniu butów. Przełożyła kilkakrotnie te same ciuchy i pudełka, ale nadal nie dawała za wygraną. Twierdziła, że muszą gdzieś tam być. Po kilku minutach, postanowiła poszukać w innym pokoju i okazała się to bardzo słuszną decyzją. Wróciła skacząc na jednej nodze, przy okazji ubierając drugi but.
- Conor przyszedł. - oznajmiła mama Sophie, opierając się o futrynę. Dziewczyna spojrzała na Blondynkę, która uśmiechnęła się delikatnie. Miały jechać razem, jednak ona i Kim nie były jeszcze gotowe.
- Zobaczymy się na miejscu. - odetchnęła, poprawiając sukienkę. Wyszła z pokoju, a właściwie wybiegła i przywitała się z stojącym w salonie chłopakiem. Wyszli razem, trzymając się za ręce.
Droga na miejsce, wbrew pozorom zajęła dłużej niż myśleli. Na wejściu Hope posłała przepraszające spojrzenie swojemu chłopakowi, musiała przywitać się z dziadkami i najbliższą rodziną. Zrobiła to, po czym zgrabnie wymigała się od głupich pytań na swój temat i postanowiła przywitać się z Cindy. Stała rozmawiając z, jak się domyślała, swoim tatą.
- Dzień dobry. - przywitała się. -Ślicznie wyglądasz, zestresowana? - kobieta nie odpowiedziała, spojrzała na nią, uśmiechając się nieśmiało. Podała jej drżącą i zimną rękę. Hope uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Spokojnie, nie wycofa się teraz. - puściła jej oczko. Udało się jej rozbawić Cindy. - To nie film. - dodała.
Hope z ogromną siłą ściskała rękę Conora. Pozwalał jej na to. Widział, że jest zdenerwowana i jednocześnie wzruszona. Obróciła głowę i spojrzała na ludzi w okół. Uśmiechali się. Wszyscy cieszyli się szczęściem nowożeńców.
- Chodź. - szepnęła, ciągnąc chłopaka w tłum gości składających życzenia Młodej Parze.
Bez trudu przecisnęli się, gorzej było z odnalezieniem przyjaciół. Kiedy w końcu ich namierzyli, dziewczynie zrzedła mina. Obok Sophie stała obwieszona na Zaynie, Kate. Wtulała się w niego z taką siłą, że wyobraziła sobie, jak przewracają się na trawnik. Wywróciła teatralnie oczami i uśmiechając się sztucznie podeszła, kurczowo trzymając się ręki chłopaka.
- Hej. - przywitała się krótko, po czym prychnęła, widząc minę jej przyjaciółki.Patrzyła na nią z przerażeniem. Spodziewała się tego, że się pokłócą lub, co gorsza, pobiją na oczach wszystkich. One jednak zachowywały spokój. Cisza przed burzą?
- Cześć, Hope. - odpowiedziała wesoło Kate, wtulając się mocniej w Mulata. Jego mina była bezcenna. Dotąd niewzruszony, teraz odrobinę zmieszany i zawstydzony. Nie wiedział, co się dzieje. Hope również zrobiło się głupio. Nie spodziewała się, że patrząc na nich będzie zazdrosna. Zazdrosna o Zayna. Sięgnęła wzrokiem za nich, byleby tylko nie patrzeć na parę. Nie chciała przypadkowo natrafić na wzrok Malika. Koło niej stał Conor, jej chłopak, a w myślach wciąż miała słowa, które powiedział jej Zayn w pokoju. Starała się odgonić od siebie tę mysl, jednak ona nie dawała jej spokoju. Zaklęła w duchu, przenosząc wzrok na Nialla, który aktualnie zachwycał się wszystkim w okół, a reszta go słuchała.
Atmosfera rozluźniła się dopiero na przyjęciu, kiedy wszyscy wznieśli toast i do akcji wkroczyły procenty. Każdy dobrze się bawił, może prócz Conora, który w połowie imprezy został sam. Hope biegała z jednego końca sali do drugiego, omijając przy tym pijanych gości i odpowiadając na ich głupie pytania. Musiała z udawanym rozbawieniem słuchać historii nieznajomych jej ludzi. Mało obchodziło ją to, jaka była gdy była mała i jak bardzo się zmieniła. Szczególnie, gdy ktoś wypytywał dlaczego przefarbowała włosy.
- Hope, Hope, Hope... - zatrzymał ją Louis, zabawnie kiwając palcem wskazującym. -Nie widziałem Cię już... Czekaj, dobrych kilka godzin. Chodź do Nas. - zaproponował, zarzucając jej rękę na ramie.
- Nie, Louie. Nie teraz.
- Ze mną się nie napijesz?! - uśmiechnął się, prowadząc ją powoli do stolika, przy którym siedzieli prawie wszyscy. Tak na prawdę połowa gości namawiała Hope słowami Lou, większości z nich nie mogła lub nie wypadało odmówić. Nie często spotykała się z kuzynostwem, czy wujostwem. Mieszkali w drugiej części kraju. I tak dobrze się trzymała, biorąc pod uwagę ilość kieliszków, które przeszły przez jej zgrabne ręce.
Rozglądnęła się dookoła, jeżeli już miała tam siedzieć, mogła to robić również w towarzystwie swojego chłopaka. Jego jednak nie było. Rozpłyną się.
Przy stoliku siedziało prawie całe towarzystwo. Sophie śmiała się jak nienormalna. Niall ruszał się w rytm muzyki, co chwila trącając Harryego rękami, a on na to nie reagował. Kim dyskutowała o czymś z Liamem, na ich widok uśmiechnęli się szeroko.
- Patrzcie kogo przyprowadziłem! - wrzasnął Lou, odsuwając dziewczynie krzesło.
- Panna Higgins we własnej osobie. - powiedziała Blondynka, ponownie wybuchając śmiechem, po chwili dołączył do niej Niall.
- Pijemy! - krzyknął ponownie Louis, odkręcając butelkę. Dziewczyna twierdząco kiwnęła głową, podając mu kieliszek.
-Idzie Twój Romeo! - pisnął Harry, trącając Hope łokciem i pokazując podbródkiem na zbliżającego się ku nim Conora. Szedł wolno, dokładnie przyglądając się wszystkim zebranym przy stoliku.
- Musimy pogadać. - powiedział i najnormalniej w świecie odszedł. Dziewczyna wstała i podążyła za nim do ogrodu. Dreptała po ścieżce wysypanej kamykami, uważając by się nie przewrócić. Po kilkudziesięciu krokach wpadła na stojącą tyłem parę, grzecznie przeprosiła i ruszyła dalej.
- Jestem. - oznajmiła, siadając obok chłopaka.
- Widzę. - powiedział szorstko, po czym kontynuował. - Jak się bawisz? Bo ja nieźle, nie licząc tego, że mnie nie zauważasz i zamieniłem z Tobą może trzy zdania.
- Wiem, że to nie tak miało wyglądać...
- To nie ma sensu. - przerwał jej. - Właściwie już nic nie ma sensu, to oszukiwanie siebie nawzajem również. - westchnął, spoglądając na zdezorientowaną dziewczynę. Nie do końca wiedziała, co ma na myśli. Patrzyła na niego, mrugając znacznie częściej niż normalnie. - Chciałem przez to powiedzieć, że z nami koniec. Ty nie kochasz mnie, ja jestem Tobą zauroczony. Lepiej będzie jeżeli zakończymy ta szopkę, zanim będzie za późno. - Hope otworzyła buzię, próbując coś powiedzieć, ale z jej ust nie wypłynęło ani jedno słowo.
- Żegnaj, Hope. - wstał i powoli odszedł, zostawiając ją samą. Po jego słowach delikatnie otrzeźwiała. Dotarło do niej, że Conor jest już jej byłym chłopakiem. Obróciła się, ale jego już tam nie było. Nie wiedziała, czy się śmiać, czy płakać. Miała ochotę robić te obie czynności na raz. Wiedziała, że ma rację. Lubiła z nim przebywać, ale nigdy nie zasypiała myśląc o ich przyszłości. Nie kochała go, teraz nie była nawet zauroczona. Po prostu go lubiła. Ta myśl ją dołowała, zawsze sądziła, że miłość musi być oczywista, a Conor po prostu był. Poprawka. Teraz już go nie było...
~*~
Jak może zauważyłyście, podzieliłam rozdział na dwie części. Wyszedł by za długi... : )
Druga część może Wam bardziej przypaść do gustu, chodź ta też nie powinna być jakaś zła czy coś. Nie lubicie Conora, ale to nie wpłynęło na to, że go już nie ma. Tak miało być. :))
Mam napisane obie części, więc może w przerwie, między sylwestrem dodam drugą część. Jeżeli nie, to dopiero po nowym roku. Zobaczymy.
Dziękuje za komentarze, liczę na więcej. Jesteście wspaniałe! ;*
Z okazji zbliżających się świąt, chciałam Wam wszystkim życzyć wszystkiego najlepszego! Zdrowych, wesołych i rodzinnych świąt Bożego Narodzenia. Samych trafionych prezentów pod choinką, szampańskiego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku! Oby 2013 był lepszy od obecnego. :)
Wszystkim, którzy będą pisać maturę, bądź testy gimnazjalne życzę jak najlepszych wyników i samych sukcesów. Tym, którzy opuszczają gimnazjum wyboru wymarzonej szkoły i tego, byście nie musieli jej zmieniać.
Obyście wypoczęli, byli zdrowi i wiecznie młodzi! Nie traćcie pogody ducha i bądźcie szczęśliwi! Spełnienia marzeń i tego co najlepsze. ♥ x
Do następnego! ;*
A właśnie!
WESOŁEGO KOŃCA ŚWIATA, MIŚKI! :D
Hope biegała po pokoju w poszukiwaniu butów. Przełożyła kilkakrotnie te same ciuchy i pudełka, ale nadal nie dawała za wygraną. Twierdziła, że muszą gdzieś tam być. Po kilku minutach, postanowiła poszukać w innym pokoju i okazała się to bardzo słuszną decyzją. Wróciła skacząc na jednej nodze, przy okazji ubierając drugi but.
- Conor przyszedł. - oznajmiła mama Sophie, opierając się o futrynę. Dziewczyna spojrzała na Blondynkę, która uśmiechnęła się delikatnie. Miały jechać razem, jednak ona i Kim nie były jeszcze gotowe.
- Zobaczymy się na miejscu. - odetchnęła, poprawiając sukienkę. Wyszła z pokoju, a właściwie wybiegła i przywitała się z stojącym w salonie chłopakiem. Wyszli razem, trzymając się za ręce.
Droga na miejsce, wbrew pozorom zajęła dłużej niż myśleli. Na wejściu Hope posłała przepraszające spojrzenie swojemu chłopakowi, musiała przywitać się z dziadkami i najbliższą rodziną. Zrobiła to, po czym zgrabnie wymigała się od głupich pytań na swój temat i postanowiła przywitać się z Cindy. Stała rozmawiając z, jak się domyślała, swoim tatą.
- Dzień dobry. - przywitała się. -Ślicznie wyglądasz, zestresowana? - kobieta nie odpowiedziała, spojrzała na nią, uśmiechając się nieśmiało. Podała jej drżącą i zimną rękę. Hope uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Spokojnie, nie wycofa się teraz. - puściła jej oczko. Udało się jej rozbawić Cindy. - To nie film. - dodała.
Hope z ogromną siłą ściskała rękę Conora. Pozwalał jej na to. Widział, że jest zdenerwowana i jednocześnie wzruszona. Obróciła głowę i spojrzała na ludzi w okół. Uśmiechali się. Wszyscy cieszyli się szczęściem nowożeńców.
- Chodź. - szepnęła, ciągnąc chłopaka w tłum gości składających życzenia Młodej Parze.
Bez trudu przecisnęli się, gorzej było z odnalezieniem przyjaciół. Kiedy w końcu ich namierzyli, dziewczynie zrzedła mina. Obok Sophie stała obwieszona na Zaynie, Kate. Wtulała się w niego z taką siłą, że wyobraziła sobie, jak przewracają się na trawnik. Wywróciła teatralnie oczami i uśmiechając się sztucznie podeszła, kurczowo trzymając się ręki chłopaka.
- Hej. - przywitała się krótko, po czym prychnęła, widząc minę jej przyjaciółki.Patrzyła na nią z przerażeniem. Spodziewała się tego, że się pokłócą lub, co gorsza, pobiją na oczach wszystkich. One jednak zachowywały spokój. Cisza przed burzą?
- Cześć, Hope. - odpowiedziała wesoło Kate, wtulając się mocniej w Mulata. Jego mina była bezcenna. Dotąd niewzruszony, teraz odrobinę zmieszany i zawstydzony. Nie wiedział, co się dzieje. Hope również zrobiło się głupio. Nie spodziewała się, że patrząc na nich będzie zazdrosna. Zazdrosna o Zayna. Sięgnęła wzrokiem za nich, byleby tylko nie patrzeć na parę. Nie chciała przypadkowo natrafić na wzrok Malika. Koło niej stał Conor, jej chłopak, a w myślach wciąż miała słowa, które powiedział jej Zayn w pokoju. Starała się odgonić od siebie tę mysl, jednak ona nie dawała jej spokoju. Zaklęła w duchu, przenosząc wzrok na Nialla, który aktualnie zachwycał się wszystkim w okół, a reszta go słuchała.
Atmosfera rozluźniła się dopiero na przyjęciu, kiedy wszyscy wznieśli toast i do akcji wkroczyły procenty. Każdy dobrze się bawił, może prócz Conora, który w połowie imprezy został sam. Hope biegała z jednego końca sali do drugiego, omijając przy tym pijanych gości i odpowiadając na ich głupie pytania. Musiała z udawanym rozbawieniem słuchać historii nieznajomych jej ludzi. Mało obchodziło ją to, jaka była gdy była mała i jak bardzo się zmieniła. Szczególnie, gdy ktoś wypytywał dlaczego przefarbowała włosy.
- Hope, Hope, Hope... - zatrzymał ją Louis, zabawnie kiwając palcem wskazującym. -Nie widziałem Cię już... Czekaj, dobrych kilka godzin. Chodź do Nas. - zaproponował, zarzucając jej rękę na ramie.
- Nie, Louie. Nie teraz.
- Ze mną się nie napijesz?! - uśmiechnął się, prowadząc ją powoli do stolika, przy którym siedzieli prawie wszyscy. Tak na prawdę połowa gości namawiała Hope słowami Lou, większości z nich nie mogła lub nie wypadało odmówić. Nie często spotykała się z kuzynostwem, czy wujostwem. Mieszkali w drugiej części kraju. I tak dobrze się trzymała, biorąc pod uwagę ilość kieliszków, które przeszły przez jej zgrabne ręce.
Rozglądnęła się dookoła, jeżeli już miała tam siedzieć, mogła to robić również w towarzystwie swojego chłopaka. Jego jednak nie było. Rozpłyną się.
Przy stoliku siedziało prawie całe towarzystwo. Sophie śmiała się jak nienormalna. Niall ruszał się w rytm muzyki, co chwila trącając Harryego rękami, a on na to nie reagował. Kim dyskutowała o czymś z Liamem, na ich widok uśmiechnęli się szeroko.
- Patrzcie kogo przyprowadziłem! - wrzasnął Lou, odsuwając dziewczynie krzesło.
- Panna Higgins we własnej osobie. - powiedziała Blondynka, ponownie wybuchając śmiechem, po chwili dołączył do niej Niall.
- Pijemy! - krzyknął ponownie Louis, odkręcając butelkę. Dziewczyna twierdząco kiwnęła głową, podając mu kieliszek.
-Idzie Twój Romeo! - pisnął Harry, trącając Hope łokciem i pokazując podbródkiem na zbliżającego się ku nim Conora. Szedł wolno, dokładnie przyglądając się wszystkim zebranym przy stoliku.
- Musimy pogadać. - powiedział i najnormalniej w świecie odszedł. Dziewczyna wstała i podążyła za nim do ogrodu. Dreptała po ścieżce wysypanej kamykami, uważając by się nie przewrócić. Po kilkudziesięciu krokach wpadła na stojącą tyłem parę, grzecznie przeprosiła i ruszyła dalej.
- Jestem. - oznajmiła, siadając obok chłopaka.
- Widzę. - powiedział szorstko, po czym kontynuował. - Jak się bawisz? Bo ja nieźle, nie licząc tego, że mnie nie zauważasz i zamieniłem z Tobą może trzy zdania.
- Wiem, że to nie tak miało wyglądać...
- To nie ma sensu. - przerwał jej. - Właściwie już nic nie ma sensu, to oszukiwanie siebie nawzajem również. - westchnął, spoglądając na zdezorientowaną dziewczynę. Nie do końca wiedziała, co ma na myśli. Patrzyła na niego, mrugając znacznie częściej niż normalnie. - Chciałem przez to powiedzieć, że z nami koniec. Ty nie kochasz mnie, ja jestem Tobą zauroczony. Lepiej będzie jeżeli zakończymy ta szopkę, zanim będzie za późno. - Hope otworzyła buzię, próbując coś powiedzieć, ale z jej ust nie wypłynęło ani jedno słowo.
- Żegnaj, Hope. - wstał i powoli odszedł, zostawiając ją samą. Po jego słowach delikatnie otrzeźwiała. Dotarło do niej, że Conor jest już jej byłym chłopakiem. Obróciła się, ale jego już tam nie było. Nie wiedziała, czy się śmiać, czy płakać. Miała ochotę robić te obie czynności na raz. Wiedziała, że ma rację. Lubiła z nim przebywać, ale nigdy nie zasypiała myśląc o ich przyszłości. Nie kochała go, teraz nie była nawet zauroczona. Po prostu go lubiła. Ta myśl ją dołowała, zawsze sądziła, że miłość musi być oczywista, a Conor po prostu był. Poprawka. Teraz już go nie było...
~*~
Jak może zauważyłyście, podzieliłam rozdział na dwie części. Wyszedł by za długi... : )
Druga część może Wam bardziej przypaść do gustu, chodź ta też nie powinna być jakaś zła czy coś. Nie lubicie Conora, ale to nie wpłynęło na to, że go już nie ma. Tak miało być. :))
Mam napisane obie części, więc może w przerwie, między sylwestrem dodam drugą część. Jeżeli nie, to dopiero po nowym roku. Zobaczymy.
Dziękuje za komentarze, liczę na więcej. Jesteście wspaniałe! ;*
Z okazji zbliżających się świąt, chciałam Wam wszystkim życzyć wszystkiego najlepszego! Zdrowych, wesołych i rodzinnych świąt Bożego Narodzenia. Samych trafionych prezentów pod choinką, szampańskiego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku! Oby 2013 był lepszy od obecnego. :)
Wszystkim, którzy będą pisać maturę, bądź testy gimnazjalne życzę jak najlepszych wyników i samych sukcesów. Tym, którzy opuszczają gimnazjum wyboru wymarzonej szkoły i tego, byście nie musieli jej zmieniać.
Obyście wypoczęli, byli zdrowi i wiecznie młodzi! Nie traćcie pogody ducha i bądźcie szczęśliwi! Spełnienia marzeń i tego co najlepsze. ♥ x
Do następnego! ;*
A właśnie!
WESOŁEGO KOŃCA ŚWIATA, MIŚKI! :D
czwartek, 13 grudnia 2012
Rozdział 16
Mimo, że od wiadomości o ślubie Paula minęło trochę czasu, emocje w cale nie opadły. Wręcz przeciwnie, z każdym dniem wielkimi krokami zbliżało się święto nie tylko Cindy i Paula, ale też i Hope. To ona była najbardziej tym wszystkim poddenerwowana. Wykonywała ciągłe telefony, spędzała mnóstwo czasu u wujka, starając się by o niczym nie zapomnieć. Od zawsze chciała usłyszeć jak Paul mówi sakramentalne ''tak'', czasem wątpiła w to, że takowa sytuacja będzie miała miejsce. Doczekała i zaangażowała się we wszystko całą sobą.
Wybór sukienki dla Cindy był ekscytujący i chodź występowały między nią, Sophie i Kimberly spory o to jak ma wyglądać suknia panny młodej, poradziły sobie. Każda ma inny styl, ale mimo wszystko wygrała prostota. Wygrała Hope i Kim, które na nią stawiały. Każdy był zadowolony, może nie licząc chłopców, którzy nie rozumieli całego tego szumu i przesiadywali u Paula obserwując całą tą bieganinę.
-Szybciej... - jęknęła Hope, poganiając Sophie, która obładowana mnóstwem toreb próbowała otworzyć jedną nogą drzwi. Jej wygimnastykowane ciało płatało figla, a dodatkowe obciążenie obu rąk nie pomagało. Cóż, chłopcy okazują się mało przydatni kiedy dostaną się do Play Station.
Drzwi frontowe ponownie się otworzyły, a po chwili stanęła w nich rozbawiona Kim z resztą toreb.
-Cholera, Kim! Zimno mi! Zamykaj te głupie drzwi. - zbulwersowała się Hope, szeleszcząc reklamówkami. Coraz mocniej napierała na kruchą Blondynkę.
-T o b o l i ! - pisnęła Sophie. - Nie pchajcie się, mam najgorzej, jestem przy drzwiach...
-To je otwórz! - wrzasnęła Hope. Jej krzyk poskutkował. W mlecznej szybie drzwi ciasnego halu można było dostrzec cień chłopaka.
-O nie... - szepnęła do siebie. Jako jedyna wzięła pod uwagę fakt, iż stoi na jednej nodze, z drugą kilka centymetrów od klamki, która ugięła się pod naciskiem ręki Nialla, nie ma się czym podeprzeć, ani podtrzymać i dodatkowo napiera na nią Hope i Kim. Chwilę później wszystkie trzy leżały na podłodze w niezbyt wygodnych pozycjach, śmiejąc się jak opętane.
-Grubo... - stwierdził zdezorientowany Niall, przyglądając się im.
- P-pomógłbyś, co? - poprosiła Sophie. Chłopak podał jej rękę i stanęła na nogi. Podobnie postąpił z pozostałą dwójką poszkodowanych.
Głośno westchnęły, stając na nogi Przeleciały wzrokiem po chłopcach. Stali z ustami zastygniętymi w delikatnym rozchyleniu i nie spuszczali z nich wzroku.
-Sądząc po ilości toreb, zakupy się udały, prawda? - spytał Harry, kiwając z dezaprobatą.
-Nigdy bym nie pomyślała, że można walczyć o bluzkę... - stwierdziła Kim, ignorując pytanie Loczka.
-Okeeeej... Żądam wyjaśnień, natychmiastowo... - oznajmił, krzyżując ręce na piersiach. -Kto i z kim się bił...
-Po pierwsze, nikt się nie bił.. - zaczęła. - Po prostu sprzątnęłam bluzkę tej dziewczynie sprzed nosa i na klatę przyjęłam stek wyzwisk od niej...
-Odwdzięczając się tym samym... - zachichotała Sophie.
-Po drugie, ona nie miałaby co do niej włożyć, bez urazy. - kontynuowała, nie przywiązując wagi do do tego co powiedziała jej przyjaciółka. -Na Kim będzie lepiej wyglądać. - zobrazowała im to, uwypuklając kobiece kształty Kim rękami. Po domu poniosła się fala śmiechów, a dziewczyna wytknęła Hope język.
-Zwłaszcza jak założę do nich za ciasne spodnie...
-Kochanie... - zaczęła, obejmując Kimberly ramieniem. -Zaufaj. Faceci to wzrokowce, a w spodniach o rozmiar mniejszych twoja pupcia będzie wyglądać jak milion dolców. - puściła jej perskie oczko, odkasłując. Opadła na fotel.
-Mam dość, a jeszcze tyle trzeba zrobić... - głośno westchnęła, rozmasowując skronie.
-Nie wyglądasz za dobrze... - stwierdziła Cindy, która pojawiła się w przedpokoju zupełnie znikąd, trzymając w rękach kartonowe pudło. -Jesteś blada.... Może lepiej będzie jeżeli odpoczniesz i tak nam bardzo pomogłaś...
-Nic mi nie jest... -urwała szybko temat. -Co tam masz? - spytała wskazując podbródkiem kartonowe pudło.
Cindy uśmiechnęła się delikatnie i postawiła przedmiot na ziemi, chwytając się pod boki. Stała tak dopóki Louis nie pokusił się, by zajrzeć. Uśmiechnął się szeroko nurkując we wnętrzu, po chwili wyciągnął z niego gruby album. Jak się wszyscy domyślali, był to album fotograficzny. Zdmuchnął z niego cienką warstwę kurzu, po czym przetarł ręką skórzaną oprawę tak, by odsłonić napis wygrawerowany na niej. Było to tylko i wyłącznie jedno słowo.
-Destiny... - przeczytał na głos, delikatnie się uśmiechając. Hope automatycznie wstała z fotela, ale nie na długo. Ponownie opadła na niego, tym razem nie tak swobodnie, jak uprzednio. W lekkim szoku otworzyła oczy i spojrzała na przedmiot trzymany przez Lou.
-Hope? Wszystko w porządku? - momentalnie u jej boku pojawiła się Sophie. Dziewczyna odpowiedziała na pytanie gwałtownym ruchem głowy.
-Tylko kręci mi się w głowie...
-Kłamiesz. - wyszeptała Blondynka mrużąc oczy.
-Idź się połóż, odpocznij. Na prawdę nie wyglądasz za dobrze, posłuchaj. - poprosiła Cindy, sprawdzając wierzchem dłoni, czy nie ma temperatury.
-Nie. Jest tyle do zrobienia. Miał dzwonić kierownik hotelu... - powiedziała przeciągając słowa. Sophie przewróciła teatralnie oczami.
-Chcesz być ze mną w najważniejszym dniu mojego życia, czy nie? - spytał wprost Paul, doskonale znając odpowiedź. Hope nie odpowiedziała, machnęła ręką, posyłając wszystkich do diabła i zrezygnowana ruszyła w kierunku schodów.
Nie mogła sobie znaleźć miejsca. Przekręcała się z boku na bok, wierciła i skopywała kołdrę gdy było jej za gorąco. Ostatecznie usiadła i bez celu gapiła się w okno.
-Kimkolwiek jesteś, odejdź. - oznajmiła, słysząc czyjeś kroki w pokoju. Nie spojrzała na drzwi, była zbyt zaabsorbowana wpatrywaniem się w jeden punkt.
-Nie mogę. Dostałem misję. Mam tutaj siedzieć dopóty, dopóki nie zjesz lekarstw. - powiedział Zayn, zamykając ostrożnie drzwi. Ona nawet nie zaszczyciła go spojrzeniem. Mulat uśmiechnął się w duchu, widząc jak dziewczyna sztywnieje na sam dźwięk jego głosu. Nie wiedział dlaczego tak się dzieje. Być może się przestraszyła bądź nie spodziewała właśnie jego, ale wiedział, że to on był tego powodem. Choć nie rozumiał czemu, to mu dawało satysfakcję.
-No to sobie posiedzisz. Nie zamierzam faszerować się tym świństwem. Nic mi nie jest. Możesz im to przekazać... - wychrypiała, nadal gapiąc się w okno. Nie chciała się obejrzeć za siebie. Nie chciała widzieć go samego na tle drewnianych paneli ściennych jej pokoju. Byli sami w pomieszczeniu. Krępowało ją to i przerażało jednocześnie.
Chłopak odstawił na stolik nocny tacę z tabletkami, którymi okazały się głównie witaminy w postaci okrągłych pastylek i szklanka z wodą. Powoli, bez słowa zbliżył się do łóżka, pochylił się, podpierając się silnymi rękami o materac łóżka, na którym po turecku siedziała dziewczyna. Uśmiechną się pod nosem czując jej waniliowe perfumy. Oddech Hope drastycznie się zmienił. Momentalnie przyśpieszył. Zacisnęła mocno powieki, zdając sobie sprawę z tego, jak blisko jej twarzy znajduje się twarz Zayna. Czuła jego ciepły oddech na swojej szyi, lewym uchu i policzku. Myślała o tym, że gdyby się odwróciła, ich nosy stykałyby się ze sobą, a jej oczy niewątpliwie wpatrywałyby się w jego czekoladowe tęczówki i małe źrenice, pozwalające na delektowanie się samym jego spojrzeniem. Skarciła się w myślach, za tak głupią i wybujałą wyobraźnie, przypominając sobie po co tu przylazł i że to ktoś z dołu go tu przysłał.
-Jeżeli chcesz ze mną spędzać więcej czasu, po prostu to powiedz. - wyszeptał jej wprost do ucha, po czym zaśmiał się melodyjnie. Odsunęła się powoli, spojrzała mu prosto w oczy, onieśmielając go tym samym. Nie spodziewał się tego. Jego ciemne policzki zaróżowiły się delikatnie. Odchrząknął, ale nie przestał patrzeć w zielono-szare tęczówki Hope. Starał się wyczytać z nich jakiekolwiek emocje, lecz początkowo nie mógł niczego dostrzec. Miała zamglone oczy, co czyniło je jeszcze piękniejszymi. Sięgnęła po tabletki i jednym płynnym ruchem włożyła je do ust. Przerwała kontakt wzrokowy z Zaynem, popijając pastylki wodą. Przekręciła głowę na bok i odgarnęła opadające na jej czoło włosy.
-Zjadłam, szczęśliwy? Możesz już iść.
-Kto powiedział, że chcę iść? - uniósł brwi, przez co na jego czole pojawiła się malutka zmarszczka.
-W co Ty grasz, Malik? - wyprostowała się i odsunęła na jeszcze większą odległość. Uśmiechnął się delikatnie i wzruszył ramionami.
-W nic. Nie sądzisz, że powinniśmy pogadać? - spytał, wygodnie kładąc się na łóżku.
-Mamy o czym? Jeżeli tak, mów. Słucham. - chwyciła ogromną, różnokolorową poduszkę i położyła ją sobie na kolanach. Zaczęła bawić się jej rogiem, czekając aż chłopak się odezwie.
-Wiem, że jestem świnią. Nie powinienem był Cię wtedy obrażać... Myślałem, że po tamtej nocy... że nigdy więcej Cię nie zobaczę.
-Ja też... - wyszeptała.
-A Ty wróciłaś i to było jak bym dostał kopniaka w brzuch. Nie wiedziałem co zrobić. - podniósł się na łokciach i spojrzał na nią.
-Więc postanowiłeś mnie zwyzywać od rudych, fałszywych suk? - spytała. - Z resztą, ja też nie byłam lepsza... Niall ma racje. Czemu po prostu nie pogadaliśmy?
-Chyba przez te wszystkie przeszkody... - wypuścił głośno powietrze, chcąc kontynuować swoja wypowiedź, ale nie zostało mu to dane. Drzwi pokoju się otworzyły i w progu stanął niezadowolony Conor. Zayn jak na komendę podniósł się gwałtownie z łóżka.
-To jest jedna z nich. - wyszeptał. -To ja nie będę przeszkadzać. - powiedział tym razem głośniej, ażeby usłyszał to zażenowany chłopak. Minął go bokiem, unosząc ręce w geście kapitulacji, co rozbawiło Hope. Conor cisnął w nią piorunem, a ona przyznała w myślach, nieobecnemu już Mulatowi rację.
~*~
TA DA! ;)
Mamy już 16! ;o Man nadzieję, że rozdział Wam się podoba, bo ja nie mam do niego zastrzeżeń. :))
Zdaję sobię sprawę, że większość czytelników się wykruszyła i wiem... to moja wina. Cóż, przepraszam. Zawaliłam. Dziękuję tym, którzy wciąż o mnie pamiętają, zaglądają tu, czytają i komentują. Bez Was to nie miałoby sensu! ♥
Jak myślicie, co będzie dalej? Piszcie Wsze przemyślenia, propozycje i zachcianki w komentarzach. Uwielbiam je czytać. ;*
Do następnego! ;)
Wybór sukienki dla Cindy był ekscytujący i chodź występowały między nią, Sophie i Kimberly spory o to jak ma wyglądać suknia panny młodej, poradziły sobie. Każda ma inny styl, ale mimo wszystko wygrała prostota. Wygrała Hope i Kim, które na nią stawiały. Każdy był zadowolony, może nie licząc chłopców, którzy nie rozumieli całego tego szumu i przesiadywali u Paula obserwując całą tą bieganinę.
-Szybciej... - jęknęła Hope, poganiając Sophie, która obładowana mnóstwem toreb próbowała otworzyć jedną nogą drzwi. Jej wygimnastykowane ciało płatało figla, a dodatkowe obciążenie obu rąk nie pomagało. Cóż, chłopcy okazują się mało przydatni kiedy dostaną się do Play Station.
Drzwi frontowe ponownie się otworzyły, a po chwili stanęła w nich rozbawiona Kim z resztą toreb.
-Cholera, Kim! Zimno mi! Zamykaj te głupie drzwi. - zbulwersowała się Hope, szeleszcząc reklamówkami. Coraz mocniej napierała na kruchą Blondynkę.
-T o b o l i ! - pisnęła Sophie. - Nie pchajcie się, mam najgorzej, jestem przy drzwiach...
-To je otwórz! - wrzasnęła Hope. Jej krzyk poskutkował. W mlecznej szybie drzwi ciasnego halu można było dostrzec cień chłopaka.
-O nie... - szepnęła do siebie. Jako jedyna wzięła pod uwagę fakt, iż stoi na jednej nodze, z drugą kilka centymetrów od klamki, która ugięła się pod naciskiem ręki Nialla, nie ma się czym podeprzeć, ani podtrzymać i dodatkowo napiera na nią Hope i Kim. Chwilę później wszystkie trzy leżały na podłodze w niezbyt wygodnych pozycjach, śmiejąc się jak opętane.
-Grubo... - stwierdził zdezorientowany Niall, przyglądając się im.
- P-pomógłbyś, co? - poprosiła Sophie. Chłopak podał jej rękę i stanęła na nogi. Podobnie postąpił z pozostałą dwójką poszkodowanych.
Głośno westchnęły, stając na nogi Przeleciały wzrokiem po chłopcach. Stali z ustami zastygniętymi w delikatnym rozchyleniu i nie spuszczali z nich wzroku.
-Sądząc po ilości toreb, zakupy się udały, prawda? - spytał Harry, kiwając z dezaprobatą.
-Nigdy bym nie pomyślała, że można walczyć o bluzkę... - stwierdziła Kim, ignorując pytanie Loczka.
-Okeeeej... Żądam wyjaśnień, natychmiastowo... - oznajmił, krzyżując ręce na piersiach. -Kto i z kim się bił...
-Po pierwsze, nikt się nie bił.. - zaczęła. - Po prostu sprzątnęłam bluzkę tej dziewczynie sprzed nosa i na klatę przyjęłam stek wyzwisk od niej...
-Odwdzięczając się tym samym... - zachichotała Sophie.
-Po drugie, ona nie miałaby co do niej włożyć, bez urazy. - kontynuowała, nie przywiązując wagi do do tego co powiedziała jej przyjaciółka. -Na Kim będzie lepiej wyglądać. - zobrazowała im to, uwypuklając kobiece kształty Kim rękami. Po domu poniosła się fala śmiechów, a dziewczyna wytknęła Hope język.
-Zwłaszcza jak założę do nich za ciasne spodnie...
-Kochanie... - zaczęła, obejmując Kimberly ramieniem. -Zaufaj. Faceci to wzrokowce, a w spodniach o rozmiar mniejszych twoja pupcia będzie wyglądać jak milion dolców. - puściła jej perskie oczko, odkasłując. Opadła na fotel.
-Mam dość, a jeszcze tyle trzeba zrobić... - głośno westchnęła, rozmasowując skronie.
-Nie wyglądasz za dobrze... - stwierdziła Cindy, która pojawiła się w przedpokoju zupełnie znikąd, trzymając w rękach kartonowe pudło. -Jesteś blada.... Może lepiej będzie jeżeli odpoczniesz i tak nam bardzo pomogłaś...
-Nic mi nie jest... -urwała szybko temat. -Co tam masz? - spytała wskazując podbródkiem kartonowe pudło.
Cindy uśmiechnęła się delikatnie i postawiła przedmiot na ziemi, chwytając się pod boki. Stała tak dopóki Louis nie pokusił się, by zajrzeć. Uśmiechnął się szeroko nurkując we wnętrzu, po chwili wyciągnął z niego gruby album. Jak się wszyscy domyślali, był to album fotograficzny. Zdmuchnął z niego cienką warstwę kurzu, po czym przetarł ręką skórzaną oprawę tak, by odsłonić napis wygrawerowany na niej. Było to tylko i wyłącznie jedno słowo.
-Destiny... - przeczytał na głos, delikatnie się uśmiechając. Hope automatycznie wstała z fotela, ale nie na długo. Ponownie opadła na niego, tym razem nie tak swobodnie, jak uprzednio. W lekkim szoku otworzyła oczy i spojrzała na przedmiot trzymany przez Lou.
-Hope? Wszystko w porządku? - momentalnie u jej boku pojawiła się Sophie. Dziewczyna odpowiedziała na pytanie gwałtownym ruchem głowy.
-Tylko kręci mi się w głowie...
-Kłamiesz. - wyszeptała Blondynka mrużąc oczy.
-Idź się połóż, odpocznij. Na prawdę nie wyglądasz za dobrze, posłuchaj. - poprosiła Cindy, sprawdzając wierzchem dłoni, czy nie ma temperatury.
-Nie. Jest tyle do zrobienia. Miał dzwonić kierownik hotelu... - powiedziała przeciągając słowa. Sophie przewróciła teatralnie oczami.
-Chcesz być ze mną w najważniejszym dniu mojego życia, czy nie? - spytał wprost Paul, doskonale znając odpowiedź. Hope nie odpowiedziała, machnęła ręką, posyłając wszystkich do diabła i zrezygnowana ruszyła w kierunku schodów.
Nie mogła sobie znaleźć miejsca. Przekręcała się z boku na bok, wierciła i skopywała kołdrę gdy było jej za gorąco. Ostatecznie usiadła i bez celu gapiła się w okno.
-Kimkolwiek jesteś, odejdź. - oznajmiła, słysząc czyjeś kroki w pokoju. Nie spojrzała na drzwi, była zbyt zaabsorbowana wpatrywaniem się w jeden punkt.
-Nie mogę. Dostałem misję. Mam tutaj siedzieć dopóty, dopóki nie zjesz lekarstw. - powiedział Zayn, zamykając ostrożnie drzwi. Ona nawet nie zaszczyciła go spojrzeniem. Mulat uśmiechnął się w duchu, widząc jak dziewczyna sztywnieje na sam dźwięk jego głosu. Nie wiedział dlaczego tak się dzieje. Być może się przestraszyła bądź nie spodziewała właśnie jego, ale wiedział, że to on był tego powodem. Choć nie rozumiał czemu, to mu dawało satysfakcję.
-No to sobie posiedzisz. Nie zamierzam faszerować się tym świństwem. Nic mi nie jest. Możesz im to przekazać... - wychrypiała, nadal gapiąc się w okno. Nie chciała się obejrzeć za siebie. Nie chciała widzieć go samego na tle drewnianych paneli ściennych jej pokoju. Byli sami w pomieszczeniu. Krępowało ją to i przerażało jednocześnie.
Chłopak odstawił na stolik nocny tacę z tabletkami, którymi okazały się głównie witaminy w postaci okrągłych pastylek i szklanka z wodą. Powoli, bez słowa zbliżył się do łóżka, pochylił się, podpierając się silnymi rękami o materac łóżka, na którym po turecku siedziała dziewczyna. Uśmiechną się pod nosem czując jej waniliowe perfumy. Oddech Hope drastycznie się zmienił. Momentalnie przyśpieszył. Zacisnęła mocno powieki, zdając sobie sprawę z tego, jak blisko jej twarzy znajduje się twarz Zayna. Czuła jego ciepły oddech na swojej szyi, lewym uchu i policzku. Myślała o tym, że gdyby się odwróciła, ich nosy stykałyby się ze sobą, a jej oczy niewątpliwie wpatrywałyby się w jego czekoladowe tęczówki i małe źrenice, pozwalające na delektowanie się samym jego spojrzeniem. Skarciła się w myślach, za tak głupią i wybujałą wyobraźnie, przypominając sobie po co tu przylazł i że to ktoś z dołu go tu przysłał.
-Jeżeli chcesz ze mną spędzać więcej czasu, po prostu to powiedz. - wyszeptał jej wprost do ucha, po czym zaśmiał się melodyjnie. Odsunęła się powoli, spojrzała mu prosto w oczy, onieśmielając go tym samym. Nie spodziewał się tego. Jego ciemne policzki zaróżowiły się delikatnie. Odchrząknął, ale nie przestał patrzeć w zielono-szare tęczówki Hope. Starał się wyczytać z nich jakiekolwiek emocje, lecz początkowo nie mógł niczego dostrzec. Miała zamglone oczy, co czyniło je jeszcze piękniejszymi. Sięgnęła po tabletki i jednym płynnym ruchem włożyła je do ust. Przerwała kontakt wzrokowy z Zaynem, popijając pastylki wodą. Przekręciła głowę na bok i odgarnęła opadające na jej czoło włosy.
-Zjadłam, szczęśliwy? Możesz już iść.
-Kto powiedział, że chcę iść? - uniósł brwi, przez co na jego czole pojawiła się malutka zmarszczka.
-W co Ty grasz, Malik? - wyprostowała się i odsunęła na jeszcze większą odległość. Uśmiechnął się delikatnie i wzruszył ramionami.
-W nic. Nie sądzisz, że powinniśmy pogadać? - spytał, wygodnie kładąc się na łóżku.
-Mamy o czym? Jeżeli tak, mów. Słucham. - chwyciła ogromną, różnokolorową poduszkę i położyła ją sobie na kolanach. Zaczęła bawić się jej rogiem, czekając aż chłopak się odezwie.
-Wiem, że jestem świnią. Nie powinienem był Cię wtedy obrażać... Myślałem, że po tamtej nocy... że nigdy więcej Cię nie zobaczę.
-Ja też... - wyszeptała.
-A Ty wróciłaś i to było jak bym dostał kopniaka w brzuch. Nie wiedziałem co zrobić. - podniósł się na łokciach i spojrzał na nią.
-Więc postanowiłeś mnie zwyzywać od rudych, fałszywych suk? - spytała. - Z resztą, ja też nie byłam lepsza... Niall ma racje. Czemu po prostu nie pogadaliśmy?
-Chyba przez te wszystkie przeszkody... - wypuścił głośno powietrze, chcąc kontynuować swoja wypowiedź, ale nie zostało mu to dane. Drzwi pokoju się otworzyły i w progu stanął niezadowolony Conor. Zayn jak na komendę podniósł się gwałtownie z łóżka.
-To jest jedna z nich. - wyszeptał. -To ja nie będę przeszkadzać. - powiedział tym razem głośniej, ażeby usłyszał to zażenowany chłopak. Minął go bokiem, unosząc ręce w geście kapitulacji, co rozbawiło Hope. Conor cisnął w nią piorunem, a ona przyznała w myślach, nieobecnemu już Mulatowi rację.
~*~
TA DA! ;)
Mamy już 16! ;o Man nadzieję, że rozdział Wam się podoba, bo ja nie mam do niego zastrzeżeń. :))
Zdaję sobię sprawę, że większość czytelników się wykruszyła i wiem... to moja wina. Cóż, przepraszam. Zawaliłam. Dziękuję tym, którzy wciąż o mnie pamiętają, zaglądają tu, czytają i komentują. Bez Was to nie miałoby sensu! ♥
Jak myślicie, co będzie dalej? Piszcie Wsze przemyślenia, propozycje i zachcianki w komentarzach. Uwielbiam je czytać. ;*
Do następnego! ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)